REKLAMA
  1. Autoblog
  2. Felietony

Lepiej nie puszczać dzieci autokarem na ferie. One tam łamią przepisy

Zadzwoniła do mnie córka z obozu w ferie. Spytałem, czy zapina pasy w autokarze. Odpowiedź sprawiła, że wyrzuciłem fotelik. A teraz niezwykle płynnie przejdę z autokarów do cen dziecięcych fotelików i jeżdżenia miejskim autobusem.

17.01.2023
13:02
kontrola policyjna
REKLAMA
REKLAMA

Dobrze, tak naprawdę to niczego nie wyrzuciłem, bo nie bardzo miałem co wyrzucić, ale sprawa zapinania pasów w autokarze pokazuje, że żyjemy w pewnej utopii. Lubimy wierzyć w bezwzględne bezpieczeństwo, ale tylko tam, gdzie sprawę można załatwić pieniędzmi. W autokarze można sprawę załatwić minimalnym wysiłkiem, więc o tym nie pamiętamy.

Pasy bezpieczeństwa w autokarze

Co sezon policja informuje o możliwościach zlecenia kontroli autokaru, którym dzieci wyjeżdżają na obozy letnie lub zimowe. Troskliwi rodzice proszą o te kontrole, niesprawne autokary są eliminowane z ruchu i dzieci mogą wsiadać bezpieczne. A potem mogą w autokarze kompletnie zignorować obowiązek zapinania pasów bezpieczeństwa, bo mało kto podejmuje próbę zmuszenia 40-osobowej dziecięcej szarańczy do podróżowania w pasach. Przypomniałem córce by zapinała pasy w autokarze, a potem zacząłem się zastanawiać, ilu rodziców tego nie zrobiło, ale zamiast tego kupiło najdroższy na rynku fotelik.

Rozsądnie jest kupić najdroższy fotelik, najlepiej wielkiego SUV-a, można wtedy poczuć, że właściwie zadbało się o bezpieczeństwo. A potem fotelik jeździ przez ferie pusty, a dziecko jedzie autokarem kilkaset kilometrów przez Polskę z nogami na suficie i wszystko jest w porządku.

Kiedy dziecko jest bezpieczne?

Mam uczulenia na hasła w stylu zapinaj dziecku pasy, tak mocno, jak je kochasz. Sugerowanie ludziom, że jak zapomną zacisnąć pas na 100 proc., to nie kochają swojego dziecka, jest obrzydliwe. Oczywiście, że zapinam mocno pasy, bo tak stanowi instrukcja obsługi, a o miłości do swoich dzieci nikogo nie potrzebuję przekonywać.

Czy w ogóle istnieją ludzie, którzy słabiej kochają swoje dzieci i można ich rozpoznać akurat po niedbałym zapinaniu pasów? Łażą sobie po ulicach i chwalą się: ale je dziś poluzowałem. To pewnie ci sami, którzy wożą dzieci w Fiacie Seicento, brak miłości jest tam widoczny aż nadto. To nic, że wożą dziecko raz na tydzień boczną, wiejską drogą, wybrali za tani i za mały samochód. Na przeciwległym do nich biegunie byliby ci rodzice, którzy pasy zawsze zaciskają pas na trzy śmierci, a potem wesoło prują 180 km/h lewym pasem autostrady, bo na etapie wyboru fotelika i auta postawili na bezpieczeństwo. To są porządni rodzice.

Mam tylko pytanie filozoficzne, czy lepiej jest przewozić dziecko 2-tonowym autem w najtańszym foteliku, czy w Fiacie Panda, ale w foteliku najdroższym? Kiedy jest bardziej bezpieczne? I czy ktoś w wielkim SUV-ie i z najdroższym fotelikiem, może choć raz nie docisnąć pasów, czy taki czyn zniesie wszystkie jego zasługi na rzecz bezpieczeństwa? No i co z autobusami i autokarami?

Rodzic, który najbardziej kocha swoje dziecko ma duży, bezpieczny samochód, najdroższy fotelik i zawsze z pełną miłością dociska pasy bezpieczeństwa. A potem wysyła dziecko na ferie, gdzie ono codziennie nie zapina pasów w autokarze.

Zawsze kupuj właściwy fotelik

Presja na rzecz kupowania odpowiednich fotelików jest ogromna. Te zwykłe są już za zwykłe, od dawna bezpieczny fotelik, to taki ustawiany tyłem do kierunku jazdy. Wprawdzie prawdopodobieństwo wypadku jest bardzo niskie, ale musimy być maksymalnie zabezpieczeni na wypadek najgorszego. Nikt ci oczywiście w oczy tego nie powie, ale kupując tańszy fotelik nie wykazujesz się najwyższym poziomem troski o bezpieczeństwo.

Gdy człowiek naczyta się o fotelikach, zaczyna wątpić, czy w ogóle dziecko należy przewozić autobusem.

Czy wolno jechać z dzieckiem autobusem?

Jeśli stopień dociśnięcia pasów w foteliku to kwestia miłości, to co powiedzieć o podróżowaniu miejskim autobusem? Czy ludzie wożący dzieci komunikacją publiczną kochają znacznie mniej swoje dzieci, niż ci w samochodach? Tam nie ma pasów, nie ma co docisnąć z miłości, a w dodatku na około jest twardo. Przecież niebezpieczna sytuacja może wydarzyć się zawsze, po to właśnie kupujemy najdroższy fotelik. Czy ci ludzie w autobusach tego nie wiedzą?

Ludzie wożący swoje dzieci bez fotelików są głupi, tak kiedyś usłyszałem na szkoleniu od ratownika medycznego i oczywiście, że się z tym zgadzam. Wypadałoby tylko zakazać podróżowania dzieci komunikacją publiczną, bo tam żadnych fotelików nie ma. Za to są zwolnienia z opłat za przejazd dla dzieci w wieku szkolnym, czyli także tych, które powinny jeszcze korzystać z urządzeń przytrzymujących. Może ktoś mi wytłumaczy, czy codzienny dojazd i powrót ze szkoły autobusem to jest narażanie dziecka na tragiczne niebezpieczeństwo, bo w kwestiach bezpieczeństwa bywam zagubiony. Skoro zaciśnięte pasy to pełna miłość, niedociśnięte to mniejsza miłość, to jaki poziom miłości prezentuje autobus, w którym fotelika, ani żadnych podstawek stosować nie trzeba?

Czy jeden raz to nie zdrada zasad?

Jeszcze na deser z filozoficznymi pytaniami zostawiłem okazjonalny przejazd samochodem osobowym bez fotelika i z małym dzieckiem. Jadę z małym dzieckiem autobusem w jedną stronę, z powrotem podwozi nas znajomy samochodem, ale bez fotelika, bo przecież nie wezmę fotelika do autobusu. Oczywiście, że złamałem przepisy i powinienem udać się na autobus, żeby ich nie złamać. Tylko czy w autobusie dziecko jest bardziej bezpieczne, niż w samochodzie, tylko z tego powodu, że w nim nie łamię przepisów?

Jeśli trzeba unikać takiego niebezpiecznego podwożenia, to trzeba unikać autobusów w ogóle. Taksówek oczywiście też należy unikać, gdy przemieszcza się z dzieckiem. Nie trzeba w nich mieć fotelika, ale nie możemy zapomnieć, że niebezpieczeństwo nadchodzi niespodziewanie.

REKLAMA

Może podróżując z dzieckiem należy unikać autobusów i autokarów też, bo w autokarach dodatkowo łamiemy przepisy, zupełnie jak ja w samochodzie u znajomego. Co prowadzi do pytania, czy nie powinniśmy jeździć z dziećmi tymi autokarami i dociskać je pasami z pełną miłością?

Od 2007 roku każdy autokar, który chcemy zarejestrować, musi być wyposażony w pasy bezpieczeństwa. Jeśli pasy bezpieczeństwa są zamontowane, to istnieje też obowiązek ich zapinania. Proponuję, tuż po zleceniu kontroli stanu technicznego autokaru zadzwonić do dziecka i przypomnieć mu, że ma zapinać pasy. Inaczej cały nasz trud włożony w wybór fotelika zostanie zniesiony.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA