Ciekawostki

Senior, najeźdźca, dyktator i inne. Takich nazw w motoryzacji już nigdy nie zobaczymy

Ciekawostki 09.10.2019 209 interakcji
Piotr Szary
Piotr Szary 09.10.2019

Senior, najeźdźca, dyktator i inne. Takich nazw w motoryzacji już nigdy nie zobaczymy

Piotr Szary
Piotr Szary09.10.2019
209 interakcji Dołącz do dyskusji

Motoryzacja zmienia się w niemal każdym zakresie, który możemy sobie wyobrazić. Dotyczy to także nazw poszczególnych modeli. Z niektórymi już nigdy nie będziemy mieli do czynienia w nowych autach.

Oglądając, co ciekawego można kupić na portalu BringaTrailer.com, przypadkowo trafiłem na samochód Acadian Invader z 1964 r. Osoby, które miały już okazję zapoznać się z ebookiem „Wszystkie marki General Motors” mogą tę markę już kojarzyć, pozostałym zaś pozwolę sobie ją nieco przybliżyć.

Acadian został stworzony na potrzeby rynku kanadyjskiego w 1962 r.

Chodziło o to, by Kanadyjczykom zaoferować względnie niewielki pojazd w miejsce Pontiaca Tempest, który nie był tam oferowany. GM-owi nie przeszkadzało przy tym, by stylistyka Acadianów przypominała tę rodem z Pontiaców. Auta bazowały na platformie X-body stosowanej m.in. w Chevroletach. Pod maską można było znaleźć silniki R4, V6 lub V8.

Jedna z wersji Acadiana otrzymała nazwę Invader – „najeźdźca”.

W 1962 r. nikomu to nie przeszkadzało – nawet Kanadyjczykom, których kojarzy się głównie z mówienia „przepraszam” nawet jeśli to oni wpadną komuś pod samochód. Wyobrażacie sobie, by dziś, w dobie rozdmuchanej do granic możliwości poprawności politycznej wprowadzić na rynek „najeźdźcę”? Dodge Challenger Demon brzmi przy tym wyjątkowo niewinnie.

śmieszne nazwy samochodów
fot. 912Fan, BringaTrailer.com

Przykładów było więcej. Proszę: oto Dodge Senior.

Stary samochód dla starych ludz… STOP, JAK ŚMIESZ OCENIAĆ CZYJŚ WIEK! Widzicie, no nie da się, po prostu nie. Może jeszcze by przeszło nazwanie auta „Junior” (Nissan miał zresztą taki model), ale wzięcie czegoś z drugiego końca skali byłoby dziś absolutnie niedopuszczalne. Auta z taką nazwą nie kupiłby nikt (staram się ignorować wyciągniętą dłoń Tymona), a na dodatek połowa konkurentów rynkowych miałaby pole do popisu, by się z fury ponabijać.

śmieszne nazwy samochodów
fot. Carmengragnano, BringaTrailer.com

Oryginalny Dodge Senior nie był przy tym wcale głupim autem: wyglądał jak wszystko inne w 1929 r. (ba, może nawet lepiej), a pod maską skrywał rzędowy, 6-cylindrowy silnik o pojemności 3,7 l. Kierowca mógł odczytywać potrzebne informacje nie tylko z prędkościomierza, ale i wskaźnika poziomu paliwa, amperomierza i wskaźnika ciśnienia oleju (kto z was podałby w ciągu 5 sekund aktualnie produkowane auto, które ma te dwa ostatnie wskaźniki?).

Był też Studebaker Dictator.

Słowa „dyktator” może i używa się czasem w odniesieniu do projektantów ze świata mody, przyznacie jednak, że pierwsze skojarzenia są… zgoła inne. Dlatego też również i ta nazwa już nigdy nie powróci do świata motoryzacji.

Ten model Studebakera produkowano w latach 1927-1937. Nie było to jednak całkowicie nowe auto, a starszy Standard Six ze zmienioną nazwą – pojazd oferowano w różnych wersjach nadwozia oraz z 6- i 8-cylindrowymi silnikami.

śmieszne nazwy samochodów
Na zdjęciu model z 1930 r.

Producent tłumaczył, że miano „Dictator” wzięło się od „dictating the standard” (wyznaczać standard). Początkowo nie rodziło to w Stanach Zjednoczonych większych problemów, choć już wtedy nie było co liczyć na sprzedaż auta pod taką nazwą w większości państw europejskich. Kwestię tę rozwiązano poprzez reklamowanie auta na Starym Kontynencie pod nazwą Director.

1937 r. był ostatnim, w którym używano tej nazwy. Za powód zaprzestania jej używania podaje się Hitlera, który w tym okresie umacniał swoją władzę w III Rzeszy. Od tego roku powrócono do zarzuconej wcześniej nazwy Commander.

Na tym tle Landmaster od Hindustana to wyjątkowo niewinna nazwa.

Czymże jest bowiem „pan na włościach” wobec dyktatora? Tak czy owak, spróbujcie w 2019 r. wprowadzić coś takiego na rynek, to dostaniecie pomidorem w twarz szybciej niż zdążycie cokolwiek powiedzieć. Wiadomo: pan na włościach oznacza wyzysk i niewolnictwo, poza tym to przecież bogacz i dupek.

Hindustan Landmaster był w praktyce Morrisem Oxford II serii. Te napędzane 1,5-litrowymi silnikami auta produkowano w połowie lat 50. XX w.

śmieszne nazwy samochodów
Fotografia przedstawia Morrisa Oxford II serii, ale Hindustan Landmaster wyglądał w zasadzie identycznie.

Konstrukcyjnie zbliżonym modelem był Morris Isis.

Auto bazowało na Morrisie Oxford III serii, ale miało dłuższy rozstaw osi i 2,6-litrową rzędową „szóstkę” pod maską.

śmieszne nazwy samochodów

Oprócz koncernu BMC, nazwy Isis używała też Toyota – i to całkiem niedawno, ponieważ noszący tę nazwę van wszedł do produkcji w 2004 r. i produkowano go aż do… 2017 r. To już całkiem długo po tym, jak we znaki wielu ludziom dało się tzw. Państwo Islamskie, ale dla Japończyków najwyraźniej nie był to wystarczający powód, by bawić się w zmianę nazwy sporego, choć niespecjalnie mocnego (maks. 158 KM) auta.

śmieszne nazwy samochodów

Nie trzeba wcale skojarzeń z wojnami i polityką, by było źle. Możemy już nie zobaczyć żadnej „ognistej” nazwy.

Renault Fuego, Chrysler Crossfire (krzyżowy ogień, łoooo!), DeSoto Firesweep i Firedome… Kiedyś to były mocne, pożądane nazwy, szczególnie dla aut sportowych i tych wyższej klasy.

śmieszne nazwy samochodów
Gdy byłem mały, to Renault Fuego bardzo mi się podobało. W zasadzie nadal mi się podoba, tylko poprosiłbym bez fuego spod maski. Wiem, taki suchar że aż zęby bolą.

Dziś, w dobie powszechnego internetu, co i rusz docierają do nas kolejne wieści o płonących autach. Ogień przestał być pożądanym skojarzeniem. A spróbujcie tak nazwać auto elektryczne…

Dobra – żadnych żywiołów. Weźmy coś fajnego – sławę, znakomitość… Weźmy Chevroleta Celebrity.

Nie, nie, nie i jeszcze raz nie. Sława – niby ok. Znakomitość – również, choć oba te określenia są – co tu dużo mówić – nieco pretensjonalne w przypadku samochodu, szczególnie w przypadku kanciastego klunkra w postaci rzeczonego Chevroleta. Choć przyznam, że niektóre wersje były tak kompletnie od czapy (np. Eurosport VR Coupe), że nawet bym tym jeździł…

śmieszne nazwy samochodów
Na zdjęciu Chevrolet Celebrity w wersji Classic.

Poza tym jest jeszcze jeden problem: „Celebrity” oznacza też po prostu „celebrytę”. A celebryta dziś kojarzy się często z różnorakimi aferami, „byciem sławnym z powodu bycia sławnym”, nierzadko też z przekąsem używa się tego określenia by podkreślić, jak bardzo w naszej opinii ktoś nie zasłużył, by dotrzeć do medialnej sławy („phi, też mi celebryta”). Jeśli nawet nazwiecie kogoś znanego celebrytą w dobrej wierze, to może się okazać, że ten się obrazi. Cóż, zatem i dla celebryty w motoryzacji miejsca już nie ma.

Brak większości powyższych nazw w motoryzacji XXI w. to jeden z nielicznych motoryzacyjnych braków, który mi nie przeszkadza.

Jest tu jednak wyjątek: akurat wspomniane „ogniste” nazwy zawsze całkiem mi się podobały. Problem w tym, że nawet gdyby nie złe skojarzenia z nimi związane, to i tak nikt ich nie użyje na samochodzie elektrycznym, bo brzmiałoby to bezsensownie. Prawie tak bezsensownie, jakby ktoś nazwał elektryczny samochód „Turbo”. A nie, czekajcie…

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać