Klasyki / Historia

Amerykańsko-włoska współpraca nie ograniczała się do mafii. Oto Hudson Italia na sprzedaż

Klasyki / Historia 24.07.2020 224 interakcje
Piotr Szary
Piotr Szary 24.07.2020

Amerykańsko-włoska współpraca nie ograniczała się do mafii. Oto Hudson Italia na sprzedaż

Piotr Szary
Piotr Szary24.07.2020
224 interakcje Dołącz do dyskusji

Amerykanie niejednokrotnie współpracowali z Włochami w zakresie projektowania samochodów. Jednym z przykładów był rzadki Hudson Italia, który powstał jedynie w 25 egzemplarzach. Jeden z nich wystawiono na sprzedaż.

Marka Hudson jest jedną z wielu marek amerykańskich, której ewentualne nowe dzieła krążą już tylko po niebiańskich autostradach. Ostatnie auta sprzedawane pod taką nazwą pochodziły z roku modelowego 1957, potem historia się urwała. Pamięci o marce przysłużyła się kreskówka pt. „Auta”, gdzie wójtem miasteczka Chłodnica Górska był Wójt Hudson – postać wzorowana na Hudsonie Hornet z 1951 r.

Skoro mamy pokrótce wyjaśnione, o jaką markę chodzi, pora zająć się bohaterem dzisiejszego wpisu.

Albo jednak jeszcze nie.

Zanim przejdziemy do Hudsona Italii, trzeba jeszcze wspomnieć o modelu Jet. Ten wzorowany na Fiacie 1400 kompaktowy samochód był produkowany w latach 1953-1954. Nabywcy mieli do wyboru dwa rodzaje nadwozia: 2- i 4-drzwiowego sedana (choć zbudowano też jeden egzemplarz kabrioleta). Pod maską tego mierzącego 4,59 m długości auta pracował 3,3-litrowy rzędowy silnik 6-cylindrowy, który swoje 105 KM i 214 Nm przenosił na asfalt za pośrednictwem 3-biegowej skrzyni manualnej lub automatu (3- lub 4-biegowego).

Herbaty?

Jedną z ciekawostek związaną z tym raczej niewyróżniającym się z tłumu samochodem był tzw. „test filiżanki herbaty”. Producentowi zależało, by pokazać, jak bardzo Hudson Jet jest ekonomiczny, w związku z czym dealerzy stosowali specjalne zestawy złożone ze szklanego cylindra mocowanego do drzwi pasażera oraz szeregu zaworów i przewodów. Całość była podłączona do układu paliwowego silnika.

Źródło zdjęcia: HudsonJet.net (dostęp przez WaybackMachine)

Wspomniany cylinder napełniany był benzyną, ale tylko w ilości odpowiadającej wspomnianej herbacie w filiżance – czyli 1/10 galonu (niecałe 380 ml). Klient ruszał i jechał aż do wyczerpania paliwa, a wtedy pracownik salonu – monitorujący dystans – mnożył przebytą odległość razy 10, by podać klientowi informację, jaki zasięg by osiągnął na 1 galonie paliwa. Producent podawał, że średnie zużycie paliwa dla Hudsona Jet wynosiło 24 mpg, czyli 9,8 l/100 km.

Warto wspomnieć, że w latach 50. popularności nabierały już silniki górnozaworowe, podczas gdy Hudson korzystał nadal z jednostki dolnozaworowej. Jak widać, nie przeszkadzało to ani w osiągnięciu przyzwoitego poziomu zużycia paliwa, ani w osiągach. Ba – podobno wczesne prototypy (korzystające z nadwozi Studebakerów) psuły się z powodu zbyt dużego momentu obrotowego.

Fajny zwierz.

Hudson Jet nie miał większych wad w porównaniu z konkurencją, ale w czasie gdy go projektowano nie spodziewano się, że klienci odwrócą się od samochodów kompaktowych. Wyprodukowano tylko nieco ponad 35 tys. egzemplarzy niewielkiego Hudsona i w praktyce dziś uznaje się, że to ten samochód przyczynił się do zniknięcia marki z rynku.

Zanim to nastąpiło, próbowano jeszcze coś zrobić. Tym czymś miał być Hudson Italia.

Hudson Italia
fot. Darin Schnabel, RM Sotheby’s

Na pomysł zrestylizowanego Jeta wpadł Frank Spring, projektant pracujący w Hudson Motor Company. Wraz z włoską Carrozzerią Touring (dla której współpraca z Hudsonem była jedyną w historii współpracą z amerykańskim producentem) opracował on prototyp, który zupełnie nie przypominał pierwowzoru, a jedną z pierwszych kwestii która rzucała się w oczy była mocno zagięta po bokach przednia szyba. Auto wzbudziło na tyle duże zainteresowanie, że zdecydowano się na wprowadzenie go do produkcji, wprowadzając tylko kilka zmian w stosunku do prototypu – choć Spring i tak nie był z nich zadowolony, twierdząc, że są bez gustu. No ale zarząd kazał, więc trzeba było robić…

Napis „Superleggera” oznacza, że w konstrukcji w dużej mierze wykorzystano aluminium. W praktyce auto nie różniło się znacząco masą własną od modelu Jet – w obu przypadkach nieco przekraczała ona 1200 kg. / fot. Darin Schnabel, RM Sotheby’s

W efekcie powstał nieco osobliwy, wyróżniający się samochód – niemalże przeciwieństwo pierwowzoru, czyli modelu Jet. Oprócz szyby czołowej duże wrażenie robiły też wloty powietrza z przodu czy tylne oświetlenie zamontowane w chromowanych rurach przypominających układ wydechowy. Całość była odrobinę dłuższa – nadwozie mierzyło 4,65 m.

Hudson Italia
fot. Darin Schnabel, RM Sotheby’s

Inne niż w Hudsonie Jet było także wnętrze. Zmieniono je niemal w całości, pozostawiając nietknięte tylko pojedyncze elementy (jak np. kierownicę). Chyba najbardziej godne uwagi – oprócz odświeżonego projektu deski rozdzielczej – były fotele. Zamiast kanapy ze starszego modelu, w Italii zastosowano fotele, które przy odrobinie dobrej woli można by nazwać kubełkowymi. Fotele te składano z gąbek o trzech różnych stopniach twardości, by zapewnić maksymalny komfort pasażerom. Na komfort wpływała też obecność seryjnego radia, które nawet w ekstremalnie drogich Cadillacach było wtedy opcjonalne.

Hudson Italia
fot. Darin Schnabel, RM Sotheby’s

Pod maską nadal pracował silnik 3.3 R6, ale w nieco mocniejszej wersji.

Motor zasilany dwoma jednogardzielowymi gaźnikami był opcjonalny w modelu Jet, a do Italii trafiał standardowo. Zamiast 105 KM oferował ich już 116, ale klienci nie mieli wyboru w zakresie skrzyni biegów – Hudson Italia sprzedawany był wyłącznie z 3-biegową przekładnią manualną, sterowaną z kolumny kierownicy. Nie są znane dokładne osiągi takich aut, ale prawdopodobnie przyspieszenie do 60 mph zajmowało ok. 15 s, a prędkość maksymalna mogła sięgać okolic 160 km/h.

fot. Darin Schnabel, RM Sotheby’s

Podobno planowano budowę 50 egzemplarzy.

Tu pojawiły się niestety dwa problemy. Po pierwsze, choć koszty pracy we Włoszech były generalnie niższe niż w Stanach, to ręczna produkcja Hudsona Italii swoje kosztować musiała, podobnie jak transport. Skutkowało to ceną o mniej więcej 10-20 proc. wyższą niż za Cadillaca 62 Coupe de Ville, który ówcześnie kosztował 3995 dol.

fot. Darin Schnabel, RM Sotheby’s

Co więcej, Hudson Motor Car Company i Nash-Kelvinator Corporation w 1954 r. połączyły się, tworząc AMC (American Motors Corporation). Dealerzy Hudsona dostali listy z informacją, by przestać przyjmować zamówienia na samochody montowane we Włoszech, a swoje trzy grosze dołożyła Carrozzeria Touring, która nie chciała zapewnić części zamiennych dla Hudsona Italii. Historia tego auta zakończyła się więc po zbudowaniu 26 aut (w tym jednego prototypu). Włosi zbudowali co prawda jeszcze prototyp X-161 z wieloma elementami wzorowanymi na Italii, ale było to większe, 4-drzwiowe auto, bazujące na Hudsonie Hornet. Nigdy nie trafiło do produkcji, pomimo tego że było udane.

RM Sotheby’s ma na sprzedaż 10. zbudowany egzemplarz.

Pierwszy właściciel miał go przez 44 lata, potem Hudson jeszcze kilka razy trafiał z rąk do rąk. W 2015 r. auto trafiło do Eda Souersa, kolekcjonera i przy okazji człowieka obeznanego z tym rzadkim samochodem. Wtedy widoczny na zdjęciach egzemplarz przeszedł renowację, dzięki której wygląda, jakby dopiero opuścił salon sprzedaży.

Hudson Italia
fot. Darin Schnabel, RM Sotheby’s

Samochód będzie można wylicytować na aukcji, która odbędzie się w dniach 23-24 października tego roku (ta konkretna licytacja odbędzie się 24.10, w sobotę). Co nie dziwi, trzeba przygotować się na konkretny wydatek – dom aukcyjny RM Sotheby’s szacuje, że Hudson Italia może się sprzedać za 350-450 tys. dol., co według dzisiejszego kursu dolara przekłada się na 1,33-1,71 mln zł. To chyba lepsza inwestycja niż BMW M3 E30 za milion?

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać