Prezes Ubera rezygnuje ze stanowiska. Seria skandali w końcu znalazła ujście, choć nie to jest oficjalnym powodem
Osobiste tragedie nigdy nie są łatwe do przejścia, dlatego też trudno się dziwić Travisowi Kalanickowi rezygnacji ze stanowiska prezesa Ubera. Wielu uważa jednak, że śmierć matki biznesmena to tylko jedna z wielu przyczyn tych zmian na szczycie.
Travis Kalanick ogłosił, że bierze bezterminowy urlop rezygnując tym samym z pełnienia funkcji dyrektora generalnego firmy Uber. Oficjalnym powodem są problemy osobiste. A konkretniej, dramat rodzinny jakim jest śmierć matki Kalanicka.
- Travis zawsze stawiał Ubera na pierwszym miejscu. To odważna decyzja oraz znak jego oddania dla firmy. Rezygnacja ze stanowiska da Travisowi czas na odbycie żałoby po niedawnej osobistej tragedii oraz pozwoli Uberowi na swobodne wejście w nowy rozdział historii firmy. Jednocześnie liczymy na dalszą owocną współpracę z Travisem w ramach Rady Nadzorczej Ubera – czytamy w przysłanym do Spider’s Web oświadczeniu firmy.
Nie śmiem nawet przez chwilę bagatelizować wpływu tej tragicznej śmierci na stan psychiczny Kalanicka i za grosz we mnie cynizmu. Nie sposób jednak nie zauważyć zbiegu okoliczności, jakim jest rezygnacja prezesa i bardzo niepochlebny raport na temat praktyk firmy względem jej pracowników.
Raport przedstawia Ubera jako wyjątkowo niekompetentnego pracodawcę.
Cała historia zaczęła się od wpisu blogowego autorstwa Susan Fowler, w którym zarzuciła firmie dyskryminację płciową i przymykanie oczu na molestowanie seksualne. Jej zarzuty wydaje się potwierdzać ów raport, z którego wynika, że firma powinna poświęcić więcej czasu na przeszkolenie działu HR w zakresie przyjmowania skarg od pracowników oraz wprowadzenie zakazu tworzenia relacji romantycznych pomiędzy pracownikami a ich przełożonymi.
Raport zarzuca też firmie niedostateczne wysiłki jeśli chodzi o różnorodność rasową i płciową wśród pracowników Ubera, czemu miałoby zaradzić powołanie rady na rzecz różnorodności zatrudnienia. Firma, według raportu, powinna też wprowadzić zwyczaj we wstępnej selekcji kandydatów na nowych pracowników przez czytanie życiorysów bez kontaktu z kandydatem. Uber wezwany jest też do zastosowania tak zwanej Zasady Rooney’a zakładającej obsadzenie na stanowisku dyrektorskim co najmniej jednej kobiety i jednego przedstawiciela wybranej mniejszości.
A to nie koniec kłopotów wizerunkowych Ubera.
Jeszcze nie tak dawno temu głośno było o rezygnacji Davida Bondermana z zarządu Ubera po tym, jak na jednym z zebrań był uprzejmy zastosować względem koleżanki Arianny Huffington kąśliwą uwagę o charakterze seksistowskim.
Niedawno też firma musiała zapłacić 20 mln dolarów grzywny za wprowadzanie w błąd kandydatów na kierowców Ubera na temat ich potencjalnych zarobków w firmie. Marce Uber nie pomogło też przyjęcie przez Kalanicka zaproszenia od Donalda Trumpa do jego rady ekonomicznej, choć później zrezygnował z tego zaszczytu.
Mniejszych skandali było więcej, w tym doniesienia o „toksycznej atmosferze w firmie”, wycieczce dyrekcji firmy do koreańskiego domu publicznego, czy nawet próbie zatuszowania gwałtu na jednej z pracownic.
To również nie koniec jego prawnych kłopotów.
Cały sens istnienia Ubera leży w pełnej automatyzacji. Gigant nie ukrywał, że kierowcy samochodów to tymczasowe rozwiązanie i że dąży do oferowania automatycznych i autonomicznych taksówek. Tymczasem firma została pozwana przez należące do Alphabetu – właściciela Google’a – Waymo o kradzież własności intelektualnej. Jeżeli zarzuty okażą się zasadne, program rozwojowy na rzecz autonomicznych pojazdów Ubera będzie musiał zaczynać od nowa, czego efektem będą olbrzymie zaległości względem konkurencji.
Nie zapominajmy też o śledztwie w sprawie programu Greyball, którego celem było omijanie zakazów działalności w miastach, w których przewóz osób przez kierowców bez licencji jest nielegalny.
Może po prostu Travis Kalanick nie nadaje się do tej roboty?
Kalanick bez wątpienia stworzył jedną z najbardziej rozpoznawalnych firm na świecie, cenionej przez miliony klientów którzy codziennie korzystają z usług Ubera. Jednak tak jak bez wątpienia ma on niesamowitą smykałkę do interesów i ma zadatki na bycie określanym jako wizjoner, tak wyraźnie ma duże problemy z nadzorowaniem działalności swoich podwładnych.
W dzisiejszym świecie, tak przeczulonym na wartości wyznawane przez korporacje i ich tak zwaną kulturę, może okazać się że Kalanick, mimo swojego wielkiego talentu, nie nadaje się do roli prezesa nowoczesnej korporacji.
Na razie rezygnacja Kalanicka ma charakter tymczasowy. Jak wróci i ułoży myśli w głowie po osobistej tragedii ma nam pokazać – jak zapewnia – Ubera 2.0 i Travisa 2.0. Niestety, nie sprecyzował czym ów nowy Kalanick i nowy Uber mają się różnić od swoich aktualnych wersji.