Ciekawostki

Gorące ogłoszenie sprzedaży. Ten Chrysler 300C rozpalił klientów

Ciekawostki 25.03.2023 117 interakcji
Grzegorz Karczmarz
Grzegorz Karczmarz 25.03.2023

Gorące ogłoszenie sprzedaży. Ten Chrysler 300C rozpalił klientów

Grzegorz Karczmarz
Grzegorz Karczmarz25.03.2023
117 interakcji Dołącz do dyskusji

Atmosfera wokół tego ogłoszenia sprzedaży Chryslera 300C musiała być gorąca. Trudno będzie przebić oferowanie auta, które akurat się pali.

To ogłoszenie o sprzedaży Chryslera 300C dowodzi, że jesteśmy zacofani, a trendy narzuca USA. Mogłoby się wydawać, że sami umiemy dawać patologiczne ogłoszenia, ale przebił nas mieszkaniec Memphis. Wystawił na sprzedaż auto z dość nietypowymi zdjęciami. Może to zamierzony zabieg marketingowy, a może nie miał czasu, bo robota dosłownie paliła mu się w rękach.Chrysler 300C

Dziwne ogłoszenia sprzedażowe

Co jakiś czas w ogłoszeniach sprzedażowych samochodów w internecie nadchodzi nowa mini moda. Wspaniałe są ogłoszenia z samochodowej myjni, szczególnie gdy samochód jest jeszcze w pianie. Niezwykle frapujące są też, gdy samochód jest fotografowany jeszcze na lawecie. Handlarz musi być tak zarobiony, że nie ma czasu zjechać sprzedawanym autem. Tu nie ma co oglądać, co pan tu będziesz patrzył, samochodu pan nie widziałeś, czy co?

Szczególnym sentymentem darzę też zdjęcia z miejsca wypadku, któremu uległo sprzedawane auto. Jest to szczera i dogłębnie uczciwa manifestacja stanu pojazdu. Nabywca nie będzie miał wątpliwości, czy auto uderzyło w przystanek, czy w płog. Docenić należy też, że sprzedawca może wciąż znajdować się w stanie szoku po uderzeniu. Mimo to zdołał wykonać dokumentację zdjęciową na miejscu zdarzenia i uznać, że to właśnie ona najlepiej zobrazuje stan pojazdu. Podobne pobudki musiały kierować sprzedającym Chryslera 300C.

Chrysler 300C na sprzedaż

Jeśli dobrze rozumiem lokalną gwarę z Memphis, samochód zapalił się w drodze z warsztatu. Mimo tego gasił go mechanik, chyba. Czyli płonącym autem wrócono się do mechanika. To się nazywa wiara w gwarancję. Mechanik gasił (chyba) auto, a właściciel uznał za stosowne robić zdjęcia. Użył ich w ogłoszeniu o sprzedaży samochodu. Jeśli wątpicie w tę strategię marketingową, to niepotrzebnie. Samochód został sprzedany.

Trudno wprawdzie orzec, co zdecydowało o pomyślnej transakcji, atutów było wiele. Ten Chrysler 300C był wyposażony w silnik HEMI, czyli powinno być to V8, a właściciel zatroszczył się o szczegóły i podał nawet, ile to auto pali. W ogłoszeniu napisał również, ile weźmie za auto najmniej, mimo że wystawił je z zupełnie inną ceną. Pozornie niezbyt to mądre, ale przecież osiągnął swój cel, samochód sprzedał. Mógłby dodać jeszcze jako ciekawostkę, że to auto występowało również jako Lancia Thema, a w jednej z wersji rozpędzało się w 4 sekundy do setki. Najwidoczniej ciekawostki były zbędne, i tak zbladłyby w cieniu zdjęć z pożaru.

To było ogłoszenie gorące jak kartofelek. Polscy handlarze samochodowi mogą się tylko uczyć tych technik sprzedaży. Uczciwość przede wszystkim oraz wierne dokumentowanie uszkodzeń są gwarancją rynkowego sukcesu.

Czytaj dalej:

Mistrzowie fotografii motoryzacyjnej w akcji: 7 grzechów głównych przy fotografowaniu aut na sprzedaż

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać