Sprawdziliśmy, jakie dane zbiera Instagram. Przy okazji odkryliśmy funkcję, której wcześniej brakowało
Jak zapowiedzieli, tak zrobili. Instagram pod naciskiem Unii Europejskiej dodał możliwość pobrania paczki danych, która zawiera wszystkie informacje z twojego profilu. Sprowadziliśmy, jakie dane gromadzi o nas Instagram.
Serwisy społecznościowe wiedzą o nas znacznie więcej, niż byśmy chcieli. Nasze zachowania są analizowane, katalogowane i opisywane na wiele różnych sposobów, co umożliwia m.in. precyzyjny dobór reklam w zależności od zainteresowań.
Te wszystkie algorytmy stały się bardzo zawiłe, ale dostajemy narzędzia, by je kontrolować. Przynajmniej częściowo. Od pewnego czasu możemy przejrzeć, jakie dane na nasz temat gromadzą serwisy społecznościowe. Sprawdziliśmy już, co zawiera paczka danych z Facebooka, a teraz przyglądamy się paczce z Instagrama. Możliwość pobrania danych z profilu właśnie została dodana do tej usługi.
Instagram umożliwia pobranie paczki z danymi, ale jednocześnie rzuca kłody pod nogi.
Paczkę danych z Instagrama można pobrać klikając w ten link. Na specjalnie przygotowanej stronie musimy podać login i hasło do Instagrama, aby potwierdzić swoją tożsamość. I tu zaczęły się schody, bo do Instagrama loguję się przez Facebooka, a nie ma takiej opcji logowania w formularzu. Hasło z Facebooka oczywiście nie działa. Ba, nie działa też mechanizm przypominania hasła mechanizm przypominania hasła co prawda działa, ale z kilkudziesięciominutowym opóźnieniem.
Paczkę udało mi się pobrać wpisując hasło, z którego korzystałem przed integracją Instagrama z Facebookiem. Coś mi mówi, że te trudności nie wynikają z nieuwagi programistów, a z ich cynizmu. Wdrożenie mechanizmu pobierania danych zostało wymuszone przez ustawę RODO, ale przecież nikt nie mówił, że ma być łatwo, prawda?
Po pobraniu paczki nie robi się łatwiej.
Paczka zawiera kilka folderów i plików tekstowych. Foldery nie są niespodzianką i zawierają kolejno:
- zdjęcia wysłane w rozmowach na Instagramie,
- udostępnione zdjęcia,
- zdjęcia profilowe,
- fotki dodane do Instagram Stories.
Możliwość hurtowego pobrania zdjęć jest przydatna, tym bardziej, że są to fotografie w pełnej rozdzielczości. To naprawdę dziwne, że wcześniej nie było takiej opcji. Największą niespodzianką w paczce jest obecność zdjęć ze Stories, bo teoretycznie te materiały znikają po 24 godzinach. Jak widać, nie oznacza to wcale, że znikają z serwerów Instagrama.
Co ważne, Instagram nie przechowuje usuniętych zdjęć. Jeżeli skasowaliśmy zdjęcie z profilu, jest ono usuwane na stałe. A przynajmniej nie ma go w paczce z naszymi danymi.
Znacznie ciekawiej wyglądają pliki tekstowe, choć Instagram nie ułatwia ich odczytania.
W przypadku archiwum danych z Facebooka całość jest zamknięta w formie zgrabnych plików HTML, które można przeglądać niczym stronę internetową. Było tam menu, a całość była spięta aktywnymi linkami.
W paczce Instagrama jest inaczej, bo poza zdjęciami mamy pliki tekstowe o rozszerzeniu .json, co jest pewnym wyzwaniem. Jasne, możemy je otworzyć w zwykłym edytorze tekstu, ale treść jest zupełnie nieczytelna, ponieważ jest zapisana w jednym ciągu. Możemy jednak skorzystać z odpowiedniego programu, albo z podglądu online, w których będzie zachowany podział na wiersze.
Co znajdziemy w plikach?
Pliki zawierają wszystkie nasze:
- komentarze, które napisaliśmy,
- powiązania: obserwujących, obserwowanych, wysłane prośby, wszystko z dodaną datą i godziną,
- kontakty,
- polubienia, oczywiście z opisaną datą i godziną,
- media, gdzie znajdziemy ścieżki do wszystkich zdjęć z folderów opisanych wyżej,
- treść wszystkich wysłanych wiadomości,
- opis z profilu,
- wszystkie wyszukiwane hasła,
- ustawienia.
Jest tego sporo i lista może wyglądać lekko przerażająco, ale to i tak tylko wierzchołek góry lodowej danych, które ma o nas Facebook. W paczce z Instagrama nie widać m.in. danych o reklamach. Te i wiele innych informacji można pobrać z Facebooka, a więc i tak są one w rękach Zuckerberga.