Samsung Galaxy Note 10 zbliża się wielkimi krokami. Co przekonałoby cię do zakupu?
Do premiery Samsunga Galaxy Note 10 zostały jeszcze dwa tygodnie, a my wiemy już o nim niemal wszystko. Ja nadal nie wiem tylko jednego – co musiałby mieć nowy Note, bym zechciał go kupić.
Nowy Samsung Galaxy Note 10 nie skrywa już przed nami żadnych istotnych tajemnic. Znamy wygląd, znamy specyfikację, wiemy, że pojawią się dwa warianty urządzenia: Note 10 oraz Note 10 Pro/Plus. Naprawdę nie wiem, jakiego asa musiałby Samsung wyciągnąć z rękawa podczas oficjalnej prezentacji, by czymkolwiek nas zadziwić.
Na samym przedpremierowym finiszu w sieci pojawiły się kolejne zdjęcia gotowych produktów i jedyną niespodzianką jest fakt, iż Note 10 Pro ma większe wcięcie na przedni aparat niż mniejszy Note 10:
Osobiście obstawiam, że w tym większym wcięciu ma się po prostu zmieścić dodatkowy sensor głębi, jak w Galaxy S10+, a mniejszy – wzorem Galaxy S10 – będzie go pozbawiony.
A skoro o Galaxy Note 10 wiemy już tak wiele, to pora postawić sobie kluczowe pytanie: dlaczego?
Dlaczego ktoś miałby kupić Samsunga Galaxy Note 10?
Pisaliśmy o tym przy okazji co najmniej dwóch ostatnich generacji Note’ów, ale… granica między serią Galaxy S i Galaxy Note gdzieś się nam zatarła. Tak jak niegdyś Note był ewidentnie lepszy, szybszy i większy od topowych Galaxy S, tak dziś różni go w zasadzie tylko obecność rysika S-Pen.
Możemy oczywiście założyć, że w jakimś nieznacznym stopniu nadchodzący Galaxy Note 10, a szczególnie Note 10 Pro, będzie lepszy od Samsunga Galaxy S10+. Może mieć odrobinkę lepszy aparat (mówi się o trzech ustawieniach przysłony, co byłoby novum w świecie smartfonowej fotografii). Może mieć jeszcze lepszy ekran, jeszcze lepsze głośniki, jeszcze lepszą specyfikację techniczną.
Tylko czy to wystarczy, by ktoś wybrał Note’a zamiast Galaxy S10+, który przecież też ma świetny aparat, świetny ekran i znakomitą specyfikację techniczną? Obawiam się, że nie.
Owszem, Samsung Galaxy Note 10 – przynajmniej według działu marketingu firmy – dedykowany jest zupełnie innemu klientowi. To smartfon dla biznesmana. Kogoś, kto używa telefonu jako kluczowego narzędzia pracy. A Galaxy S10? To przecież smartfon dla „zwykłego konsumenta”. Nawet jeśli potrafi 90 proc. tego, co potrafi Note.
Co musiałby mieć Samsung Galaxy Note 10, by warto go było wybrać zamiast Galaxy S10+?
Im bliżej premiery, tym bardziej się zastanawiam, dlaczego ktoś mógłby sięgnąć po Note’a zamiast po Galaxy S10+ i wciąż nie mam na to pytanie satysfakcjonującej odpowiedzi.
Nie mam wątpliwości, że po Note’a 10 sięgną ci konsumenci, którzy dziś korzystają z poprzednich Note’ów. Kto raz spróbował rysika, ten już nie wraca.
Jakkolwiek to brzmi, po Note’a mogą sięgnąć też ci, którzy chcą mieć coś luksusowego, co nie jest iPhone’em. Patrząc na to, jak pną się do góry ceny nowych Samsungów, obstawiam, że cena nowego Note’a 10 (zwłaszcza w wersji Pro) będzie co najmniej równie luksusowa, jak iPhone’a XS Max.
Nie wiem jednak, jaką kartą przetargową musiałby zagrać Samsung, by konsument, który za kilka tygodni wejdzie do sklepu po nowy smartfon, wybrał Note’a zamiast es-dziesiątki. Może znacznie większy akumulator? Może ekran o wyższej częstotliwości odświeżania (na to sam liczę najmocniej)?
Samsung potrzebuje naprawdę solidnego argumentu, by kolejny rok z rzędu przekonać nas, że istnieje jakikolwiek powód prócz rysika, by sięgnąć po Galaxy Note’a zamiast po Galaxy S. Bo przecież już nawet rozmiar nie jest dostatecznym powodem, odkąd Note ma w zasadzie taką samą przekątną jak „eska z plusem”.
Zostaje mi więc zapytać was, drodzy czytelnicy – co musiałby zaoferować Samsung Galaxy Note 10 i Note 10 Pro, byście sięgnęli po niego zamiast po Galaxy S10+?
Komentarze są do waszej dyspozycji.