Wiadomości

Mógłbyś mieć ten słodki elektryczny samochodzik. Zamiast niego musisz mieć Dacię Spring

Wiadomości 10.08.2021 307 interakcji

Mógłbyś mieć ten słodki elektryczny samochodzik. Zamiast niego musisz mieć Dacię Spring

Piotr Barycki
Piotr Barycki10.08.2021
307 interakcji Dołącz do dyskusji

Bo ten słodki elektryczny samochodzik jest… zbyt mały. Najwyraźniej bycie małym samochodem nie jest eko i trzeba być większym samochodem, żeby ratować naszą planetę.

Odstawmy na chwilę na bok marzenia o (zbyt) szerokich Ferrari, wysokich X7 czy długich jak diabli przedłużanych klasach S. Zejdźmy na chwilę na ziemię, a raczej do miasta, gdzie im auto mniejsze, tym przeważnie lepsze. A przynajmniej wygodniejsze w codziennym obyciu.

No i dostajemy tutaj coś takiego: 2,4 m długości, 1,5 m szerokości i 1,45 m wysokości. Dwa miejsca siedzące, czyli właściwie o jedno więcej, niż potrzebujemy przez większość czasu kręcenia się po zatłoczonych ulicach. Bagażnik? 220 litrów. Przy czym sama objętość w litrach nie ma znaczenia – ważniejsze jest to, że podobno da się tam upchać trzy kraty piwa. Czyli można robić katering na jakąś szaloną domówkę – oczywiście pod warunkiem, że ludzi nie będzie na niej zbyt wiele, i że przez szaloną domówkę rozumiemy spotkanie ludzi po 30., którzy o 22. zaczynają się czuć nieswojo, uświadamiając sobie, że jeszcze nie leżą we własnych łóżkach. Nieważne.

Dostajemy też w pakiecie najskuteczniejszy na świecie system bezpieczeństwa, czyli o Boże, jakie to małe, czy ja przeżyję zderzenie z tym spadającym liściem? W końcu kiedy tracimy poczucie, że chronią nas tony blachy – bo zamiast tego są jej tylko kilogramy – to nagle okazuje się, że już wcale aż tak bardzo nie spieszy nam się do celu i możemy zdjąć nogę z gazu.

Co do kilogramów – ten pojazd ma masę zaledwie 513 kg. Więc jeśli dobrze liczę, to pewnie można go na upartego wsadzić do windy, o ile ma odpowiednio duże drzwi.

Ten pojazd to oczywiście Microlino. Z którym jest jeden duży problem.

I nie jest nim nawet to, że to Microlino powstaje i powstaje, i chyba jeszcze chwilę będzie powstawać. Problem – jak podaje Jalopnik za Der Spiegelem – jest taki, że… ten pojazd będzie najzwyczajniej w świecie zbyt drogi. Wyjściowa cena podstawowego modelu ma wynosić bowiem około 12 500 euro. Z jednej strony niewiele, bo niemiecka cena elektrycznej Dacii Spring startuje od 20 000 euro, ale tutaj pojawia się haczyk, a tym haczykiem są dopłaty.

Microlino, mimo że ma dach, cztery koła, szyby i tak dalej – nie jest samochodem, co zresztą stwierdzają na swojej stronie nawet jego producenci. A skoro nie jest samochodem, to nie podlega też dopłatom do aut elektrycznych (logiczne). Swoją drogą – twórcy Microlino mogliby się zdecydować. Z jednej strony opis strony brzmi właśnie to nie jest samochód, a z drugiej – adres strony to microlino-car. Czuję się trochę zagubiony.

Nie zmienia to jednak faktu, że na Microlino rządowej dopłaty w Niemczech – skąd pochodzi podobno większość zamówień przedsprzedażowych – nie dostaniemy. Natomiast na Dacię Spring – już tak. I to w takiej wysokości, że przy bazowym wariancie przyjdzie nam za Springa zapłacić około 11 000 euro. Tak, czteromiejscowy crossover (chociaż trzeba przyznać, że malutki) będzie przy tym układzie (do)finansowania tańszy od Microlino.

Czy ktoś w takim razie zdecyduje się na droższy prawie-samochód, kiedy może kupić… hmmm, większy, czteromiejscowy prawie-samochód? Małe szanse. Podejrzewam, że producent Microlino nie musi się obawiać, że nie wyrobi się z produkcją.

A teraz zastanówmy się, czego chcielibyśmy więcej oglądać w miastach.

Albo co chcielibyśmy, żeby zajmowało bezcenne miejsca parkingowe, kiedy szukamy jakiegoś wolnego slotu dla nas? Microlino, które upchniemy dwa na jednym miejscu parkingowym, czy Dacia Spring, która ma ponad 3,7 m i raczej nie zostawi zbyt wiele miejsca? Chyba odpowiedź jest oczywista.

No ale dopłaty do bycia eko to dopłaty do bycia eko. Nie muszą mieć przecież większego sensu.

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać