Prochy aktora ze Star Treka przemycono na pokład Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. To była wielka tajemnica
James Doohan, aktor grający Scotty'ego w Star Treku, od 13 lat przebywa na pokładzie Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Jego prochy trafiły tam w tajemnicy. Jeszcze do niedawna wiedziało o tym zaledwie kilka osób.
Pamiętacie Scotty’ego ze Star Treka? Tego, którego można było poprosić o teleportację, mówiąc „Beam me up, Scotty”? Jak się okazuje, grający go aktor od 13 lat mieszka na swój sposób na pokładzie stacji kosmicznej.
James Doohan grał Scotty’ego w serialu Star Trek od 1966 do 1969 roku, a potem także w kilku kolejnych adaptacjach filmowych. Stanowił jedną z najbardziej charakterystycznych postaci wśród członków załogi statku Enterprise przemierzającego przestrzeń kosmiczną w XXIII wieku pod wodzą kapitana Kirka. Doohan zmarł w 2005 r. w wieku 85 lat. Jak mówi jego syn Chris, Doohan miał trzy pasje: kosmos, naukę i pociągi i zawsze marzył o tym, aby polecieć w przestrzeń kosmiczną.
Rodzina Scotty’ego posłuchała
Rodzina zmarłego postanowiła spełnić jego marzenie. W 2007 r. część jego prochów trafiła na chwilę w przestrzeń kosmiczną podczas lotu suborbitalnego. Ładunek następnie swobodnie opadł na powierzchnię Ziemi, gdzie znaleziono go trzy tygodnie później.
W 2008 r. odrobina prochów Doohana trafiła także na szczyt rakiety Falcon-1 zmierzającej w przestrzeń kosmiczną. Jednak rakieta pracowała prawidłowo tylko kilka minut po starcie i ostatecznie nie dotarła na orbitę. Tutaj jednak trzeba zaznaczyć, że w 2012 r. inna część prochów Doohana dotarła w przestrzeń kosmiczną na pokładzie Falcona 9, więc ostatecznie SpaceX wypełnił życzenie rodziny.
Teraz okazuje się, że Scotty jest także na ISS
O sprawie doniósł dziennik The Times, który poinformował, że odrobina szczątków Doohana już od 2008 r. okrążają Ziemię na pokładzie Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Co szczególnie ciekawe, prochy aktora trafiły tam nie do końca legalnie, a o całej sprawie wiedziało do niedawna jedynie kilka osób.
Okazuje się, że po nieudanym starcie Falcona-1 rodzina Doohana skontaktowała się z Richardem Garriottem, miliarderem i przedsiębiorcą, który zaledwie kilka dni później miał – jako jeden z pierwszych turystów kosmicznych – polecieć na pokład Międzynarodowej Stacji Kosmicznej, aby spędzić tam 12 dni.
Mimo tego, że Garriott już wtedy znajdował się w kwarantannie w centrum kosmicznym w Kazachstanie, udało się na czas dostarczyć mu odrobinę prochów Doohana.
Jak przemycić coś na stację kosmiczną
Tutaj jednak dopiero zaczęły się schody. Jak opisuje The Times, Garriott musiał w jakiś sposób przemycić prochy na pokład stacji kosmicznej, a cały ładunek lecący z astronautami był przed wylotem dokładnie sprawdzany.
Tuż przed startem Garriott wydrukował trzy karty ze zdjęciem Doohana, posypał je prochami, a następnie całość zalaminował. Tak przygotowane karty włożył między strony folderu z dokumentami, który miał ze sobą zabrać.
Aby nie wywoływać dodatkowych problemów i tarć między agencjami kosmicznymi, Garriott ostatecznie zabrał ze sobą karty pod warunkiem, że poprosi rodzinę aktora o to, aby raczej nie wspominała o tym publicznie.
Jak mówi syn Doohana w rozmowie z The Times, 13 lat po fakcie chyba już można o tym wspomnieć. Co się stało z kartami? Jedna z nich wróciła do rodziny wraz z Garriottem, druga została wypuszczona przez niego w przestrzeń kosmiczną i zapewne dawno spłonęła w atmosferze, a trzecia znajduje się na pokładzie stacji kosmicznej pod jednym z paneli podłogowych modułu Columbus.
Zważając na to, że Garriott umieścił ją tam w 2008 roku, to można śmiało stwierdzić, że Scotty już ponad 75 000 razy okrążył Ziemię, pokonując przy tym niemal 3 mld km.
Ten artykuł ukazał się po raz pierwszy na spidersweb.pl 29.12.2020 roku