REKLAMA
  1. Autoblog
  2. Wiadomości

Internet ma nowego bohatera. Kierowca BMW skasował przystanek jadąc z prędkością pieszego

Zloty motoryzacyjne są wspaniałą okazją do tego, żeby pokazać większej niż zwykle grupie osób, że niespecjalnie potrafimy prowadzić. Na przykład... demolując kompletnie przystanek autobusowy, mając na liczniku prędkość zbliżoną do tej, którą wiejski listonosz na rowerze uznałby za mało imponującą.

16.08.2023
12:38
Internet ma nowego bohatera. Kierowca BMW skasował przystanek jadąc z prędkością pieszego
REKLAMA
REKLAMA

Przed popisem należy oczywiście zadbać o to, żeby na bocznej szybie przykleić nasz nick z Instagrama - inaczej popis nie będzie się liczył i ze sławy nici.

Dobra, ale co się dokładnie stało?

BMW zmiotło przystanek. Chociaż prawie nie jechało.

Najwyraźniej moda na mustangowe wyloty z jezdni dotarła i do nas, ale niestety mało u nas Mustangów, więc musi wystarczyć niemiecka Piątka. Przepis na sukces, który pokazał bohater nagrania zataczającego coraz szersze kręgi po internecie, jest prosty i wygląda tak: palimy gumę, puszczamy hamulec, orientujemy się, że coś jest nie tak, zaczynamy kręcić kierownicą, orientujemy się, że w sumie chyba nie mamy umiejętności, żeby z tego poślizgu przy 8 km/h wyjść, po czym godzimy się z wypadnięciem z drogi i staranowaniem przystanku. Akcja nagrania ma miejsce w Gliwicach, ale lokalizacja wydarzenia dla całej idei ma raczej ograniczone znaczenie - podejrzewam, że zadziała globalnie.

Żeby jednak mieć pewność, że nasz wyczyn nie przejdzie bez echa, powinniśmy ten manewr wykonać z pasażerem w środku, a także w otoczeniu gapiów, którzy całość uwiecznią i wrzucą do sieci. Jeśli upewniliśmy się, że wszystkie niezbędne elementy są na miejscu, możemy ruszać w przystanek i spokojnie czekać na przyjazd policji i straży pożarnej. Starajmy się tylko nie patrzeć na strażaków, którzy śmieją się do rozpuku nad obitymi zwłokami naszego BMW. Oraz na policjantów, którzy zatrzymają nam prawo jazdy i skierują dalej sprawę do sądu.

Efekt uboczny - poza tym, że przez jakiś czas nie będziemy mogli legalnie prowadzić auta - będzie taki, że wszyscy będą mieli nas za ekstremalnie kiepskiego kierowcę. Ale fejm zdobyty, może za jakiś czas zapomną. A może nie - oby.

Istnieje przy tym jeszcze opcja, że wyczyn kierowcy BMW wcale nie był wypadkiem przy pracy.

Kto wie - może chciał w ten sposób wyrazić sprzeciw przeciwko próbom przestawiania się miast z transportu indywidualnego na transport publiczny? Możliwe, że najbardziej uciskana w Polsce grupa, tj. heteroseksualny biały katolik kierowca przeszła od oburzonych słów do czynów i zamierza walczyć z komunistycznym transportem zbiorowym - przystanek po przystanku.

Wprawdzie wybierają do tego dość drogie samochody, ale jak widać - nie ma takich poświęceń, na które nie są gotowi w walce o swoją sprawę.

REKLAMA
REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA