Polacy z Virtus.pro najlepiej zarabiającymi graczami w historii Counter-Strike’a? To nie do końca prawda
To ważne osiągnięcie dla polskiego e-sportu. Nasi rodacy grający dla Virtus.pro trafili do pierwszej setki najlepiej zarabiających graczy, jeśli chodzi o wygrane z turniejów.
Stronę esportsearnings.com zna prawdopodobnie każdy, kto interesuje się e-sportem trochę dłużej. Witryna ta zlicza łączną sumę pieniędzy, które dany gracz zarobił biorąc udział w rozgrywkach turniejowych.
Dzięki zajęciu drugiego miejsca na ELEGUE Major 2017, wartego 100000 dolarów Polacy z Virtus.pro uplasowali się na następujących pozycjach:
- Filip “NEO” Kubski - miejsce 68. 560569,85 dol.
- Wiktor “TaZ” Wojtas - miejsce 69. 556809,85 dol.
- Jarosław “pasha” Jarząbkowski - miejsce 79. 458944,67 dol.
- Paweł “byali” Bieliński - miejsce 97. 409072,49 dol.
- Janusz “Snax” Pogorzelski - miejsce 101. 405412,05 dol.
NEO i TaZ są aktualnie najwyżej w rankingu esportsearnings, jeśli chodzi o graczy CS:GO. Tak wysoką pozycję obaj Polacy zawdzięczają dzięki swoim umiejętnościom. Nie bez znaczenia jednak pozostaje fakt, że obaj zawodnicy rozpoczęli swoją karierę jeszcze w czasach Counter-Strike 1.6
Wielu dziennikarzy okrzyknęło już Virtusów “najlepiej zarabiającymi graczami w historii Counter-Strike’a”. Cóż, chciałbym napisać to samo, ale nie jest to do końca prawdą.
Pozycje w rankingu esportsearnings ustalane są bardzo prosto. Kwota, którą otrzymuje dana drużyna za zajęcie wysokiego miejsca w turnieju dzielona jest przez liczbę jej zawodników. Wynik następnie dodawany jest do kont poszczególnych graczy.
To kwoty bardzo poglądowe. Nie wiemy w jakim stopniu zarobki poszczególnych graczy zostały opodatkowane. Ciężko to nawet oszacować. Każdy kraj ma swoje własne przepisy podatkowe. W Polsce na przykład, wszystkie drużyny, które wygrają pieniądze na tegorocznej edycji Intel Extreme Masters oddadzą 10 proc. wygranej polskiemu fiskusowi (ale spokojnie, wszystkimi formalnościami zajmie się ESL Polska).
Nie wiemy też jaką część wygranej poszczególni zawodnicy przekazują swojej organizacji. Kwestia ta jest ustalana w indywidualnie negocjowanych kontraktach, które zazwyczaj pozostają tajemnicą.
Turnieje nie są jedynym źródłem zarobków graczy
Wiemy na przykład, że chińska platforma Panda.tv w zeszłym roku oferowała drużynie Team Secret roczną umowę opiewającą na kwotę 1,5 mln dol. za strumieniowanie 250 godzin (łącznie, do podziału na trzech zawodników) rozgrywki w Dota 2 każdego miesiąca.
Do tego dochodzą również miesięczne wynagrodzenia wypłacane graczom przez ich organizacje. W styczniu 2015 r. organizacja Team SoloMid w oficjalnym komunikacie chwaliła się, że ich nowy skład CS:GO (amerykańska organizacja podpisała kontrakty z drużyną Team Dignitas) będzie najlepiej zarabiającą drużyną na świecie.
Do wiadomości publicznej trafiła wtedy informacja, że każdy gracz TSM otrzyma co miesiąc 3 tys. dol. Oprócz tego organizacja zrezygnowała ze swojej części zysków ze sprzedaży oficjalnych skórek w sklepie Valve.
Nie zapominajmy też o indywidualnych kontraktach reklamowych, które wraz z rosnącą popularnością e-sportu, oferowane są graczom coraz częściej.
Pomijając wszystkie niewiadome, Polacy z Virtus.Pro nadal wygrali najwięcej pieniędzy w historii Counter-Strike: Global Offensive
To wielki powód do dumy. Dla samych zawodników oraz ich fanów. Jest to też piękna historia ze szczęśliwym zakończeniem. Nie wiem, czy pamiętacie jeszcze pierwszą edycję Intel Extreme Masters, która odbyła się w Katowicach.
W 2013 roku rozgrywki w CS:GO odbywały się na mikroskopijnej scenie, wciśniętej gdzieś w przejściu (być może odrobinę dramatyzuję, ale tylko odrobinę) i nikt wtedy nie wierzył w to, że Counter-Strike jeszcze kiedyś stanie się tak popularny, jak w czasach wersji 1.6. Zgadnijcie, która drużyna zajęła wtedy pierwsze miejsce :)
Nadal tylko nie rozumiem dlaczego w naszym kraju nie ma żadnej, pierwszoligowej organizacji e-sportowej z prawdziwego zdarzenia. Jak widać, nasi zawodnicy należą do światowej czołówki. W czym więc tkwi problem?