REKLAMA

Facebook rozsierdził Apple’a. Firma straciła certyfikaty, a pracownicy zostali odcięci od aplikacji

Facebook bawi się z Apple w chowanego. Wbrew zasadom obowiązującym na platformie, firma płaci 20 dol miesięcznie za dusze wszystkie dane użytkowników. Taką kuszącą ofertę Facebook kieruje do osób w wieku od 13 do 35 lat.

Facebook kontra Apple
REKLAMA
REKLAMA

Aktualizacja: Tekst został zaktualizowany na końcu, żeby uwzględnić odpowiedź Apple na działania Facebooka.

Nikogo chyba już nie zaskakuje, że Facebook, przepraszam za kolokwializm, znów coś odwalił. Tym razem firma nie tylko została złapana na kupowaniu danych od dzieci, ale też na robieniu Apple w konia.

Prywatność jest bezcenna? Nie dla Facebooka.

Jak dowiedział się TechCrunch, Facebook płacił internautom 20 dol. miesięcznie za zgodę na całkiem kompleksowe szpiegowanie ich. Za pomocą aplikacji działającej jak VPN firma Zuckerberga czerpie pełnymi garściami informacje o aktywności użytkownika zarówno w zwykłych aplikacjach jak i w przeglądarce. Może zbierać i analizować zarówno słodkie bzdurki pisane w komunikatorach, jak i wysyłane maile, robione zdjęcia, aktywność w przeglądarce i oczywiście lokalizację. Pełen pakiet cudów.

Na sprzedawaniu swoich danych i wciąganiu w to krewnych i znajomych można było dorobić. Facebook oferował osobom wieku od 13 do 35 lat dodatek do kieszonkowego w wysokości 20 dol. miesięcznie za korzystanie z aplikacji. Płacił też 20 dolców za referencje. Ten przedział wiekowy to nie przypadek. To głównie młodsi użytkownicy tworzą przyszłość internetu, a poznanie tej grupy docelowej może być bardzo cenne. Dzięki podobnej aplikacji, Onavo, firmie udało się między innymi zaobserwować wzrost popularności WhatsAppa i go wykupić, zanim mógłby zagrozić Messengerowi.

Facebook bawi się z Apple w chowanego.

Jednak Onavo zostało wyproszone z App Store'a w sierpniu, po tym, jak Apple zdecydował, że aplikacje nie powinny zbierać danych, które nie są im potrzebne do funkcjonowania. Facebook grzecznie wycofał aplikację ze sklepu, ale zaraz po tym przeszedł do trybu partyzanckiego.

Badawczą aplikację Facebooka można bowiem zainstalować spoza App Store'a, korzystając z serwisów zajmujących się testowaniem aplikacji. W ten sposób Facebookowi udało się umknąć czujnemu oku jabłkowych recenzentów, którzy, gdyby widzieli, co się dzieje, wymachiwaliby czerwonymi flagami jak torreador na corridzie. Aplikacja Facebooka korzysta bowiem z certyfikatów firmowych, które, uwaga zaskoczenie, powinny być wykorzystywane tylko w ramach aplikacji dystrybuowanych wewnątrz firmy i do jej pracowników. To może być zaskakujące dla niektórych (patrzę na ciebie Mark), ale dzieciak, który zobaczył na Snapchacie twoją reklamę, nie jest twoim pracownikiem. Nawet jeśli sprzedał ci duszę za 20 dol.

Facebook się broni, że robi wszystko zgodnie z zasadamie, ale i tak wycofuje się z iOS-a.

Jak deklarują przedstawiciele Facebooka każdy, kto bierze udział w programie, może w dowolnym momencie z niego zrezygnować. Co więcej, wszyscy podpisywali zgody na bycie obiektem stałej cyfrowej obserwacji, a najmłodsi musieli do tego dostać zgodę rodziców na wzięcie udziału w badaniu. Firma podkreśla też, że wcale nie ma na oku przede wszystkim nastolatków. Po tych wszystkich obronnych stwierdzeniach dodaje, że nie łamie zasad ustawionych przez Apple, ale wycofa się mimo to z iOS-a. Kurtuazyjnie.

Wydawać by się mogło, że gorszego roku niż 2018 Facebook mieć nie może. A jednak. Mamy dopiero styczeń, a już widać, że 2019 podjął rzuconą mu przez poprzednika rękawicę.

Aktualizacja:

REKLAMA

Apple się wkurzył i przeszedł do ofensywy. Firma oświadczyła, że Facebook złamał zasady Enterprise Developer Program, w związku z czym wszystkie certyfikaty firmowe Facebooka zostają unieważnione. To oznacza, że firma Zuckerberga nie może już rozprzestrzeniać za ich pomocą swoich aplikacji. Co więcej jak donosi The Verge, pracownicy firmy nie mogą uruchomić na swoich iPhone'ach ani wewnętrznych aplikacji firmy, ani wersji beta Instagrama, Facebooka czy Whatsappa. 

Nie wiadomo, czy Tim Cook, osobiście zdjął pasa i pojechał do domu Zuckerberga, ale świadkowie mówią, że szef Facebook nie siada od wczoraj.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA