Wiadomości

Takiego ekranu jeszcze w samochodach nie było. Musiał dostać drugi ekran do pomocy

Wiadomości 22.01.2024 63 interakcje

Takiego ekranu jeszcze w samochodach nie było. Musiał dostać drugi ekran do pomocy

Piotr Barycki
Piotr Barycki22.01.2024
63 interakcje Dołącz do dyskusji

Albo kiedy montujesz w aucie tak wielki ekran, że do jego obsługi potrzebny jest jeszcze jeden, który zresztą wyświetla właściwie to samo, co ten wielki, ale inaczej.

Na wszelki wypadek na wstępie zaznaczę – jestem fanem „tabletów” przyklejonych na szczycie deski rozdzielczej, o ile tylko mają rozsądne wymiary. Zdecydowanie wygodniej zerkać na nie bez dłuższego odrywania wzroku od drogi, a przy odpowiednim ustawieniu fotela i wspominanym nieprzesadzonym rozmiarze ekranu – niespecjalnie cokolwiek zasłaniają. Takie coś jest na przykład super spoko, mogę z tym żyć (z CX-30 też):

No i tak sobie tych tabletów bronię od kilku lat, a wtedy na to wszystko przychodzi Ford cały na fordowo i w nowym Lincolnie Nautilusie robi coś takiego:

Nie, to nie jest jakiś szalony projekt studyjny, to jest w pełni produkcyjny model na ten rok. Nie ograniczono się w nim jednak po prostu do jednego dużego wyświetlacza – tutaj w sumie mamy 48 cali przekątnej, choć raczej „sklejone” z co najmniej dwóch ekranów – a zdecydowano się na dwa kompletnie osobne panele. Pierwszy, ten większy, można uznać za „informacyjny”, natomiast ten drugi, mniejszy, pełni rolę informacyjno-sterowniczą, bo tego dużego palcami nie ma nawet co dotykać, i tak nie zareaguje.

I nie, gdyby ktoś pytał, nie udało się w całym tym wnętrzu (auto ma 4,9 m długości i ponad 2 m szerokości bez lusterek) wygospodarować wystarczającej przestrzeni na fizyczne przyciski, przynajmniej te od klimatyzacji. Wszystkie związane z nią funkcje obsługiwane są z poziomu ekranu dotykowego, w związku z czym mamy 48-calowy ekran, przed nim kolejny, a na nim – tak byle jak licząc – jakieś 14 dotykowych przycisków.

Najwspanialsze w tym projekcie jest jednak coś innego.

A dokładniej to, że chyba nikt nie jest do końca pewien, do czego to ma właściwie służyć. Oczywiście w informacji prasowej znajdziemy komplet informacji na temat personalizacji i tak dalej, ale potem w bazie zdjęć znajdujemy coś takiego:

Zostawmy na razie oczywistości i zwróćmy uwagę na coś innego – teraz kierowca ma przed sobą już nie tylko dwa ekrany i wirtualnych 14 przycisków od klimatyzacji, ale jeszcze ten bliższy mu ekran jest podzielony na trzy albo nawet cztery kolejne kafelki. A ja się czasem zastanawiam, czy wypada mi odpisać na SMS-a na światłach.

Trochę bardziej rażący na tym zdjęciu jest jednak fakt, że nic tutaj na dobrą sprawę nie tłumaczy obecności tego wielkiego wyświetlacza – równie dobrze mogłoby go po prostu nie być. Monstrualna przestrzeń po lewej stronie wypełniona jest miniaturową informacją o prędkości, dalej mamy zdublowaną mapę (?!), a także pogodę… na nadchodzące godziny, a z pod kolejnego obrazka prześwituje delikatnie niesamowicie ważna w trakcie jazdy do pracy pogoda na kolejne dni. Obrazkiem tym jest natomiast nic innego jak ciśnienie w oponach – również absolutny niezbędnik w każdej sekundzie jazdy. 48 cali zamyka natomiast… zdublowany zegar.

Żadna z tych infromacji – może poza prędkością, którą można wyświetlić przecież na HUD-zie – nie jest za bardzo w stanie wybronić się jako a) informacja, która musi być cały czas „na wierzchu” i b) jako uzasadnienie powstania takiego ekranu. Przejrzałem całą informację prasową i nie pojawiło się tam nawet jedno wspomnienie o czymś konkretnie istotnym, nawet pomimo tego, że ogólna wzmianka o czymś ogólnie istotnym znalazła dla siebie miejsce:

The panoramic display makes critical information available right where you need it, such as preferred apps and services

Niestety konkretów brak, chyba że pogoda trzy dni do przodu albo Spotify rzucone na 20 cali to właśnie to.

Jednego tego projektowi nie da się jednak odmówić.

Wygląda dobrze. Dużo lepiej niż np. chaotyczna wystawa tabletów w Hondzie e czy inne, wcześniejsze projekty związane z otaczaniem kokpitu ekranami. Z drugiej strony – drewniany panel z wnętrza ostatniego Jaguara XJ, ulokowany w niemal dokładnie taki sam sposób, nie dość, że wyglądał jeszcze lepiej, to dodatkowo raczej niespecjalnie rozpraszał kierowcę, czego o tym pomyśle nie da się napisać.

Ale tak, w Jaguarze nie dało się sprawdzić pogody za tydzień w czwartek jednym rzutem oka. Więc w sumie przegrywa.

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać