REKLAMA
  1. Autoblog
  2. Ciekawostki

O tym, jak tropiłem znikające 350 tys. samochodów. Zniknęły przez benzynę E10 i to wielokrotnie

Zupełnie jakby zniknęło 350 tys. samochodów - taka ma być korzyść z wprowadzenia benzyny E10 o liczbie oktanowej 95. Spróbowałem dotrzeć do źródeł tego pasjonującego stwierdzenia, lecz oryginalny kalkulator pozostaje dobrze ukryty.

09.01.2024
20:01
350 tys. pojazdów
REKLAMA
REKLAMA

Uprzedzam, nie znalazłem tych samochodów, a śledztwo jest śmiertelnie nudne. Żeby nie było, że nie uprzedzałem.

Wydarzyło się tak, że w kilku miejscach w internecie przeczytałem, iż niedawne wprowadzenie do obrotu benzyny E10 spowoduje takie zmniejszenie emisji dwutlenku węgla, że jest to równe temu, jakby zniknęło 350 tys. samochodów. Tak dobrze ma być. Nie ma to wielkiego znaczenia, czy jest to ekwiwalent zniknięcia 300 czy 400 tys. pojazdów, bo jest to po prostu jakaś figura retoryczna, z której korzysta się w celu uzasadnienia zmiany paliwa. Ktoś to jednak musiał policzyć. Przyjęcie założeń, żeby wyjść na taki wynik, nie jest specjalnie trudne, ale mnie zastanowiło, kto trzymał kalkulator. Media powoływały się dane Suzuki.

Dlaczego 350 tys. samochodów ma zniknąć?

Żadne samochody nie znikną, to jest oczywiste. Takie przedstawienie danych ma obrazowo przedstawić korzyści ze zwiększenia zawartości biokomponentów w benzynie 95-oktanowej. Im więcej biokomponentów, tym mniej dwutlenku węgla w produktach spalania. Wystarczy przyjąć jakieś założenia co do zużycia paliwa przeciętnego samochodu i wielkości sprzedaży paliw, a otrzymamy jakiś wynik. Nic mądrego on nie mówi, ma tylko pokazać, że liczba jest duża, to znaczy, że będzie dużo lepiej.

Myślę, że założenie, iż uzyskane korzyści będą równe akurat emisji z 350 tys. pojazdów, jest cokolwiek karkołomne, ale nie mnie to oceniać. To znaczy mnie, ale wyjątkowo daruje sobie analizowanie, czy wprowadzenia paliwa E10 na nasz rynek znacząco ograniczy emisję dwutlenku węgla, dzięki czemu ograniczony zostanie efekt cieplarniany i niedługo nie spłoniemy żywcem. Przecież od tego mamy naukowców i oni to na pewno policzyli, i na pewno są gotowi do odpowiedzi, czy te 350 tys. aut ma zniknąć ogółem, rocznie, czy jakoś inaczej.

Chciałem zobaczyć tych naukowców, ale liczne cytaty nie wskazywały, kto liczył. Media wskazywały na Suzuki.

Suzuki niczego nie liczyło

Autorzy tych tekstów niczego nie liczyli, podawali tę liczbę i jako źródło wskazywali Suzuki. "Jak wynika z danych firmy Suzuki" - tak pisano. Wydało mi się trochę dziwne, żeby akurat Suzuki zajmowało się liczeniem skutków wprowadzenia E10 w Polsce. Trzeba byłoby za jakieś badania płacić, koszty ponosić, a zysk wyszedłby raczej umiarkowany.

Dość niespodziewanie znalazłem taką informację na stronie Suzuki. W sekcji poświęconej temu rodzajowi paliwa polska strona Suzuki faktycznie podaje, iż:

Środki transportu mogą zmniejszyć emisję CO2 nawet o 750 000 ton rocznie, co ma takie same skutki jak zmniejszenie liczby pojazdów o 350 000 szt.

Tylko że znowu nie ma źródła tej informacji, to nie są dane Suzuki. Przekaz o ekwiwalencie 350 tys. pojazdów jest popularny w internecie. Okazuje się, że fraza "zmniejszenie liczby o 350 tys." nie ma związku z Suzuki, ale jest w internecie obecna od dawna, szczególnie w jego anglojęzycznej części.

Dealerzy samochodowi wiedzieli to już 4 lata wcześniej

Szybko dało się ustalić, że informacja o 350 tys. sztuk znikających pojazdów pochodzi z Wielkiej Brytanii. Posługuje się nią spora liczba dealerów samochodowych i organizacji z sektora motoryzacji, ale nie tylko z tej branży. Informacji o wprowadzaniu paliwa E10 w Wielkiej Brytanii bardzo często towarzyszyła i ta, że oszczędności w emisji dwutlenku węgla będą równe zniknięciu 350 tys. pojazdów. Jest tylko jedna różnica w stosunku do polskich wiadomości. Brytyjskie wieści pochodziły sprzed 3 lat.

Ustalenie źródła nie było takie trudne. W 2021 roku brytyjski rząd informował o korzyściach płynących z wprowadzenia benzyny E10. Identycznie jak w 2024 r. w Polsce. Będzie tak dobrze, jakby zniknęło 350 tys. samochodów. Zaczął nawet używać tego sformułowania już wcześniej, bo w 2020 r., gdy dopiero zapowiadał wprowadzenie takiego paliwa. Używał go ówczesny minister transportu Grant Shapps. Brzmiało tak:

Wprowadzenie benzyny E10 na brytyjskich drogach mogłoby zmniejszyć emisję CO2 z transportu o 750 000 ton rocznie – co równa się usunięciu z dróg 350 000 samochodów lub wszystkich samochodów w North Yorkshire

Końcówka mówiąca o North Yorkshire nie utrzymała się w internecie, szybko zniknęła z medialnych kopii tego przekazu. Widocznie zbyt mało osób wie, ile samochodów jeździ w tym hrabstwie. Za to "znikanie 350 tys. aut" jest wszędzie.

Można znaleźć to porównanie w serwisach z przeglądem codziennych wydarzeń, a także w dokumentach o mądrych nazwach typu "Plan redukcji węgla", "Dekarbonizacja transportu" albo na stronach organizacji pozarządowych. Następuje nawet pewne zapętlenie, gdy rządowe strony kierują do obszernego raportu — rządowego oczywiście — w którym pada to samo sformułowanie o 350 tys. pojazdów, a jako źródło tej wiadomości, podana jest z powrotem rządowa strona. Rząd linkuje więc do dokumentu, a w przypisach tego dokumentu linkuje do siebie samego.

Natomiast w dokumencie opisanym jako ocena wpływu wprowadzenia paliwa E10 na rynek żadne odniesienie do 350 tys. pojazdów się nie pojawia, choć byłoby naturalne źródło takiej informacji. Co jest o tyle interesujące, że jest to dokument niezwykle szczegółowy, pochylający się nad wieloma aspektami tej reformy.

Wygląda na to, że Grant Schapps wyciągnął to porównanie z kapelusza, choć wydaje się, że jednak ktoś musiał mu to policzyć. Znikające 350 tys. pojazdów to jest bardzo popularna liczba, nie tylko w Wielkiej Brytanii, czy w Polsce.

350 tys. znikających samochodów to popularna liczba

Tropienie 350 tys. znikających samochodów w internecie to pasjonujące zajecie, a 350 tys. to jest niezwykle popularna liczba. Okazuje się, że w Thompsons w pobliżu Houston w Teksasie, istnieje projekt Petra Nova. Stworzono go, żeby wyłapywać dwutlenek węgla z jednego kotła elektrowni węglowej. Zupełnym przypadkiem umożliwia on wychwytywanie tylu ton dwutlenku węgla, że jest to ekwiwalent usunięcia 350 tys. samochodów z ulic, ale dziennie. Ale przypadek. Z pewnością jest to tylko zbieżność liczb i po prostu brytyjskiemu ministrowi wyszło z wyliczeń to samo, tyle że już nie dziennie, a rocznie.

REKLAMA

Udało mi się też znaleźć inną liczbę. W trakcie dyskusji o paliwach E10, lecz w Irlandii, też była mowa o znikaniu samochodów. Pisano wtedy, że wprowadzenie paliwa tego typu pozwoli na redukcję dwutlenku węgla o 90 tys. ton rocznie. Natomiast mnożono trochę inaczej, bo miało to być równe zniknięciu 50 tys. sztuk samochodów. Przelicznik nie był więc identyczny z brytyjskim, trudno więc założyć, że ktoś od kogoś ściągał. Może ściągał, ale chciał, żeby go nie przyłapano, bo brytyjskiemu ministrowi wychodziło, że 107 tys. ton dwutlenku węgla likwiduje 50 tys. pojazdów, a Irlandczykom, że robi to już 90 tys. ton. Nietrudno zgadnąć, że źródła tej informacji również nie podano.

Sformułowanie o zniknięciu 350 tys. samochodów robi wspaniałą karierę już od kilku lat, także poza granicami naszego kraju. Mam cichą nadzieję, że kiedyś odnajdę oryginalny dokument, z którego taką liczbę wziął brytyjski minister transportu i puścił w obieg. Zrobił to tak skutecznie, że krąży do tej pory. Dla powielających chyba nie ma znaczenia, że wyliczenia dla Wielkiej Brytanii i Polski powinny się znacznie różnić, ze względu na rozmiary flot. Jakbym był lobbystą, to rozdawałbym takie bon moty politykom w kopertach. Przy odrobinie szczęścia jedno z nich trafiłoby do rządowych dokumentów, a potem rozniosłoby się na cały świat.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA