REKLAMA

Nadal nie lubię macOS-a. Ale odkryłem nową rzecz, którą deklasuje Windowsa

Windows to system, którego filozofia interfejsu wywodzi się z kilkudziesięcioletniej historii. Każdy, kto miał wcześniej styczność z komputerami, migiem się w Windowsie odnajduje. A co, jeśli to pierwszy komputer?

macOS 12 Monterey iOS 15.1 iPadOS 15.1
REKLAMA

Tak się składa, że kupiłem już drugi komputer Mac. Pierwszą najtańszą wersję małego MacBooka Air kupiłem do pracy - w sensie nie po to, by na nim pracować, a by wykorzystywać ten komputer, gdy tworzę jakiś materiał związany z Apple’em. Bym mógł łatwo i szybko wykonać zrzuty ekranowe czy sprawdzić, jak coś działa. Tego drugiego kupiłem jednak już do celów użytkowych.

REKLAMA

Nie, nie dla siebie, nadal wygodniej mi się pracuje na innym sprzęcie. Tym niemniej członek mojej najbliższej rodziny potrzebował nowy komputer, bo bieżący jest stary i fatalnej jakości. To osoba nieco starsza, więc potrzebowałem kupić coś z dużym i bardzo czytelnym ekranem. A że ta osoba używa już (i lubi) iPhone’a, iPada i Apple TV uznałem, że najlepszym wyborem będzie większa wersja MacBooka Air. Dodatkową motywacją do zakupu był niedawny służbowy wylot do Stanów Zjednoczonych, gdzie sprzęty Apple’a są znacznie tańsze.

MacBook Air 15
MacBook Air 15. Tu wypożyczony do testów egzemplarz, podobnego właśnie nabyłem

Moja najbliższa rodzina jakoś tak ma, że z elektroniką jest na bakier. Nieco przespała cyfrową rewolucję, nadganiając teraz zaległości. Tak po prawdzie najchętniej tej osobie kupiłbym Chromebooka, z uwagi na prostotę obsługi i łatwość administracji. No ale ów Chromebook do pracy by niestety nie wystarczył - w grę wchodziły tylko laptopy z macOS-em lub Windowsem.

Przewagi systemu macOS nad systemem Windows są oczywiste. Podobnie jak atuty systemu Microsoftu nad oprogramowaniem MacBooka.

MacOS i Windows to platformy bardzo dojrzałe, mające za sobą wiele lat historii. Oba systemy używane są przez konsumentów, w przedsiębiorstwach, przez programistów i specjalistów, są już gruntownie przetestowane, wręcz już dla większości mało ekscytujące. I trudno już jasno wskazać który system jest lepszy. Choć łatwo oceniać różniące je elementy i subiektywnie porównać.

Dla przykładu systemowa wyszukiwarka. Ta w Windowsie to nieśmieszny żart w porównaniu do tej obecnej w macOS, jest nieczytelna, wolna i mało funkcjonalna. Z kolei nie jestem w stanie pojąć jak można używać z zadowoleniem makowego Findera, który w porównaniu do Eksploratora plików z Windows jest niewygodną zabawką. Z kolei uruchomienie ponowne komputera z Windows oznacza, że ten przywróci aplikacje na ekranie w kompletnie losowych miejscach - podczas gdy Mac utrzymuje porządek. Windows ma znacznie lepiej ogarniętą obsługę skrótami klawiszowymi. Mac gestami gładzika.

Użytkowników Maków informuję, że tak wygląda w Windowsie wyszukiwarka. Tak, my tu tak żyjemy

Możemy tak wymieniać i wymieniać. Dla czystej zabawy możemy się nawet pokłócić w komentarzach na temat wyższości jednego nad drugim lub spokojniej wskazywać czemu wolimy jedną platformę od drugiej. Myślę jednak, że dziś tak na serio to już nie da się wskazać obiektywnie lepszego systemu. Co najwyżej taki, który się subiektywnie preferuje. Ja mam nowy argument. Sam się temu dziwię, ale na korzyść Maca.

Dlaczego tu trzeba kliknąć dwa razy, a tu tylko raz?

To było pytanie mojej mamy, jak kilka lat temu uczyłem jej obsługi komputera z Windowsem. Konkretniej, Eksploratora plików. Ikony plików i folderów zaznacza się w nim pierwszym kliknięciem. Otwiera zaś podwójnym. Ale oprócz tego są w interfejsie kontrolki, a te się aktywuje pojedynczym kliknięciem. Dlaczego?

No właśnie, dlaczego? Załopotałem powiekami i w końcu wydusiłem nie wiem. Bo tak. Bo Eksplorator pików ewoluuje od dekad. Trudno nawet powiedzieć dziś bez wnikliwej historycznej analizy który jego moduł został dodany w której wersji Windowsa, skąd pochodził i jaka była jego pierwotna idea. Tak po prostu jest. Co więcej, nie może być inaczej! Wszystko ma działać tak, jak działało mniej więcej 20 lat temu, bo tak się już nauczyliśmy i takie odruchy mamy we krwi. Nie szkodzi, że to bez sensu i że to nielogiczne. No chyba że jest się moją mamą, dla której pierwszym Windowsem nie był Windows 3.11, Windows 95 czy Windows XP - a Windows 10. I która pyta czemu tu jest tak, a tu jest siak. To bez sensu, ma rację.

Stage manager w macOS to czysty chaos. W Windowsie rozmieszczanie okien po ekranie to ułamki sekund bez podnoszenia dłoni z klawiatury

Tych spostrzeżeń mojej szanownej rodzicielki było zresztą więcej. Na wszystkie wątpliwości mogłem tylko odpowiedzieć bo tak. Z jednej strony: takie świeże obserwacje były niezwykle fascynujące. Z drugiej jednak egoistycznie sprzeciwiałbym się większości zmianom sugerowanym przez moją mamę. No tak, to kompletnie nielogiczne. Ale tak już to robimy od ćwierć wieku.

Nie miałem takich pytań ucząc obsługi komputera Mac.

Spędziłem wieczór z obdarowaną osobą z rodziny, by pomóc jej skonfigurować i obsłużyć komputer. Podpiąć akcesoria, zalogować się na pocztę. Wyjaśnić, jak działa Dock, jak się manipuluje oknami, że Eksplorator plików to teraz Finder, takie tam podstawy. Dla przypomnienia, jest to osoba, dla której PC jest urządzeniem relatywnie obcym. I nie ukrywam, obserwowałem pierwsze interakcje jak urzeczony.

Jako zaawansowany użytkownik nie dostrzegałem pewnych szczegółów, które Mac ma świetnie pomyślane. Na przykład to, że to osoba starsza i z gorszym wzrokiem: potrząsnęła myszką, a Mac domyślił się o co chodzi i natychmiast powiększył kursor. Stwierdziła, że nie potrzebuje danego programiku - nie mogąc znaleźć od razu funkcji odinstaluj, przeciągnęła ją do kosza - Mac zrozumiał intencje i ją usunął.

Potem wspólnie zaczęliśmy uczyć się pracy. Ów Mac będzie wykorzystywany biurowo, z bardzo prostą obróbką zdjęć. Potrzebowaliśmy wysłać pakiet zdjęć do aplikacji webowej - okazało się, że zdjęcia są w formacie webp, którego aplikacja nie obsługuje. Mac automatycznie wyszarzył pliki podkreślając ich niezgodność, a pod menu kontekstowym pojawiła się od razu konwersja do JPG. W każdej chwili ten cudowny komputerek pomaga niekomputerowemu użytkownikowi się odnaleźć.

Windows jest w tym beznadziejny.

Uprzedzając niektóre komentarze: wszystko powyżej opisane jest w jakiejś formie w Windowsie dostępne. Tyle że trzeba to sobie ustawić, skonfigurować, przeklikać. Mając stały dostęp do Maca i PC z Windowsem wybieram do pracy ten drugi, bo jest w mojej ocenie znacznie wygodniejszy i szybszy w kontekście pracy. Ale też po części dlatego, że ja z Windowsem w bliskiej symbiozie jestem od dekad. Mam go pokonfigurowanego pod siebie bardzo drobiazgowo, uważam się za power usera.

macOS Sonoma
REKLAMA

MacOS jest dla mnie mniej wygodny i wolniejszy, choć również spędziłem dużo czasu, by go pod siebie dostosować. Tym niemniej niedawne doświadczenie dobitnie mnie utwierdziło w opinii, że Microsoft musi stanowczo popracować nad OOBE (out of box experience, czyli to, co użytkownik widzi w pierwszych dniach po uruchomieniu komputera).

Mac zakłada, że jego nowy użytkownik faktycznie jest nowy - i że trzeba zlikwidować tak wiele przeszkód, jak to tylko możliwe, by ten mógł zacząć wygodnie pracować. Windows zakłada, że jego użytkownik pracował już wiele lat z komputerami, i zamiast pomagać użytkownikowi wyświetla reklamy innych usług Microsoftu. Nie jestem pewien czy Apple zdoła mnie kiedykolwiek odciągnąć od Windowsa, bo chyba na tym etapie nie jest to możliwe - obie firmy są zbyt dobre w tym, co robią, by jedna platforma zdeklasowała drugą i skłoniła do migracji. Zaczynam jednak podejrzewać, że Microsoft może i nie straci swoich setek milionów użytkowników - ale z takim podejściem do OOBE prędko nowych nie zyska. Zwłaszcza że pod tym względem akurat Mac swojego konkurenta deklasuje.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA