REKLAMA

Nauka nie dość, że się myli, to jeszcze się tego nie wstydzi. Wyjaśniam, dlaczego tak się dzieje

Zawsze sprawia mi dużo radości fakt, że pod moimi tekstami promującymi światopogląd naukowy toczy się gorąca dyskusja. Szczególnie cieszą mnie wypowiedzi przeciwników nauki i wątpiących w jej osiągnięcia. Dlaczego?

Nauka nie dość, że się myli, to jeszcze się tego nie wstydzi
REKLAMA
REKLAMA

Przede wszystkim dlatego, że sam fakt, że zdecydowali się wypowiedzieć pod tekstem w formie pisemnej oznacza, że mają czego bronić. A skoro tak, to znaczy, że poczuli się podświadomie zagrożeni - to normalna reakcja, zwana dysonansem poznawczym. To bolesne doświadczenie, ale mamy do tu czynienia z pierwszym krokiem ku rewizji własnych poglądów, często po prostu nieprzemyślanych lub narzuconych przez otoczenie albo przez rodziców.

Argumenty przytaczane przez przeciwników nauki można z grubsza podzielić na kilka powtarzających się nurtów i chwytów retorycznych. Omawiając wszystkie, zanudziłbym czytelników bardziej niż zwykle, więc dziś chciałem pokrótce omówić tylko jeden z nich: „Nauka się już myliła, to jaką mamy pewność że nie myli się i teraz?” (I w domyśle - „więc pewnie szczepionki zabijają maluszki”).

Nauka już się myliła!

Najczęściej ten argument jest spotykamy w formie podobnej do poniższej:

  • Osoba A: Istnieje naukowa zgoda wokół teorii X (grawitacji, ewolucji, zmian klimatycznych), poparta wieloma dowodami i badaniami.
  • Osoba B: Ale nauka już się w przeszłości myliła! A więc homeopatia może być prawdziwa! I nie szczepcie dzieci!

Nauka nie jest nieomylna - wręcz przeciwnie, ciągłe dążenie do coraz dokładniejszego wyjaśniania nowych danych powoduje, że wszystkie teorie które formułuje, ulegają ciągłej weryfikacji. Na ich miejsce formułowane są nowe, które lepiej wyjaśniają nowe dane. To nie do końca oznacza, że stare są „obalone”, jak się powszechnie uważa, ale, że nie wyjaśniały wszystkich przypadków.

Fakt, że jakaś teoria naukowa okaże się być niewystarczająca, nie spowoduje też, że zdyskredytowane już teorie z innych dziedzin zaczną być prawdziwe (jak np. teoria podobieństw, fundament homeopatii, która okazała się nie mieć podstaw w rzeczywistości, czyli w żadnym prawie natury).

Argument „nauka się myliła” wynika z niezrozumienia, w jaki sposób działa proces naukowy i założeniu, że istnieje jedynie binarne rozróżnienie „ma rację” i „myli się”. W rzeczywistości zdyskredytowane teorie wciąż wyjaśniają ograniczony zestaw obserwacji, a często „w kolejce” czekają kolejne teorie, które być może staną się obowiązujące, gdy zbierzemy potwierdzające je dane obserwacyjne.

Przykład: teoria geocentryczna

Teoria geocentryczna była to teoria budowy Wszechświata, zakładająca, że nieruchoma Ziemia znajduje się w jego centrum - a wokół niej krążą inne ciała niebieskie. Równolegle istniała sformułowana teoria heliocentryczna, której brakowało danych obserwacyjnych. Greccy astronomowie nie mogli zaobserwować paralaksy (która byłaby spowodowana zmianą pozycji Ziemi w podróży wokół słońca i dowodziłby heliocentryczności).

Ówcześni badacze założyli więc, że albo gwiazdy są nieruchome na nieboskłonie (geocentryzm), albo gwiazdy są tak daleko, że nie można zaobserwować paralaksy. Od tamtego czasu drugie założenie okazało się prawdziwe. Astronomom w ówczesnych czasach brakowało narzędzi, by zmierzyć zjawisko. Gdy się to udało, był to jeden z dowodów, że teoria heliocentryczna lepiej wyjaśnia otaczający nas świat.

Podsumowując: równolegle istniała więcej niż jedna teoria, ale pierwsza z nich lepiej wyjaśniała zebrane dane obserwacyjne. Tak jest w nauce do dziś. Można więc powiedzieć że nauka myli się cały czas, inaczej naukowcy nie mieliby co robić.

Jeśli pseudonaukowiec sobie coś wymyśli, do końca świata będzie to uważane za obowiązujące prawo i wiążącą teorię.

REKLAMA

Tymczasem teorie pseudonaukowe nigdy nie są obalane, bo nigdy nie poddawane są weryfikacjom (a właściwie są im poddawane, ale ich zwolennicy ignorują ich wyniki). Nie są im też dostarczane nowe dane obserwacyjne. Zamiast nich podawane są jedynie dane anegdotyczne (te wszystkie słynne „nie mogłam się wyleczyć z kataru aż przyszedł inżynier Zięba i mi pomógł”).

Nic więc dziwnego, że widząc zmieniające się (poprzez dostarczenie nowych danych obserwacyjnych) teorie naukowe, niektórzy mają poczucie, że to właśnie pseudonauka da im oparcie i pewność, których tak potrzebują.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA