Mercedes Nikiego Laudy na sprzedaż: czy to będzie najdroższa 190-tka w historii?
Oto gratka dla miłośników ciekawych klasyków i Formuły 1. Wyjątkowy Mercedes Niki Laudy, którym to autem brał udział w niesamowitym Race of Champions, został wystawiony na sprzedaż.
Niki Lauda to postać legendarna. Austriak ma na koncie trzy mistrzostwa Formuły 1 i nie bez przyczyny uważany za jednego z najlepszych wszech czasów. Kilka lat temu znów wrócił na języki kibiców, a to za sprawą filmu "Rush", pokazującego jego emocjonującą walkę na torze z Jamesem Huntem.
Wyjątkowe auto mistrza
Ale wróćmy do Mercedesa, który wystawiono na aukcję. Dokładnie tym samochodem ścigał się Niki Lauda w 1984 roku na torze Nürburgring podczas Race of Champions, czyli wyścigu z udziałem samych mistrzów kierownicy. A warto wspomnieć, że właśnie w tym roku Lauda sięgnął po tytuł, pokonując Alaina Prosta o zaledwie pół punktu.
Imprezę zorganizowano z okazji otwarcia toru Nürburgring, a samochodów nie przygotowywano do tej imprezy jakoś szczególnie. Stanęły na torze praktycznie w takim stanie, w jaki, wyjechały z fabryki.
W Race of Champions wzięli w niej udział, oprócz Laudy, m.in. James Hunt, Sir Stirling Moss, Alain Prost, i Jack Brabham. Wygrał nie kto inny, jak Ayrton Senna. Lauda na metę dojechał drugi.
Mercedes-Benz W201 Cosworth to usportowiona wersja serii W201 opracowana w 1983 roku. Mercedes 190E 2.3-16v bazował na nadwoziu W201 i był jednym z bardziej popularnych modeli sportowych Mercedesa. W latach 1982-1988 wyprodukowano 19487 sztuk tego auta. Może ono osiągać maksymalną prędkość 230 km/h, a do „setki” przyspiesza w 7,7 s.
Jaką cenę osiągnie?
Mercedes Niki Laudy został wystawiony na sprzedaży na Autoclassics.com. Ogłoszenie nie zawiera zbyt wielu szczegółów technicznych, ale auto wydaje się być w dość dobrym stanie, biorąc pod uwagę jego wiek i sposób użytkowania. Nie ma także podanej ceny wyjściowej.
Ceny 190-tek biją rekordy, ale dotyczy to głównie homologacyjnej wersji 2.5 16V EVO2. Ciekawe, ile sprzedawca żąda za tego. Nasz strzał: ok. 150 000 euro. Za dużo?
