Polacy znaleźli słabą stronę Facebooka, więc stworzyli... Tindera dla imprez. Oto on
Omijają cię ważne ciekawe wydarzenia w okolicy? Z pomocą przyjdzie polski Tinder dla imprez - aplikacja Spontap tworzona przez 5 studentów warszawskiej SGH.
Utyskiwaniom na Facebooka nie ma końca. Obserwujemy tam tak wiele rzeczy, że część zwyczajnie nas omija. Moim zdaniem nie jest to wina złowieszczego algorytmu Edge Rank, a raczej fizyki. Czas nie jest z gumy i mózg radzi sobie przyjmowaniem takiej, a nie innej ilości informacji.
Powiadomieniami można jednak lepiej zarządzać. W tym właśnie specjalizuje się Spontap, który wedle zapowiedzi twórców zmieni sposób w jaki dowiadujesz się o wydarzeniach dookoła.
Tinder dla imprez
Aplikacja działa w prosty sposób. Podobnie jak w Tinderze otrzymujemy kolejno następujące po sobie ekrany, z tym, że nie z osobami, a z wydarzeniami – przesunięcie w prawo oznacza zapisanie wydarzenia na swojej tablicy, a przesuniecie w lewo jego usunięcie.
Tablica pełni również funkcję kalendarza, dzięki czemu mamy szybki dostęp do informacji o interesujących nas wydarzeniach.
Tak, jak na Facebooku wydarzenia mogą tworzyć zarówno prywatne osoby, jak i kluby, czy muzea. Instytucje publiczne i rozrywkowe zyskuję większy dostęp do swoich fanów. Twórcy aplikacji podają przykład warszawskiego klubu Stodoła. Jeśli Stodoła wrzuci wydarzenie na Facebooka, zobaczy je ok. 2,6 proc. ich fanów, czyli 1 tys. osób. Taki poziom instalacji Spontap osiągnął na samym początku - dwa miesiące temu.
O pozyskiwaniu użytkowników, testach, tinderyzacji i inwestorach ozmawiam z CEO Spontap – Michałem Tomczakiem.
Karol Kopańko, Spider's Web: Główna wartość jaką dostarcza Spontap to…?
Michał Tomczak, Spontap: Pewność, że zawsze dowiesz się o wszystkich interesujących cię koncertach, imprezach i wydarzeniach w pobliżu.
Skąd pomysł?
Jeszcze na drugim roku studiów zauważyliśmy, że pomimo że żyjemy w czasach stałego dostępu do informacji, to niemal o wszystkich wydarzeniach dowiadujemy się przypadkowo. Bo gdzieś na mieście zauważyliśmy plakat, bo akurat znajomy podał nam dalej zaproszenie na FB. Z tego samego powodu również przegapiamy całą masę ciekawych rzeczy. Postanowiliśmy to zmienić. Uznaliśmy, że lepiej będzie, jeśli każdy będzie mógł sam decydować o jakich wydarzeniach chce się dowiadywać, zamiast pozostawiać to w rękach przypadku.
Na Facebooku są prawie wszyscy, wiec powinno być to najlepsze miejsce odnajdywania ciekawych wydarzeń. Dlaczego według ciebie tak nie jest?
To trochę jak różnica pomiędzy Tinderem a Facebookiem. Teoretycznie na Facebooku też mógłbyś szukać sobie partnerki chodząc po profilach, wysyłając zaczepki i próbując się nimi umówić. Dlaczego nikt tego nie robi? Bo trzeba szukać. U nas nie musisz nic szukać. Wchodzisz w aplikację i od razu dostajesz propozycje wydarzeń sprofilowane do Twoich zainteresowań. Te, które ci się podobają, zapisujesz sobie swipe’m na swoim wallu. Dzięki temu pamiętasz o nich do ostatniej chwili. Propozycja zamiast szukania.
Wydaje mi się, że na Facebooku również można subskrybować konkretne strony i otrzymywać od nich powiadomienia, kiedy opublikują wydarzenie?
Problem polega na tym, że gdy w piątek wieczorem chcesz się dowiedzieć co fajnego się dzieje, to raczej nie masz ochoty przekopywać się przez stos powiadomień. Chcesz po prostu zobaczyć, gdzie możesz wyskoczyć. Wchodzisz na FB – widzisz posty i powiadomienia. Wchodzisz na Spontapa – widzisz propozycje wydarzeń sprofilowane do Twoich zainteresowań. Która z tych aplikacji lepiej zaspokaja tę potrzebę?
Problem „nie zauważania wydarzeń” wynika z tego, że ludzie obserwują dużą liczbę Stron. Jak rozwiążecie ten problem jeśli u was się pojawi?
Problem raczej wynika z „tabloidyzacji” Facebooka, ze „spadających zasięgów” niektórych rodzajów treści. Facebook wie, że zdjęcia ładnych dziewczyn czy śmiesznych kotków dłużej nas zatrzymają w aplikacji, niż propozycje fajnego spędzenia czasu w świecie „realnym”. Dlatego wykorzystując swój algorytm, pokazuje nam coraz mniej rzeczy wartościowych, a coraz więcej kotków.
Nie jest tajemnicą, że FB zatrudnia specjalistów od psychologii behawioralnej, których głównym zadaniem jest serwowanie nam pewnej emocjonalnej papki, gwarantującej nasz częsty powrót do aplikacji. Bo nasz powrót to ich zysk. Niestety nie musi to iść w parze z naszą korzyścią i nieprzypadkowe „nie zauważanie wydarzeń” jest tego świetnym przykładem.
Wcześniej panowała moda na „uberyzację”, teraz na „tinderyzację”. Skąd u Was porównania do Tindera?
Jeszcze w czasie zimowych testów w Anglii, na London School of Economics zauważyliśmy, że część użytkowników zaczęła nazywać Spontap „Tinderem dla imprez”. Zapewne ze względu na sposób w jaki wyświetlamy wydarzenia – w formie kart. Dzięki temu każdy użytkownik na bieżąco decyduje o tym, co go interesuje, przypinając wydarzenia które mu się podobają do swojego własnego walla. Nie bronimy się przed tym określeniem, myślę że w najgorszym wypadku przysporzy nam trochę szumu. Niektórzy ludzie myślą, że chodzi o seks na wydarzeniach. Tych szczególnie zapraszamy do korzystania z apki.
Niedawno powstała, dość podobna do twojej, aplikacja Spontime – to dobrze czy źle, że macie konkurencję?
Aplikacja Spontime jest naszą konkurencją tylko z nazwy. Faktycznie wystąpiła na tym polu pewna zbieżność jednak sama idea jest całkowicie inna. W aplikacji Spontap dowiadujesz się o ciekawych wydarzeniach w pobliżu. Tam umawiasz się na kawę. Niemniej trzymamy za nią kciuki, to w końcu nasi znajomi z tej samej uczelni.
Wiem, że szukasz inwestora – jak ci idzie i w jaką kwotę celujesz?
Faktycznie przez pewien czas szukaliśmy inwestora, nie tylko ze względu na pieniądze. Uważaliśmy, że połączenie naszego drive’a i świetnych programistycznych umiejętności, z doświadczeniem ludzi, którzy zjedli zęby na budowie własnych biznesów, może uchronić nas przed popełnieniem wielu błędów młodości.
Zweryfikowaliśmy to podejście kontaktując się z większością funduszy VC działających w Polsce. Fakty są takie, że istnieje stosunkowo niewielka grupa inwestorów takich jak Mariusz Gralewski, którzy posiadają zarówno doświadczenie praktyków jak i potężną wiedzę, a ich średni czas reakcji na maila wynosi 2 minuty. Uznałbym ich za swego rodzaju narodowe dobro. Ale jest też niestety dosyć duża grupa inwestorów, u których nadal dominuje „Januszowa” wizja inwestowania, tj. biorę 50%, ty zapieprzasz, a ja rozliczam cię z wyników. W tej kwestii nadal odstajemy od Doliny Krzemowej, gdzie standardem jest niewychodzenie ponad 20% przed rundą A i aktywny udział inwestorów w dzieleniu się wiedzą ze startupami. Ale jest z tym coraz lepiej, fundusze takiej jak Protos, Inovo czy MCI robią na tym polu fajną robotę.
W chwili obecnej nie koncentrujemy się na zdobyciu inwestora, chociaż tych najlepszych często prosimy o rady.
Jaki jest dotychczas feedback inwestorów?
Uważają że mamy świetny produkt, świetny team, bardzo fajną trakcję. Ale ponieważ odrobili już swoje pierwsze bolesne lekcje, to wolą się z inwestycją wstrzymać do momentu uzyskania przez nas pierwszych przychodów. Jest to dla nas całkowicie zrozumiałe.
Co jest najtrudniejsze w tworzeniu takiej aplikacji? Budowa masy krytycznej? Wiem, że zanim doszliście do obecnego kształtu aplikacji minęło wiele iteracji.
Najtrudniejsze w tworzeniu w aplikacji „konsumenckiej”, jest zrobienie czegoś czego ludzie naprawdę chcą używać. Wymaga to poświęcenia bardzo dużej ilości czasu na zaprojektowanie świetnego, ale i demokratycznego designu, na testowanie aplikacji, zbieranie feedbacku. Nasze testy na LSE trwały ponad 4 miesiące, potem kolejne 2 miesiące testów w Polsce. A wszystko w celu zoptymalizowania jednego wskaźnika – retencji. Myślę że budowa wspomnianej przez ciebie masy krytycznej to trudne zadanie, ale jednak występują w nim pewne wzorce, są modele, które można powielić. Budowa innowacyjnego produktu wymaga natomiast mnóstwo zespołowej, koncepcyjnej pracy i weryfikowania swoich założeń. Rzadko kiedy udaje się stworzyć perłę za pierwszym strzałem.