Klasyki / Ciekawostki

Fabrycznie nowy Ursus C-330 na sprzedaż za 100 tys. zł. Ktoś przez 44 lata trzymał go w garażu jako inwestycję

Klasyki / Ciekawostki 24.03.2020 2078 interakcji
Michał Koziar
Michał Koziar 24.03.2020

Fabrycznie nowy Ursus C-330 na sprzedaż za 100 tys. zł. Ktoś przez 44 lata trzymał go w garażu jako inwestycję

Michał Koziar
Michał Koziar24.03.2020
2078 interakcji Dołącz do dyskusji

Według ogłoszenia właściciel traktował ten traktor jako inwestycję. Co by nie mówić, faktycznie wygląda jak prosto z Agromy.

Fabrycznie nowe Maluchy to już pospolity widok. Czasami trafiają się też Polonezy czy Duże Fiaty. Wszystkie te auta łączy jedno – absurdalnie wysokie ceny i niskie szanse na sprzedaż. Tym razem sytuacja jest nieco inna, bo w roli bezcennego polskiego klasyka występuje traktor – Ursus C-330.

Przypomnę tylko w skrócie czym jest ten ciągnik. To najpopularniejszy wariant rozwojowy udanego lekkiego traktora wprowadzonego na rynek w 1959 r., Ursusa C-325. Po drodze, przed najbardziej długowieczną 330-tką, w 1963 r, pojawił się jeszcze model C-328. Jak się okazało, konstrukcja Ursusa w swoich kolejnych wcieleniach przetrwała aż do 1993 r., a ostatni model nazywał się C-330M. Interesująca nas dzisiaj 330-tka była produkowana od 1967 do 1987 r.

ursus c-330 fabrycznie nowy
Zrzut ekranu z ogłoszenia.
Źródło: Allegro Lokalnie
Autor: ANTYCZEK75

Niby zwykły ciągnik, ale jednak coś więcej.

Fabrycznie nowy traktor został wystawiony w miejscowości Chrusty pod Kielcami i kosztuje prawie 100 tys. zł. Ten model sam w sobie nie jest oczywiście pojazdem unikalnym. Po dziś dzień na wsi można spotkać Ursusy C-330 i C-330M ciężko pracujące na roli. Niezwykłość egzemplarza z Chrustów wynika z doskonałego stanu zachowania.

Ten ciągnik z 1976 r. został kupiony i od razu schowany do garażu. Podobno właściciel traktował go jak inwestycję. W związku z tym regularnie go przepalał i zachował wszystkie papiery. Co lepsze, ten traktor załapał się na ostatni wypust krótkich polskich tablic rejestracyjnych. To musiał być rzut na taśmę, popularne i lubiane przez graciarzy czarne blachy zostały wprowadzone właśnie w 1976 r. One same w sobie mają wartość kolekcjonerską, której dodaje jeszcze fakt, że z czasem z ciągników zupełnie zniknęły jakiekolwiek tablice montowane z przodu.

ursus c-330 fabrycznie nowy
Zrzut ekranu z ogłoszenia.
Źródło: Allegro Lokalnie
Autor: ANTYCZEK75

Rewelacyjny stan, ale czy warto?

Pojazd faktycznie jest w rewelacyjnym stanie, zwłaszcza w porównaniu z egzemplarzami, które nadal pracują. Oczywiście tu i tam czas odbił swoje piętno, widać jakieś odpryski farby, czy utlenienia. Mimo wszystko raczej nie będzie łatwo znaleźć drugiego tak wspaniale zachowanego egzemplarza, który ma nawet metkę z tyłu siedzenia. Chciałbym poznać pierwszego właściciela tego pojazdu i z nim porozmawiać jak to się stało. Jakim cudem w PRL, kiedy wiecznie brakowało pojazdów wszelkiego rodzaju, stwierdził, że kupi ciągnik i ukryje go w garażu jako inwestycję? Może liczył na wzrost cen na rynku wtórnym? W końcu Maluchy na giełdzie bywały sporo droższe niż w Polmozbycie. Nawet w latach 70., czyli czasach Gierkowskiej prosperity, fabryki często nie nadążały z produkcją.

Dopuszczam też oczywiście pesymistyczną opcję. Nie znam się na ciągnikach, technice ich malowania, nie wiem czy farba powinna mieć fakturę sugerującą nakładanie ręką. Nie mam też pojęcia jak wyglądają traktory po remoncie, a jak fabrycznie nowe. Zatem czy ten ciągnik może być po prostu ładnie odrestaurowanym egzemplarzem? Nie wiem, ale w końcu czasem w polskich autach handlarze owijają siedzenia folią z Ikei by oferować je jako nowe lub prawie nowe. Wierzę jednak, że w przypadku tego Ursusa ktoś lepiej znający się na sprzęcie rolniczym rozwieje w komentarzach moje wątpliwości.

ursus c-330 fabrycznie nowy
Zrzut ekranu z ogłoszenia.
Źródło: Allegro Lokalnie
Autor: ANTYCZEK75

Pytanie tylko, czy 100 tys. zł jest realną ceną. To ogromna kwota za Ursusa C-330. Z drugiej strony, wielu rolników bardzo ceni sobie ciągniki ze starej produkcji, może też trafić się jakiś zapalony kolekcjoner. Ja bym tyle nie dał, ale to chyba każdy wie. Od jednego ładnego egzemplarza wolę dziesięć zgruzowanych.

Zdjęcie główne pochodzi z Wikipedii. Jego autorem jest Paweł Marynowski. Zostało opublikowane na mocy licencji CC BY-SA 3.0

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać