Fujifilm X-E3 to piękna nowość. Na szczęście producent nie zapomniał o posiadaczach starszych aparatów
Fujifilm właśnie pokazał oczekiwanego od dawna X-E3, czyli aparat dla fanów klasycznego wyglądu i nowoczesnych osiągów. Wraz z nim debiutują dwa obiektywy i nowe wersje oprogramowania dla starszych aparatów.
Mam słabość do Fujifilm. Japoński producent potrafi wyłuskać esencję aparatu i obudować ją własnymi pomysłami. Bezlusterkowce Fujifilm bardzo silnie nawiązują do tradycji i do klasyki - np. systemem obsługi - a jednocześnie mają kilka unikalnych rozwiązań, takich jak matryca X-Trans niespotykana nigdzie indziej.
Nowy Fujifilm X-E3 to kolejny krok w dobrą stronę. Tym razem aparat zgrabnie miesza klasyczny wygląd, dotykowy ekran i nagrywanie w 4K.
Fujifilm X-E3 jest wyczekiwanym następcą X-E2s, który był poprawioną wersją X-E2. Cała rodzina to niewielkie aparaty z wymienną optyką, które mocno nawiązują wyglądem do aparatów dalmierzowych.
W najnowszej odsłonie Fujifilm znajduje się matryca X-Trans CMOS III formatu APS-C i rozdzielczości 24,3 MP. To znany i sprawdzony sensor, który widzieliśmy już w X-Pro 2, X-T2, a ostatnio także w X-T20.
Nowy X-E3 pożycza od X-T20 znacznie więcej, m.in. system autofocusu wyposażony w 325 punktów ostrości. Sporym zaskoczeniem jest obsługa. Tylna ścianka została zupełnie przebudowana względem poprzednika i zniknął z niej tak charakterystyczny element jak… wybierak kierunkowy.
Fujifilm najwyraźniej stawia na dotykowy ekran, który nadal nie jest odchylany, a szkoda.
W obsłudze ma pomóc tryb Touch Function, w którym pojawi się dotykowe, konfigurowalne menu. Na ekranie możemy wykonać gesty w czterech kierunkach, które aktywują funkcje, które wcześniej aktywowaliśmy wybierakiem kierunkowym (np. ISO, balans bieli). Na prawo od ekranu mamy jedną ważną nowość: joystick do zmiany punktów AF.
Nie zabrakło oczywiście cyfrowego wizjera. To doskonały celownik znany m.in. ze sztandarowego X-T2. Zabrakło jednak wbudowanej lampy błyskowej, w którą był wyposażony poprzednik. Do gorącej stopki podłączymy zewnętrzną lampę EF-X8, która jest dołączona do zestawu.
Aparat potrafi nagrywać wideo 4K w 30 kl/s (100 mb/s), przy odczycie z całego sensora, lub Full HD w 60 kl/s. Niestety zapis wideo w 4K może trwać maksymalnie 10 minut. Można jednak skorzystać z zewnętrznego recordera znoszącego limity, ponieważ X-E3 wypuszcza sygnał wideo przez HDMI. Aparat połączy się ze smartfonem poprzez Wi-Fi, a do tego jest możliwość stałego połączenia przez Bluetooth Low Energy.
Korpus został wyceniony na 900 dol. Dla porównania, ubiegłoroczny X-E2s kosztował 700 dol., ale był to tylko odświeżony model, który nie wnosił wiele nowości. X-E2 z 2013 roku kosztował 1000 dol.
W Fujifilm podoba mi się to, że producent nie boi się dodawać do swoich aparatów nowych funkcji.
Przeważnie w świecie fotografii jest tak, że nowy model aparatu wnosi kilka ciekawych funkcji programowych, o których posiadacze poprzednich modeli mogą co najwyżej pomarzyć.
Fujifilm jest pod tym względem wyjątkowe, ponieważ regularnie aktualizuje swoje aparaty. Tak też jest tym razem. Wraz z premierą X-E3 aktualizację dostaną poprzednie modele serii.
Fujifilm X-Pro2: Firmware V.4.0 - znajdziemy tu nowy tryb 4K, w którym możemy nagrywać z symulacją filmu, tethering poprzez USB lub Wi-Fi, aktualizację AF z lepszym śledzeniem obiektów, wsparcie Fujifilm X RAW Studio, dużą aktualizację poprawiającą jakość pracy z zewnętrznymi lampami sterowanymi radiowo i możliwość przywrócenia ustawień z innego aparatu X-Pro2.
Fujifilm X-T2: Firmware V.3.0 - tutaj również znajdziemy poprawiony AF, wsparcie X RAW Studio, rozbudowaną kontrolę nad lampami radiowymi i przywracanie ustawień z innego aparatu.
Fujifilm X100F: Firmware V.2.0 - otrzymał ten sam zestaw, co wyżej, z pominięciem aktualizacji autofocusu.
Fujifilm X-T20: Firmware V.1.1 - pojawiła się możliwość sterowania dotykowym ekranem przy patrzeniu przez wizjer. Bardzo brakowało mi tej możliwości kiedy testowałem Fujifilm X-T20. Nareszcie ekran zamieni się w duży panel do wyboru pola ostrości, nawet przy wyłączonym wyświetlaczu.
Na dokładkę Fujifilm prezentuje dwa nowe obiektywy.
Użytkownicy bezlusterkowców Fujifilm otrzymują obiektyw makro z prawdziwego zdarzenia. To XF 80mm F2.8 R LM OIS WR Macro z odwzorowaniem 1:1. Obiektyw jest uszczelniany przed działaniem wilgoci i kurzu, a do tego ma stabilizację optyczną o deklarowanej skuteczności 5 EV. W sam raz na łapanie owadów leżąc w porannej rosie. Cena to 1200 dol.
Drugie szkiełko jest przeznaczone do średniego formatu Fujifilm. Jest to GF 45mm F2.8 R WR. Obiektyw w średnioformatowym systemie jest odpowiednikiem ogniskowej 36 mm. Nie dziwi, że większy format to również wyższa cena: 1700 dol.
Jak zwykle w przypadku Fujifilm, można trochę ponarzekać na ceny nowości, ale zapowiada się na to, że sprzęt jest przemyślany i dopracowany. Jeśli aparat nie zaliczy żadnej wpadki projektowej, będzie to ważny krok naprzód dla Fujifilm, głównie ze względu na nowocześniejszy system obsługi bazujący na ekranie. To ciekawy miszmasz, szczególnie biorąc pod uwagę przywiązanie producenta do klasycznych pokręteł.