Vivaldi może powtórzyć sukces Firefoksa. Przesiadka z Chrome ma prawie same zalety
Przeglądarkę Vivaldi można było testować i poznawać już od jakiegoś czasu. Jednak dzisiaj pojawiła się jej pierwsza stabilna wersja, która zamyka okres beta testów i otwiera przed twórcami drzwi do podboju rynku. Tak, nie boję się mówić o realnej szansie przeglądarki Vivaldi na spektakularny sukces, porównywalny do tego, który przed laty odniósł Firefox. Aby to się jednak udało, Vivaldi musi szybko zrobić jeszcze jeden ważny krok.
Czym jest Vivaldi?
Vivaldi to nowa przeglądarka internetowa, którą tworzą ludzie z ogromnym doświadczeniem w tej branży.
Dwóch programistów już w 1994 roku zaczęło pracę nad szybką przeglądarką, która pozwoliłaby na wydajne działanie nawet na słabszych komputerach. W swojej pracy starali się pamiętać o tym, że każdy użytkownik komputera i Internetu może mieć inne wymagania, preferencje i nawyki, dlatego dużą wagę przywiązywali do możliwości personalizacji. I tak powstała przeglądarka Vivaldi. I tak powstała przeglądarka Opera.
Twórcy zauważyli jednak, że przez kolejne lata rozwój Opery skręcił w nieakceptowalnym dla nich kierunku. Opera miała zapominać o społeczności użytkowników i współpracowników, którzy pomagali przy tworzeniu przeglądarki od samego początku.
Ekipa stojąca za starą Operą stwierdziła, że dalsze angażowanie się w ten projekt nie ma sensu i postanowiła zacząć wszystko od nowa. Tak powstała przeglądarka Vivaldi, która ma być przede wszystkim szybka, ale również bogata w funkcje, a do tego pozwalająca na personalizację i zaawansowaną konfigurację. Twórcy Vivaldi podkreślają również, że ich oprogramowanie na pierwszym miejscu stawia użytkownika.
Tę krótką historię, będącą dobrym wprowadzeniem do poznania Vivaldi możemy poznać czytając krótkie opowiadanie pt.: „Przeglądarka dla naszych przyjaciół”, które w dziale Historia opublikował na stronie Vivaldi.com Jón S. von Tetzchner – dyrektor generalny.
Co potrafi Vivaldi?
Przeglądarka Vivaldi to prawdziwy kombajn, a liczba opcji konfiguracyjnych może oczarować lub przytłoczyć. Na szczęście konfigurator został zaprogramowany tak, że kilka podstawowych ustawień wybieramy na samym początku w przewodniku, który „krok po kroku” pozwala zmienić główne funkcje. Pozostałe opcje zaawansowany użytkownik zmieni w ustawieniach, a mniej zaawansowany nie będzie sobie nimi nawet zawracał głowy.
Warto jednak zajrzeć do ustawień przeglądarki Vivaldi, żeby później się nie zdziwić, że program zachowuje się dziwnie przy wykonaniu gestów myszą lub naciśnięciu kilku przycisków, które wywołują jedną z wielu funkcji zapisanych w skrótach klawiaturowych.
Zatem zaglądamy do ustawień:
Opcji jest tu od groma, ale nie będę omawiał wszystkich ustawień, bo dublowałbym tylko stronę internetową Vivaldi i starannie przygotowany dział pomocy. Skupię się na tym, co bardzo mi się spodobało. A jest tego naprawdę sporo.
Wygląd
Interfejs przeglądarki Vivaldi bardzo przypadł mi do gustu. W systemie Windows 10 wygląda tysiąc razy lepiej niż to, co dzisiaj proponuje Chrome, i sto razy lepiej niż nowy Firefox.
Bardzo podobają mi się obie wersje kolorystyczne: jasna i ciemna. Do tego stopnia, że nie umiem się zdecydować, która jest lepsza i wiele razy przełączałem między nimi. Kolory tła są w porządku, a dostępne w standardzie obrazy tła – takie tapety w przeglądarce – są wręcz rewelacyjne.
Świetna jest funkcja, która pozwala na ustawianie koloru części interfejsu przeglądarki zależnie od otwartej strony internetowej. Dzięki temu Vivaldi robi się częściowo fioletowa, gdy wchodzimy na Spider’s Web lub niebieska, gdy przeglądamy Bezprawnika. Opcja ta nie działa jednak w 100 proc. niezawodnie – kolorystyka niektórych stron nie jest rozpoznawana poprawnie i przeglądarka ma tam domyślne ubarwienie, które oczywiście możemy też personalizować.
Szybkość, wydajność i sprytne funkcje
Vivaldi to demon szybkości. Przeglądarka zjada mniej RAM-u niż Chrome, mimo że pracuje na tym samym silniku Blink – tak, na Vivaldi działają rozszerzenia z Chrome (wystarczy wejść do Chrome Web Store’u). Same strony ładują się bardzo szybko, a w pasku adresu URL mamy podgląd liczby wczytanych elementów i całkowita wagę odwiedzonej strony internetowej.
Przemyślany interfejs również przyśpiesza pracę. Możemy wykorzystać panele boczne, na których wyświetlimy zakładki, pobrane pliki lub podręczne notatki. Panele boczne pozwalają też na przypięcie do boku przeglądarki wybranej strony internetowej. Od użytkownika zależy, czy przypnie tam Twittera, Facebooka, relację live z meczu lub cokolwiek innego, do czego chce mieć szybki dostęp podczas przeglądania innych stron internetowych.
Wiem, kto pokocha Vivaldi
Przeglądarkę Vivaldi pokochają internauci, którzy mają nawyk korzystania z przeglądarki internetowej otwartej na całej szerokości ekranu. Normalnie po bokach pozostają wtedy białe pasy, które tylko przypominają o zmarnowanym miejscu. W przeglądarce Vivaldi możemy je wykorzystać za pomocą przeróżnych paneli lub listy kart w postaci bocznej kolumny miniaturek. Jednocześnie możemy powyłączać zbędne paski na górze i na dole okna przeglądarki, aby zyskać cenne miejsce w pionie.
Jeśli przeglądarka internetowa jest dla ciebie głównym narzędziem pracy, to docenisz możliwości Vivaldi.
Praca na wielu kartach to bajka
Jeśli w przeglądarce masz zwykle otwartych tylko kilka kart, to wygodna praca na nich jest możliwa nawet Chrome. Sprawy komplikują się, gdy praca wymaga od ciebie otwierania i używania jednocześnie kilkunastu lub kilkudziesięciu kart.
Vivaldi ułatwia taką pracę dzięki wbudowanej funkcji grupowania kart, informowania o nieprzeczytanych kartach oraz dymkom z miniaturkami załadowanych w tle stron. Można mieć otwartych dziesiątki stron internetowych związanych nawet z kilkoma projektami jednocześnie i nie ginąć pod ich natłokiem.
Skróty i gesty
Gdy zajrzałem do ustawień Vivaldi byłem przerażony liczbą dostępnych skrótów klawiaturowych i gestów myszy, które przeglądarka obsługuje. Tego nikt się nie nauczy – to była moja pierwsza myśl.
Jednak po chwili przeglądania długiej listy zacząłem tylko powtarzać: to jest fajne, to jest dobre, to też się przyda. Po kilku godzinach korzystania machałem myszką jak opętany i przyśpieszyłem znacząco pracę w przeglądarce. A nauczyłem się zaledwie kilku sztuczek.
Szczególnie polecam „gesty typu Rocker”, czyli prawoklik, a potem dołożenie lewokliku, aby cofnąć się o jedną stronę w historii do tyłu. Odwrotne kliki (najpierw lewy i dołożenie prawego) to przejście dalej w historii. Świetna sprawa.
Resztę gestów wykonujemy przyciskając prawy przycisk myszy i wykonując konkretny ruch kursorem. Warto nauczyć się gestu otwierania linków w nowych kartach, zamykania kart i przywracania zamkniętych kart. Jeśli poznacie te opcje i poużywacie ich intensywnie przez kilkanaście godzin pracy, to będziecie z bólem korzystać później z innych przeglądarek, które tego nie potrafią.
Wyszukiwanie: poziom profesjonalista
Wyszukiwarka wbudowana w pasek adresu nikogo dzisiaj nie dziwi. Vivladi potrafi to, ale dysponujemy również drugim paskiem, gdzie możemy mieć ustawioną inną domyślną wyszukiwarkę: Wikipedię, Binga, DuckDuckGo, Google, czy dowolną inną.
Zaś gdy wyszukujemy w pasku adresu mamy możliwość korzystania z podpowiedzi wyszukiwania oraz przeszukiwania zakładek oraz historii. To bardzo usprawnia pracę i przyśpiesza dotarcie do informacji.
Ostatnia funkcja, o której opowiem
Może zabrzmi to głupio, ale chciałbym opowiedzieć o funkcji, która pozwala na ustawienie przeglądarki Vivaldi, jako domyślnego programu do przeglądania Internetu. Oczywiście taka funkcja jest i działa poprawnie, ale…
No właśnie, ale czy ta funkcja będzie chętnie wykorzystywana przez użytkowników? Przedstawione wyżej najlepsze funkcje sugerują, że mamy do czynienia ze świetnym narzędziem do przeglądania Internetu. Schludny i nowoczesny wygląd, lekki program i szybkie działanie, obsługa rozszerzeń dla Chrome, rewelacyjne gesty i skróty klawiaturowe, to tylko kilka z ogromu świetnych funkcji. Czego chcieć więcej?
Ano chociażby synchronizacji danych (zakładek, historii i haseł) między kilkoma komputerami oraz wersji mobilnej dla smartfonów i tabletów, bo bez tego trudno dzisiaj funkcjonować wymagającym użytkownikom.
A przecież w takich celuje Vivaldi. Masa możliwości konfiguracji to mocna strona tego produktu, ale docenią je tylko tzw. hard userzy. Co oczywiście nie jest wadą.
Hard userzy potrafią kreować trendy i instalować przeglądarkę na komputerach rodziny i znajomych. Tak się działo już kilkanaście lat temu, gdy szturmem na rynek wszedł Firefox. Najpierw przyjęty gorąco przez bardziej zaawansowanych użytkowników, a później zainstalowany na wszystkich komputerach, które znalazły się w ich zasięgu.
Czy Vivaldi powtórzy sukces Firefoksa?
Ma na to spore szanse, ale musi szybko wypuścić na rynek wersje mobilne przeglądarki i wprowadzić synchronizację danych miedzy wieloma urządzeniami.
Bo co mi dzisiaj po stronie dodanej do zakładek, do której nie będę miał dostępu po wyjściu z domu lub po notatce, która dostępna jest wyłącznie z poziomu jednego komputera na świecie. Mamy 2016 rok, rozwiązania chmurowe zmieniają nasze nawyki i przyzwyczajenia, a Vivaldi niestety traktuje te sprawy jeszcze po macoszemu.
Na pytania użytkowników o wersje mobilne przeglądarki Vivaldi odpowiada krótko: nie możemy na razie podać żadnej daty.
Warto jednak dać szansę Vivaldi już dzisiaj. Przeglądarkę pobierzesz za darmo na komputery z systemem Windows, Linux i Mac.