REKLAMA

Kryzys Apple? Jaki kryzys?

Pierwszy od dekady spadek przychodów i zysku w tzw. kwartale świątecznym. Pierwszy w historii odczyt wyników finansowych bez szczegółowych danych o sprzedaży ilościowej kluczowych produktów. Pierwsza za rządów Tima Cooka obniżka prognoz finansowych. Wydawałoby się, że Apple jest w potężnym kryzysie.

Kryzys Apple? Jaki kryzys?
REKLAMA
REKLAMA

Tymczasem przychody kwartalne spadły zaledwie o 4,5 proc. do wciąż niebotycznych 84,31 mld dol., a zysk prawie niezauważalnie drgnął w dół o 0,5 proc. do 19,97 mld dol. Przyznajmy uczciwie - to nie jest obraz firmy po jakimś finansowym tsunami, załamaniu biznesu, stracie wielkich połaci rynkowych udziałów.

A takie wrażenie można by odnieść obserwując kurs akcji Apple’a w ostatnich tygodniach. Od października wycena rynkowa producenta iPhone’a spadła o… 30 proc. Firma Tima Cooka straciła miano najwyżej wycenianej spółki świata na rzecz zarówno Amazonu, jak i Microsoftu. W mediach, nawet tych poważnych, można przeczytać komentarze, które brzmią jak klepsydra po śmierci finansowej potęgi Apple’a.

Zaraz, zaraz - zakrzykniecie - przecież iPhone jest w potężnym kryzysie.

I tak, i nie - odpowiem. Owszem, to właśnie wynik sprzedaży iPhone’a spowodował tę całą finansową zawieruchę wokół Apple’a. To jego słabsza sprzedaż jest odpowiedzialna za kolosalne zmiany nastrojów wokół Apple’a. Tak, przychody ze sprzedaży iPhone’a spadły aż o 15 proc. rok to roku - z 61,1 do 51,9 mld dol. Jeśli przełożymy to 1:1 do sprzedaży ilościowej, to Apple sprzedał gdzieś w okolicach 66 mln iPhone’ów w ostatnich trzech miesiącach 2018 r. (kwartał rozliczeniowy Apple’a skończył się 29 grudnia) wobec 77,3 mln rok wcześniej.

OK, a teraz zastanówmy się nad tym chwilę

66 mln nowych iPhone’ów znalazło swoich nowych nabywców pomiędzy październikiem a grudniem 2018 r. To więcej, niż łączna roczna sprzedaż większości graczy na rynku smartfonów. To zapewne bardzo porównywalne do tego, co sprzedał Samsung, który również ostrzegał rynek przed niższą sprzedażą.

Co więcej, w przypływie szczerości po prezentacji wczorajszych wyników, przedstawiciele firmy powiedzieli, że łącznie aktywowano 1,4 mld urządzeń Apple’a, z czego aż 900 mln to iPhone’y, które wciąż pozostają aktywne w użyciu. - To o 75 mln więcej, niż na początku 2018 r - mówił wczoraj CFO Apple, Luca Maestri. Mówimy więc o prawie miliardzie ludzi na całym świecie, którzy na co dzień używają iPhone’a. To jest kryzys? Dla mnie to naturalne nasycenie rynku.

A jeśli zechcemy spojrzeć na wyniki innych segmentów produktowo-usługowych Apple’a, zrozumiemy jedno - ta cała zawierucha wokół firmy Cooka wynika z tego, iż iPhone był/jest aż tak potężnym produktem, aż tak potężnym sukcesem. Panuje przekonanie, że to najbardziej kasowy produkt w historii nie tylko branży technologicznej, lecz w ogóle w historii ludzkości. Każde nawet lekkie wahnięcie w wynikach iPhone’a ma ogromny wpływ na całościowe wyniki Apple’a. Czy to jednak oznacza kryzys w innych segmentach?

Spójrzmy:

  • Mac 9 proc. w górę - z 6,8 do 7,4 mld dol. przychodu, co jest o tyle ważne, że to wzrost nadzwyczajny - taki, który nie jest standardem akurat w przypadku tej niezwykle dojrzałej kategorii, jaką są komputery Mac. Czy to efekt bardzo dobrze przyjętego na rynku nowego MacBooka Air? Możemy się tylko domyślać;
  • iPad 17 proc. w górę - z 5,7 do 6,7 mld dol. przychodu, co jest wręcz zaskakujące zważywszy na historię spadków w kategorii tabletów, która trwała niezmiennie przez kilka lat. W ostatnich 3 miesiącach 2018 r. okazało się, że wciąż można tu liczyć na wysokie wzrosty. Czy to efekt nowych iPadów Pro? Możemy się tylko domyślać;
  • Urządzenia ubieralne, Home i akcesoria 35 proc. w górę r/r z 5,4 do 7,3 mld dol. Czy to aby nie oznacza, że powszechnie chwalony Apple Watch series 4 miał świetne przyjęcie rynkowe? Czy może głośnik Home w końcu zwiększył swoją dystrybucyjną obecność i dzięki temu lepiej się sprzedaje? Możemy się tylko domyślać;
  • Usługi 18 proc. w górę z 9,1 do 10,8 mld dol. przychodów kwartalnych, w tym ważna informacja, że Apple Music ma już ponad 50 mln opłacających miesięczny abonament subskrybentów.

No i co - tak nie wygląda firma w potężnym kryzysie, prawda?

Co więcej, jeśli wgłębimy się w wyniki poszczególnych regionów, to spostrzeżemy, że problem - i to duży - jest praktycznie tylko w Chinach. To tam sprzedaż spadła o 26,7 proc., z 18 do 13,7 mld dol. To 4,3 mld dol. w samym Państwie Środka. A jaki spadek przychodów zanotował Apple na całym świecie? Z 88,3 do 84,3 mln dol., czyli… 4 mld dol. Prawie tyle samo, co w samych Chinach.

Wszyscy wiemy jaka sytuacja polityczno-gospodarcza panuje aktualnie pomiędzy Stanami Zjednoczonymi a Chinami - wojna celna, blokady środków finansowych, aresztowania prominentnych przedstawicieli chińskich firm technologicznych. Bardziej więc, niż nieszczęsny program tanich wymian baterii w starych iPhone’ach (potężny błąd wizerunkowy Tima Cooka), to Donald Trump i jego ‚polityka’ szkodzi Apple’owi.

Oczywiście jednemu nie można zaprzeczyć - Apple nie może już liczyć na potężne wzrosty sprzedaży iPhone’a

REKLAMA

To produkt dojrzały, z kategorii, która jest już zapewne po piku światowego nasycenia. Od przynajmniej półtora roku widzimy też, że Apple mocno zmienia charakter swojego biznesu z produktowego na usługowy. iPhone jednak jest wciąż tak potężnie dużo ważącym w ogólnych rozrachunkach Apple’a, że jego fluktuacje mają wielki wpływ na całość wyników firmy.

Jeśli jednak spojrzymy na wyniki pozostałych kategorii produktowych Apple’a, musimy po prostu powtórzyć pytanie z tytułu: kryzys? Jaki kryzys?

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA