Miało być tak: kupujemy grę na PS4 i Xbox One, a na PS5 i Xbox Series X gramy za darmo. Nie będzie
Jedną z zaprezentowanych wczoraj gier podczas programu Inside Xbox był Madden NFL 21. Produkcja raczej mało ciekawa dla polskiego gracza – a dziś rodząca największe kontrowersje i rzucająca nieprzyjemny cień na nową generację konsol.
Do premiery nowej generacji konsol do gier zostało już bardzo, bardzo niewiele. Już w te święta niektórzy z nas uruchomią po raz pierwszy znalezione pod choinką PlayStation 5 lub Xbox Series X. Nie wiem jak wy, ale ja czuję ogromną, infantylną wręcz ekscytację. Nie mogę się doczekać. Tylko co z grami na nowe konsole?
Przekaz od Microsoftu i Sony był dość jasny. Możemy bez obaw już dziś kupować gry na Xbox One lub PlayStation 4 – a w momencie gdy nabędziemy nową konsolę, bez problemu te gry zainstalujemy. Oczywiście wyłącznie w ramach jednego ekosystemu, Xboxa bądź PlayStation, ale to w zasadzie tyle. Dziś gramy w dana grę na umownych średnich ustawieniach graficznych, a na nowej konsoli w tą samą na umownych bardzo wysokich. Proste, łatwe do zrozumienia, sprawiedliwe i fair wobec graczy.
Tyle że nie. Electronic Arts nie zamierza współpracować. Za gry tego wydawnictwa będziemy płacić dwa razy.
A przynajmniej za jedną, choć najpewniej ta nie będzie wyjątkiem. Tematem wczorajszego odcinka Inside Xbox były multiplatformowe gry wideo z optymalizacjami pozwalającymi wykorzystać moc Xboxa Series X. Jednym z prezentowanych tytułów był Madden NFL 21 od EA Sports. To bardzo popularna na Zachodzie gra, choć u nas akurat się nie przyjęła – w Polsce amerykański futbol cieszy się znikomą popularnością.
O Maddenie mówią jednak dziś wszyscy, nawet ci, których sama gra nie obchodzi – i trudno się dziwić. Electronic Arts oświadczyło bowiem że tak, jak najbardziej osoby które zakupiły grę na Xbox One dostaną ją za darmo na Xbox Series X w wersji z wyższymi ustawieniami graficznymi. O PlayStation 4 i PlayStation 5 mowy jeszcze nie ma – ale głównie dlatego, że Sony jeszcze nie chce rozmawiać o grach na swoją konsolę. Możemy być niemal pewni, że na platformie Sony nie będzie atrakcyjniej, wszak Xbox i Electronic Arts to marketingowi partnerzy.
Tyle że jest pewien ogromny, głupi i niezrozumiały haczyk. Grę musimy kupić na Xbox One do 31 grudnia i odebrać ją na Xbox Series X do 31 marca. W przeciwnym razie możliwość aktualizacji gry do nowej wersji przepada.
Nie rozumiem. Nie ogarniam. Jakim cudem Sony i Microsoft w ogóle na coś takiego pozwalają?
Powierzchowna analiza problemu prowadzi do rzekomo oczywistych wniosków. Electronic Arts chce zarobić jak najwięcej na sprzedaży licencji za grę i skoro ma okazję sprzedać ten sam produkt dwa razy, to z tego korzysta. Tyle że przecież podobno nie tak to działa – o czym zresztą swego czasu przekonywało samo Electronic Arts.
To właśnie to wydawnictwo jako jedne z pierwszych otwarcie przyznało, że wpływy ze sprzedaży gier są nieporównywalnie niższe od późniejszych wpływów ze sprzedaży dodatków DLC i mikrotransakcji. To przecież właśnie to było motywacją do uruchomienia usług EA Access i Origin Access, w których w zamian za niską opłatę abonamentową zyskujemy dostęp do katalogu gier EA, wyłączając najświeższe nowości.
Dodatkowo szczerze wątpię (choć to już tylko moja intuicja), by społeczność fanów Maddena rwała się do kupowania płatnej aktualizacji wprowadzającej ładniejszą oprawę graficzną. To nie Battlefield czy Wiedźmin, względem których fani poza samą radością z zabawy oczekują przyjemności z podziwiania pięknych wirtualnych światów. Jestem przekonany, że większość nabywców Maddena na PS4 i Xboxa One po wymianie konsoli zamiast dopłacić zagra w starą wersję w trybie zgodności wstecznej.
To na razie tylko jeden mały Madden. Ale też bardzo zły PR dla Electronic Arts i rykoszetem dla konsol nowej generacji.
Nagle rodzi się masa pytań. Czy wydając kupę szmalu na nowy sprzęt będę mógł zagrać w moje ulubione gry? Czy to oznacza, że będę musiał trzymać obok telewizora starą i nową konsolę? Czy będę mógł grać online ze znajomymi z Xboxem One mając Xboxa Series X? Liczba pytań ze strony graczy będzie wyłącznie rosnąć. Podobnie jak wątpliwości względem wymiany sprzętu.
Nie rozumiem strategii Electronic Arts. Nie pojmuję motywacji do podjęcia takiej decyzji. Patrząc na wyniki finansowe wydawnictwa jasnym jest to, że prowadzą je ludzie którzy wiedzą jak nas namówić do wydawania pieniędzy – więc prawdopodobnie to ja czegoś nie rozumiem. No ale nic nie poradzę, zupełnie nie pojmuję. I jestem mocno zniesmaczony. Jestem przekonany, że wy również.