REKLAMA

Zmuszali tysiące ludzi do oszukiwania innych w internecie. Powstał straszny obóz pracy

Bardzo często nie przez przypadek postrzegamy oszustów jako osoby cyniczne, wyrachowane i działające bez skrupułów. W Azji cyberprzestępcy jednocześnie okradali innych i sami byli ofiarami gangów zlecających kradzieże.

Zmuszali tysiące ludzi do oszukiwania innych w internecie. Powstał straszny obóz pracy
REKLAMA

Schemat był bardzo podobny do tego, który wykorzystywany jest przy atakach na Polaków, tyle że konsekwencje były znacznie bardziej tragiczne. Wszystko zaczynało się od obietnicy dobrze płatnej biurowej pracy. Wystarczyło przyjechać do Tajlandii i zacząć nowe, lepsze życie. Skuszeni wizją czekającego na nich dobrobytu mieszkańcy wielu krajów Azji, ale też Afryki i Europy, wpadali w prawdziwą pułapkę.

REKLAMA

Z Tajlandii byli wywożeni do Mjanmy. Ich paszporty były zabierane, a oni siłą zmuszani do popełniania internetowych oszustw. Przez 16 godzin dziennie manipulowali, wyłudzali i kradli dane. Ucieczka z pilnie strzeżonego kompleksu była niemożliwa. Kto nie radził sobie i odmawiał wykonywania poleceń, był torturowany i głodzony.

W obietnicę rozwoju kariery uwierzył m.in. chiński aktor, którego oszuści – a zapewne raczej inne ofiary – skusili ofertą castingu do filmu kręconego w Tajlandii. Mężczyznę porwano, ale starania rodziny doprowadziły do jego uwolnienia. Zaczęły się też naciski na tamtejszy rząd, by zaczął walkę z gangami. W lutym Tajlandia odcięła dopływ prądu do pięciu regionów Mjanmy, uderzając w ten sposób w miejsca, gdzie kwitł proceder.

W lutym uwolniono 7 tys. osób, które padły ofiarą niewolniczej pracy. Z Mjanmy miały trafić do Tajlandii. W praktyce opuszczając jedno piekło, wylądowały w drugim. Tymczasowe obozy doprowadziły do poważnego kryzysu humanitarnego – donosi The Associated Press.

Setki stłoczonych ma dostęp do zaledwie kilku toalet

Wiele osób kaszle, ma gorączkę. Władze Tajlandii tłumaczą, że mogą przyjąć do siebie tylko tych, którzy natychmiast odesłani zostaną do swojego kraju. Konieczna jest więc interwencja ambasad, ale nie tylko to jest problemem – Tajlandia może wpuścić do siebie zaledwie 300 osób dziennie. The Associated Press podaje, że wśród przetrzymywanych są obywatele 29 państw, w tym Filipin, Kenii czy Czech. Ok. 130 Etiopczyków utknęło w bazie wojskowej, bo nie było ich stać na wykup biletu wartego 600 dol.  

Niewiele wskazuje na to, by wypuszczenie grupy 7 tys. ofiar niewolniczej pracy cokolwiek zmieniło w regionie. Najprawdopodobniej nie doszło do likwidacji kompleksów, w których przetrzymywani są inni. Zajmujący się pomocą zwracają uwagę, że potrzeba szerszych działań, których dotychczas brakowało. Uwolnienie części – na dodatek z olbrzymimi dalszymi problemami – to zaledwie kropla w morzu potrzeb, jeśli dalej więzionych może być tysiące ludzi.

REKLAMA

Więcej o oszustwach przeczytasz na Spider's Web:

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-03-10T08:25:01+01:00
Aktualizacja: 2025-03-09T07:14:00+01:00
Aktualizacja: 2025-03-08T16:13:00+01:00
Aktualizacja: 2025-03-08T16:03:00+01:00
Aktualizacja: 2025-03-07T18:33:22+01:00
Aktualizacja: 2025-03-07T16:52:12+01:00
Aktualizacja: 2025-03-07T16:50:39+01:00
Aktualizacja: 2025-03-07T15:08:15+01:00
Aktualizacja: 2025-03-07T12:45:49+01:00
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA