Wiadomości

15 tys. osób wpłaciło zaliczkę na tani samochód elektryczny ze Szwajcarii. A auta nie widać

Wiadomości 26.08.2019 246 interakcji
Adam Majcherek
Adam Majcherek 26.08.2019

15 tys. osób wpłaciło zaliczkę na tani samochód elektryczny ze Szwajcarii. A auta nie widać

Adam Majcherek
Adam Majcherek26.08.2019
246 interakcji Dołącz do dyskusji

Microlino to świetny pomysł na samochód dla europejskich mieszczuchów. Niestety – wciąż nie gotowy.

Temu projektowi przyglądamy się od ponad roku. Nie kosztuje majątku, na jednym ładowaniu przejedzie do 200 km, z domowego gniazdka naładuje się w 6 godzin, a na pokład zabierze dwie osoby i trochę bagażu. Jeśli dodamy do tego, że ma 2,4 m długości i wygląda jak kolejne wcielenie legendarnej Isetty – powstaje obraz genialnego pojazdu na zatłoczone ulice europejskich aglomeracji.

Microlino miało być gotowe w maju.

Projekt firmy Micro-Mobility już w zeszłym roku zdawał się nabierać rumieńców, firma zebrała 15 tys. chętnych, którzy wpłacili zaliczki, znalazła partnera w postaci włoskiej grupy Tazzari, która ma już doświadczenie w budowie małych pojazdów elektrycznych. Obie firmy podpisały porozumienie, Micro-Mobility zapewniło środki na budowę pierwszych 70 testowych egzemplarzy, należąca do Tazzari firma Tecno Meccanica Imola (TMI) szykowała się do produkcji, a pierwsze auta miały być gotowe w maju tego roku. Na stronie działa nawet konfigurator.

Ale maj już minął, a Microlino nie ma.

Na stronie Micro-Mobility można przeczytać, że moment wprowadzenia pojazdu do sprzedaży został odłożony w czasie. Jako przyczynę podano różnicę zdań między twórcami projektu a Klausem Frersem – nowym dyrektorem zarządzającym TMI. 

I tu zaczyna się ciekawa historia.

Otóż Klaus Frers, właściciel firmy Artega, w listopadzie ubiegłego roku odkupił od grupy Tazzari firmę TMI, która miała produkować Microlino. Po odkupieniu szybko pokłócił się z właścicielami Tazzari, doprowadził do zwolnienia wszystkich pracowników i wszedł w konflikt z właścicielami Micro-Mobility. Ci ostatni twierdzą, że przestał rozwijać projekt, a TMI przestało wywiązywać się ze wcześniej ustalonych zobowiązań.

Tymczasem w sieci pojawiła się strona karolino.ch, na której firma Artega zapowiedziała wprowadzenie do produkcji elektrycznego mikrosamochodu do złudzenia przypominającego Microlino. Strona już nie jest aktywna, ale kilka dni temu można było jeszcze przeczytać na niej wywiad z Klausem Frersem, który twierdził, że kupując TMI stał się właścicielem „produktu źródłowego”, na bazie którego stworzył swój pojazd. Oczywiście „zmieniony w przeszło 150 punktach” i znacznie lepszy niż Microlino. Frers zapowiedział nawet prezentację gotowego pojazdu podczas zbliżających się targów IAA we Frankfurcie. 

Jednak właściciele Microlino broniąc swojego projektu poszli do sądu.

A ten po zapoznaniu się z materiałem dowodowym zdecydował, że Artega nie może zaprezentować swojego produktu podczas IAA. Zabroniono też prezentowania Microlino przemianowanego na Karolino na stronie internetowej i zapewne dlatego strona przestała działać. 

Właściciele Micro-Mobility zapewniają, że nie porzucili projektu, pracują nad planem B i jak najszybciej pokażą kolejne rozwinięcia prototypów, a być może i finalną wersję auta. 

Tak czy inaczej – wygląda na to, że projekt niedrogiego (12 tys. euro), elektrycznego auta, które kosztując około połowy ceny elektrycznej Skody Citigo, czy 1/3 elektrycznego Opla Corsy, mogłoby sprowadzić samochody napędzane prądem pod strzechy domów mniej zamożnych Europejczyków, znika gdzieś za horyzontem. Rządowy program dopłat mógłby dodatkowo obniżyć cenę takiego pojazdu, dzięki czemu być może i u nas takie Microlino mogłoby przyjąć się jako drugi, czy trzeci samochód w rodzinie. Wygląda na to, że cała nadzieja w Dacii

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać