REKLAMA

Użytkownik Wykopu zażartował, że uszkodził silnik samolotu. Teraz żali się, że stracił pracę

Jest koniec maja, a już mamy zachowanie będące mocnym kandydatem do internetowego debilizmu roku. Gość pracujący na lotnisku napisał na Wykopie, że wrzucił do silnika samolotu metalowy przedmiot. Potem dodał, że to żart, ale zapewnienie to nie przekonało ani wykopowiczów, ani jego przełożonych, ani też policji.

Nalot policji i utrata pracy za żart na Wykopie
REKLAMA
REKLAMA

Gdy przeczytałem na Wykopie, że jakiś użytkownik pochwalił się tym, że wrzucił do silnika metalowy element, a następnie opowiedział o przykrych konsekwencjach tego czynu, to pomyślałem jedno: „zarzutka słabej jakości” (Wyjaśnienie: „zarzutka” to określnie stosowane m.in. na Wykopie. Oznacza próbę trollingu, czyli nabrania innych na historię, która ma stwarzać pozory prawdziwej, ale została zmyślona w celu wprowadzenia w błąd odbiorców i późniejszego obserwowania ich reakcji.).

Zastanawiałem się, jak nieodpowiedzialnym trzeba być człowiekiem, aby pracując na lotnisku robić sobie takie żarty. Czytając to wprost nie wierzyłem, że ktoś mógł pomyśleć, że zmyślenie historii o wrzuceniu metalowej rurki do silnika może być zabawnym żartem. Nie uwierzyli też inni wykopowicze, bo mimo późniejszych zapewnień Go_Ask_Alice, że to był żart, ktoś zgłosił jednak podejrzany wpis odpowiednim służbom. Serwis Gazeta.pl potwierdził, że incydent - akcja policji - rzeczywiście miał miejsce.

Interwencja policji z powodu wpisu w internecie

Tego samego dnia, gdy użytkownik Go_Ask_Alice pracował przy samolocie Wizz Air, na płytę lotniska weszła straż graniczna, policja oraz administracja portu lotniczego. Sprawdzili coś przy silniku i poprosili pracowników, którzy pakowali samolot do lotu, na rozmowę. W trakcie wykonywania czynności sprawdzono telefon wykopowicza, potwierdzając w ten sposób, że to on wrzucił zdjęcie silnika z dziwnym podpisem do sieci.

Podejrzany trafił do aresztu, był przesłuchiwany i przydzielono mu prokuratora. W międzyczasie policja przeszukała jego mieszkanie, gdzie zabezpieczyła dysk twardy i pendrive'a. Zarekwirowano mu również dwa telefony komórkowe.

Według zapewnień wykopowicza prokurator miał zrozumieć, że to był głupi żart, jednak sprawa i tak będzie miała realne konsekwencje. Kara finansowa, wyrok w zawieszeniu oraz – co chyba najbardziej bolesne dla autora głupiego komentarza – konsekwencje zawodowe, które przeszkodzą mu w karierze związanej z pracą na stanowisku nawigatora w portach lotniczych. A czytając jego komentarze można zauważyć, że bardzo mu na tym zależało.

Wirtualne żarty. Realne konsekwencje

Żyjemy w czasach, gdy granice między światem wirtualnym i realnym się zatarły. Internet jest wszędzie, a nasze aktywności online mają realny wpływ na to, co dzieje się w życiu naszym i ludzi wokół nas.

Jeszcze kilka(naście) lat temu śmieszkowanie i wydurnianie się na forach internetowych, ircach, naszych klasach i facebookach zwykle pozostawało w sieci i nie wychodziło poza ramy internetu. Dzisiaj jest inaczej. Jeśli puścisz bąka w sieci, to będzie śmierdział na całym twoim osiedlu i w firmie, w której pracujesz. A jak będziesz miał pecha i sprawę podchwycą media, to staniesz się pośmiewiskiem połowy Polski.

Piękna wizja, prawda?

Gość załamany, a ja się cieszę

Nie cieszę się z tego, że spotkało go nieszczęście. Nie cieszę się z tego, że stracił czas, pieniądze i pracę. Nie cieszę się z tego, że banda prymitywów jeździ po nim na Wykopie i miesza go z błotem życząc mu najgorszego. Nie cieszę się też z tego, że policjant wiozący go do aresztu groził mu „wyruchaniem w dupę w więzieniu” i tym, że „ukręciłby mu łeb”, gdyby w samolocie tym leciała jego córka.

Cieszmy mnie jednak, że coś drgnęło. Że skończyło się ciche, społeczne przyzwolenie na pajacowanie w sieci, na bezkarne żarty, ataki i hejt. Ludzie coraz częściej reagują i zgłaszają niepożądane wpisy, wypowiedzi, zdjęcia i filmy. A służby? Jak widać nie zawsze mają to w nosie i potrafią odpowiednio zareagować.

Ostatni materiał TVN-u o youtuberze Gimperze i patologicznych zachowaniach, które miał uskuteczniać ku uciesze młodych widzów, czy świetny materiał Asi Tracewicz o Uczucipedii, pokazały co nastolatki robią na YouTubie i Facebooku. Lotnicza afera na Wykopie pokazała zaś, że nie tylko najmłodsi internauci mają czas i ochotę na głupie żarty.

REKLAMA

Na całe szczęście coraz częściej internetowych błaznów, kozaków i hejerów dosięga realna kara i wymierne konsekwencje.

Najwyższy czas.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA