Wiadomości

Hybrydy plug-in przestaną się opłacać. UE planuje nowe przepisy

Wiadomości 07.02.2022 319 interakcji
Adam Majcherek
Adam Majcherek 07.02.2022

Hybrydy plug-in przestaną się opłacać. UE planuje nowe przepisy

Adam Majcherek
Adam Majcherek07.02.2022
319 interakcji Dołącz do dyskusji

Ktoś w końcu zorientował się, że hybrydy wcale nie są tak zielone, jak przekonują ich producenci. Nadchodzące przepisy mogą sprawić, że ich produkcja przestanie się opłacać producentom.

Nie ma innej drogi – trzeba zniechęcić koncerny do produkcji hybryd plug-in, bo ludzie i tak nie chcą ich ładować. Elektryki są lepsze, bo jak nie wetkniesz, to nie pojedziesz.

Unia Europejska planuje zmianę zasad pomiarów emisji CO2 w samochodach z napędem hybrydowym typu plug-in, czyli tych, które pozwalają na doładowanie energii elektrycznej z gniazdka. Z analiz przeprowadzonych przez International Council for Clean Transportation (ICCT) – prośrodowiskowy think tank szukający sposobów na ograniczenie emisji CO2 w transporcie – wynika, że ludzie nie ładują samochodów co 100 km. Totalne zaskoczenie. To oznacza, że PHEV-y nie zużywają tak mało paliwa, jak wynika z deklaracji producentów bazujących na badaniach WLTP.

Nie trzeba być geniuszem, żeby się zorientować, że zużycie paliwa w okolicach 2 l/100 km w przypadku SUV-ów z silnikami spalinowymi jest możliwe do osiągnięcia wyłącznie gdy w podróż rusza się z w pełni naładowanym akumulatorem i że mowa o średniej wyłącznie z pierwszej setki kilometrów. Im dalej przyjdzie nam jechać, tym wyższe będzie średnie spalanie na 100 km. Jak jednak pokazały inne badania, emisja CO2 podczas takiej podróży przez długi czas wciąż pozostaje na poziomie niższym, niż w przypadku samochodów, które wsparcia silnika elektrycznego nie mają w ogóle.

Volvo XC60 Polestar Engineered
2 litry na 100 km. Tak było. Fot. Piotr Barycki

Unijne plany zakładają zmianę procedury dla PHEV-ów od 2025 r.

Nie podano jeszcze żadnych szczegółów, ale mniej korzystne traktowanie hybryd plug-in może być kolejną kłodą rzucaną pod koła europejskim producentom. Nie jest tajemnicą, że osiągnięcie zakładanych średnich poziomów emisji CO2 w dużej mierze zawdzięczają oni właśnie sprzedaży PHEV-ów, która w ubiegłym roku niemal zrównała się ze sprzedażą samochodów elektrycznych (867 100 vs 878 500 szt.).

Zaostrzenie przepisów może skłonić producentów do montowania większych akumulatorów, które pozwolą na utrzymanie niższej średniej emisji CO2 na dłuższym dystansie. Ale równie dobrze może przekonać ich do zupełnej rezygnacji z produkcji takich samochodów, bo pod względem ceny zbliżą się one do swoich odpowiedników zasilanych wyłącznie z baterii.

W efekcie poszkodowani będą wszyscy

Ci, którzy jeżdżą sporo, w tempie i na dystansach, na jakie nie mogą sobie pozwolić auta elektryczne, będą pewnie przesiadać się z powrotem do aut z silnikami Diesla. A ci, którzy są idealnymi, świadomymi klientami na PHEV-y, czyli jeżdżą regularnie na krótkich dystansach i ładują swoje auta regularnie w domu, ale chcą posiadać samochód, którym w razie potrzeby da się pojechać dalej, niż sięga przedłużacz, będą musieli zamiast jednego, posiadać po dwa samochody. Jedyna zaleta nowych uregulowań będzie taka, że ci, którzy mają PHEV-y, ale ich nie ładują, bo im się nie chce, za to chcą korzystać z benefitów, które dają im lokalne przepisy na okoliczność korzystania ze zelektryfikowanego auta, będą musieli jednak zacząć z gniazdek korzystać. Bo po przesiadce do elektryka jak nie podepną, to nie pojadą wcale. A pretensję będą mogli mieć tylko do siebie.

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać