Obsługując sprzęt AGD czuję się jak w poprzedniej epoce. To chore
Czytaliście kiedyś instrukcję obsługi smartfonu? Mnie się nie zdarzyło. Rzecz inaczej wygląda w przypadku sprzętu AGD. Lektura to często konieczność, a i tak nie jest powiedziane, że z instrukcji dowiemy się istotnych rzeczy.
Kupiliśmy z żoną ostatnio zmywarkę. Produkt znanej firmy. Całkiem zwyczajne urządzenie, bez bajerów i w wersji do zabudowy. To ostatnie jest o tyle istotne, że cały panel kryje się na górze drzwiczek i ma wpływ na obsługę. Zmywarka została podłączona do sieci elektrycznej oraz wodno-kanalizacyjnej i się zaczęło.
Sprawdzenie twardości wody na stronie MPWiK-u nie było wielce skomplikowane. To chyba najłatwiejsza część zadania. Ustawienie jej poziomu w zmywarce, po to by ta pobierała odpowiednią ilość soli wymagało już uważnej lektury instrukcji. Po otwarciu drzwi należy włączyć urządzenie (to raczej logiczne), następnie przytrzymać jeden przycisk i “naciskać [drugi] przycisk tak długo” aż zaczną migać dwie diody. Proste? Niby tak, ale ze strony jedenastej instrukcji, trzeba cofnąć się na drugą, by sprawdzić, o które diody chodzi. Producent bowiem podaje numerki. Potem już w zasadzie z górki: należy naciskać kolejny (trzeci już) przycisk, aż zostanie ustawiony żądany stopień. Wystarczy wszystko zatwierdzić czwartym i gotowe. Bułka z masłem, właśnie ustawiliśmy układ zmiękczania wody.
Gorzej, gdy powinie nam się noga (a raczej ręka)
Robisz wszystko jak należy, a przynajmniej tak ci się wydaje, po czym okazuje się, że zmywarka nie działa. Ups. Miga dioda oznaczona dziwną ikoną. Urządzenie możesz włączyć, ale nie jesteś w stanie uruchomić programu. Zaczynasz wertować instrukcję. Oczywiście od listy błędów. Manual opisuje trzydzieści różnych sytuacji, ale nie ma twojej. Przeszukujesz polskie fora. Cisza, zero, null. Przenosisz się na zagraniczne. Z nich dowiadujesz się, że czeka cię przygoda z serwisem, a przynajmniej z infolinią, jednym słowem klops. Masz jako taki zmysł techniczny, więc szukasz informacji o zresetowaniu panelu lub urządzenia. W instrukcji nie napisano o tym ani słowa, ale w końcu się udaje.
Uff, po kilkudziesięciu minutach zmagań napięcie opada, włączasz wybrany program i cieszysz się z zakupu.
Obsługując sprzęt AGD mam wrażenie, że jestem w poprzedniej epoce
Opisana sytuacja nie dotyczy tylko zmywarek. Podobnie jest z pralkami, piekarnikami innym sprzętem AGD. Ich obsługa jest najczęściej nieintuicyjna (przynajmniej na początku), jakby z innej epoki.
Oczywiście można nabyć jedno z tych najnowszych urządzeń wyposażonych w panele dotykowe. Podobno bardziej intuicyjnych, na pewno dużo droższych. Kilka miesięcy temu był u mnie fachowiec zajmujący się na co dzień naprawą sprzętu AGD i podsumował moje pytanie o przystosowane obsługi do XXI wieku i smartfonowej rewolucji dość smutną konstatacją. - Panie, wyświetlacz padnie i koszt naprawy będzie niebotyczny - mówił. Niech pan nie liczy na to, że stanie się to podczas obowiązywania gwarancji - dodał. Rzecz jasna nie wiem ile w tym prawdy, a ile miejskiej legendy. Facet naprawia AGD od ponad 20 lat, jest cenionym specjalistą, wydaje się godny zaufania. Zresztą biorąc pod uwagę żywotność naszych mobilnych sprzętów, rzecz jest warta zastanowienia, nawet jeżeli fachowiec nie ma za grosz racji.
Jest jeszcze jedno. Ta druga strona medalu, dzięki której raczej szybko zapomnimy o początkowych irytacjach. Gdy już raz przebrniemy przez etap przygotowań, przeczytamy instrukcję i ustawimy co trzeba, dalsza obsługa będzie raczej banalna. To w sumie zrekompensuje niedogodności. Oczywiście nie zmienia to faktu, że nadal często zakup sprzętu AGD przypomina podróż wehikułem czasu. Dlatego na początku zapytałem o instrukcję obsługi smartfonu.