Rewolucja ze spalonym wkracza do Ligi Mistrzów. Wreszcie będzie sprawiedliwie

System zwie się SAOT (semi-automated offside technology) i jest znakiem, że piłka nożna coraz dokładniej strzepuje kurz z zasiedziałej księgi zasad i coraz odważniej wkracza w XXI wiek. Z systemu VAR futbol korzysta od kilku lat i jest on już naturalnym elementem rozgrywki. Gdy pada gol z minimalnego spalonego albo w szybkiej akcji dochodzi do faulu, który trudno było dostrzec, jako kibic myślę sobie: "spoko, jest przecież VAR". Jego obecność mnie uspokaja, bo wiem, że skończy się sprawiedliwie.

VAR przydawał się też przy weryfikacji spalonych, po których padały gole. Od nowego sezonu Ligi Mistrzów każdy spalony będzie weryfikowany przez technologię.

Na koronie stadionu zamontowane jest 12 kamer, które non stop śledzą ruchy piłkarzy. A dokładniej 29 punktów na ciele każdego piłkarza. Informacje z tych punktów zbierają 50 razy na sekundę. Zakręciło się już w głowie? To teraz jeszcze lepsze: w samym środku piłki umieszczony jest czujnik, który informacje o swoim położeniu przekazuje 500 razy na sekundę.

Wszystkie te dane od razu generują informację o spalonym lub jego braku. System wysyła wygenerowany obraz ze stykowej sytuacji, a sędziowie VAR oceniają o spalonym i dają znać sędziemu. Tę samą animację zobaczą kibice na telebimach na stadionie oraz ci oglądający mecz w telewizji.

Ogłaszając tę decyzję, UEFA poszła śladami FIFY, która po raz pierwszy technologię SAOT wykorzysta podczas zbliżającego się mundialu w Katarze. Przy tamtej okazji opisałem szerzej, jak przebiegały zmiany w futbolu i jak działa technologia. Poniżej ten artykuł.

A UEFA przetestuje system już 10 sierpnia w meczu o Superpuchar Europy pomiędzy Eintrachtem Frankfurt i Realem Madryt.