REKLAMA
  1. Autoblog
  2. Wiadomości

Producenci samochodów chcą, żebyś dał im suba. I już liczą pieniądze (twoje)

To nie produkcja aut, a sprzedawanie elementów wyposażenia przez internet ma przynieść markom samochodowym miliardy dolarów. Prezesi już się do tego przygotowują.

14.12.2021
19:24
model subskrypcyjny
REKLAMA
REKLAMA

25 miliardów dolarów rocznie do 2030 roku. Oto, ile koncern General Motors planuje zarabiać na zdalnych aktualizacjach oprogramowania i na sprzedawaniu wyposażenia dodatkowego w modelu subskrypcyjnym. Tylko odrobinę skromniejsze szacunki – bo zakładające dochód z tego samego segmentu rynku na poziomie 23 miliardów dolarów – planuje koncern Stellantis.

„Musimy pogłębić więź klientów z marką i z produktem” – tłumaczy portalowi Auto News Mamatha Chamarthi, dyrektor działu rozwoju oprogramowania w Stellantisie. „Kiedyś zarabiało się na przekonywaniu klientów do tego, by inwestowali w lepsze wersje wyposażeniowe i silnikowe. Dziś chodzi o usługi software’owe” – dodaje.

Na ten temat wypowiedział się też Carlos Tavares, szef koncernu Stellantis

Niedawno cytowaliśmy go, gdy narzekał na to, jak trudno jest zarobić na produkcji samochodów elektrycznych. Wygląda na to, że w usługach subskrypcyjnych widzi potencjał. Jego zdaniem, należy jednak zwracać uwagę na to, by zastosowanie tej technologii nie podniosło jeszcze bardziej kosztów produkcji aut i nie sprawiło, że samochody będą dostępne „tylko dla elit”.

Wielu producentów podkreśla, że to właśnie „wyposażenie z chmury” pozwoli im obniżyć koszty produkcji, bo każde auto będzie zjeżdżało z taśmy z takim samym wyposażeniem – a to, które elementy będą działać (i jak długo) jest już osobną sprawą, którą klient może załatwić kilkoma kliknięciami w swoim smartfonie.

model subskrypcyjny

Marki wierzą, że model subskrypcyjny pozwoli im zarabiać na autach tyle, ile zarabiają na swoich wytworach firmy produkujące elektronikę

Niektórzy eksperci są sceptyczni i wskazują, że to „się raczej nie uda”. Prezesi mocno na to jednak liczą. Wspomniany Stellantis już pracuje nad platformą pozwalającą na zdalny zakup nie tylko elementów wyposażenia w rodzaju podgrzewanych siedzeń czy adaptacyjnych reflektorów, ale i na dodawanie mocy i… zwiększanie ładowności. Ma ruszyć w 2024 roku. Zwłaszcza ta ostatnia kwestia mocno mnie interesuje. Jak to może działać? Czy będzie połączone z amortyzatorami albo resztą zawieszenia?

REKLAMA

Jeżeli model subskrypcyjny kogoś nie przekonuje… i tak będzie musiał się przełamać

Wygląda na to, że nie uciekniemy od płacenia za opcje po zakupie auta, nawet jeśli komuś się to nie podoba. Prezesi koncernów widzą w tym szansę na zysk – a to w tych czasach jeszcze ważniejsze niż zwykle, bo zarabianie stało się trudniejsze. Być może to zdalne kupowanie kamery cofania uratuje kilka koncernów od upadku lub bycia pożartym przez chińskiego smoka. Z punktu widzenia klienta to właściwie same korzyści. Można będzie kupić np. lepsze reflektory tylko na czas wakacji, albo podgrzewane fotele wyłącznie na zimę. Przewozisz komplet pasażerów? Dopłać za kilka koni mechanicznych. A gdy do gry wejdą „pogwarancyjne” warsztaty ze zdolnymi informatykami… będzie ciekawie.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA