Artysta nie jest w stanie wyżyć tylko ze sprzedaży muzyki - mówi nam Andrzej Smolik

Lokowanie produktu: Audio Video Show

Jedną z najciekawszych postaci na wystawie Audio Video Show 2015 jest Andrzej Smolik, który zaledwie kilka dni temu z Kevem Foksem wydał alternatywny album o oczywistej dosyć nazwie… Smolik/Kev Fox. Mimo że Pan Andrzej jest bardzo dobrym muzykiem, to w rozmowie z nim celowo pominąłem aspekt stricte muzyczny i skupiłem się na tym, jak nowoczesne rozwiązania zmieniają świat muzyki i jak artyści mogą się w nich odnaleźć.

Artysta nie jest w stanie wyżyć tylko ze sprzedaży muzyki – mówi nam Andrzej Smolik

Dawid Kosiński, Spider's Web: Zacznijmy klasycznie, od początku. Jak rozpoczęła się Pańska przygoda z muzyką?

Andrzej Smolik: Tak naprawdę do końca tego nie wiem. Myślę, że we wczesnym dzieciństwie, bo moja rodzina od strony mamy jest bardzo muzykalna. Moja mama często sobie podśpiewywała, wujek miał akordeon, może tak to się zaczęło? Prawda jest taka, że od małego ciągnęło mnie do muzyki. Nikt mnie do tego nie zmuszał, sam wybrałem swoją drogę i uznałem, że chcę grać na różnych instrumentach. Tak powoli to się stawało pasją, powiedziałbym nawet, że szaleństwem, a teraz jest moim głównym zajęciem.

Traktuje to Pan jak pracę, od której się odcina, czy może nadal traktuje to jak rozrywkę i nagrywa inne rzeczy po godzinach?

Bardzo chciałbym się odcinać od muzyki, jednak jest to dosyć trudne, praktycznie niemożliwe. Ona jest cały czas w mojej głowie. Nie potrafię zamknąć drzwi od studia i o niej zapomnieć. Jestem w niej zanurzony przez cały czas i proces twórczy dla mnie nigdy się nie kończy. Oczywiście nie chcę tu wyjść na osobę, która żyje wyłącznie muzyką, byłby to nieprawdziwy obraz mojej osoby. Mam rodzinę, uwielbiam spotykać się z ludźmi i podróżować, oglądać filmy i robić mnóstwo innych rzeczy. Jednak to właśnie muzyka wypełnia ogromną część mojego życia i trudno jest mi od niej uciec.

Jakiego sprzętu audio używa Pan w pracy i czysto prywatnie?

Z wiadomych względów sprzęt, z którego korzystam profesjonalnie bardzo się różni od tego używanego w domu do słuchania muzyki, na które zresztą mam bardzo mało czasu. Zresztą po 10 godzinach pracy z dźwiękiem słuchanie następnej muzyki jest ostatnią rzeczą, na którą ma się ochotę. W pracy używam profesjonalnych głośników studyjnych, które pokazują muzykę taką, jaka jest. Sprzęt ten nie ma za zadanie brzmieć pięknie, ma za zadanie pokazać braki danego materiału, odsłonić pasma i częstotliwości, których niemalże można dotknąć. Z kolei domowy system audio ma mi po prostu sprawić przyjemność. To jest system, który jest zoptymalizowany do brzmienia zgodnego z moimi preferencjami. Zdaję sobie sprawę z tego, że nie jest on idealnie wierny oryginałowi brzmieniowo, ale za to imponująco otula moją rzeczywistość muzyczną.

Na co zwracać Pana zdaniem uwagę kupując sprzęt audio? Co doradza Pan znajomym i rodzinie, gdy pytają o wybór tego typu urządzeń?

Osobiście radzę zwracać ogromną uwagę na aukcje. Jest mnóstwo sprzętów audio produkowanych w latach 80-tych, 90-tych i 2000-nych, które są zrobione z bardzo dobrych materiałów i cechują się świetną jakością wykonania oraz brzmienia. Nie spotkamy tam kiepskich chińskich komponentów. Dzisiaj często nikt tych urządzeń nie chce, więc można je kupić za bardzo małe pieniądze. Fani dobrego dźwięku powinni szukać wysokiej jakości za małą kasę właśnie w używanych sprzętach.

Sam sprzęt to nie wszystko, dobrze o tym wiem. Dlatego chciałbym się dowiedzieć, z jakiego nośnika najchętniej Pan słucha muzyki? Z płyt, plików zapisanych na telefonie lub odtwarzaczu czy streamingu?

Największą organiczną przyjemność sprawia mi słuchanie muzyki z płyt winylowych, ale tylko tych, których nie spotkała konwersja cyfrowa. Lubię też brzmienie taśmy analogowej, ale większości muzyki użytkowo słucham z plików. Praktycznie nie używam już kompaktów, a tym bardziej kaset magnetofonowych, co jest chyba dla każdego zrozumiałe. Słucham po prostu muzyki z plików, tak jak obecnie każdy.

smolik kev fox

Z tego co wiem, płyta Smolik/Kev Fox została udostępniona przed oficjalną premierą w serwisie streamingowym Tidal. Czy to oznacza, że wierzy Pan w streaming i nowe technologie w muzyce?

Myślę, że jesteśmy już w momencie, w którym nie mamy odwrotu od streamingu. Ja nie tylko wierzę w to rozwiązanie, ale nawet muszę w nie wierzyć, bo to jest jedyna droga i przyszłość muzyki. Oczywiście nie wiemy, dokąd ta przyszłość zmierza, bo dopiero jesteśmy świadkami całego procesu zmian. Nie wyobrażam sobie, by nie wypuszczać swojej muzyki do serwisów streamingowych. Nie zaznaczając na nich swojej obecności nie istniejemy w Internecie, a co za tym idzie, nie istniejemy w ogóle w świadomości słuchaczy.

Czy wybór serwisu był przypadkowy? Czy może wierzy Pan szczególnie w Tidal, na przykład ze względu na deklaracje Jay-Z, który obiecuje większe zarobki dla artystów niż na innych serwisach streamingowych?

Moja płyta jest we wszystkich serwisach streamingowych. I nie ode mnie jako artysty zależy, gdzie ona się pojawi. To są umowy między wydawcą i wytwórniami muzycznymi, które decydują, gdzie moja muzyka będzie dostępna. Ale tak, Tidal jest szczególnym przypadkiem serwisu, ponieważ pozwala na słuchanie muzyki w wyższej jakości niż konkurencja. Warto zwrócić też uwagę na obecność formatów bezstratnych, które są dostępne po wykupieniu najwyższego planu abonamentowego. Zwracam na to szczególną uwagę i jeżeli to jest możliwe, chcę słuchać muzyki w jak najlepszej jakości. To tylko i aż tyle.

Czy artysta może dzisiaj żyć ze streamingu? Czy może jest to rozwiązanie mniej opłacalne od płyt? Oczywiście dla artysty, nie dla wytwórni.

Ani artysta, ani wydawca nie są w stanie wyżyć nie tylko ze sprzedaży muzyki na nośnikach cyfrowych, ale sprzedaży muzyki w ogóle, także na płytach. Modele firm wydawniczych muszą się zmienić, bo nie da się już po prostu wydawać muzyki. Należy już tworzyć zespoły zarządzające, które żyją przede wszystkim, a nawet tylko z koncertów. Wtedy firmy takie będą w ogóle miały prawo funkcjonować. Płyta dziś pełni rolę swego rodzaju portfolio i reklamy, dzięki której ma się szansę zaprosić ludzi na swój koncert. Jeśli słuchacze na niego nie przyjdą, artysta leży na łopatkach, ponieważ zwrot kosztów włożonych w nagranie zwyczajnie nie nastąpi.

Czy słuchacz mimo opłacania abonamentu powinien kupować płyty i chodzić na koncerty, żeby dodatkowo wspierać artystów?

To wszystko zależy od słuchacza. Są ludzie, którzy decydują się na zbieranie płyt, a inne osoby korzystają ze streamingu. To jest nic więcej jak wybór medium. Jedna osoba wybiera winyl, inna kompakt, a jeszcze inna strumieniowanie. Nie widzę sensu tego, by słuchać czegoś za pomocą streamingu, dodatkowo kupować kompakt i jeszcze dobierać winyl. To jest rozwiązanie wyłącznie dla kolekcjonerów. Wolnym wyborem konsumenta jest, skąd chce słuchać daną muzykę.

Jeżeli opłaca abonament, zdobywa muzykę w sposób legalny. Wówczas nie kradnie muzyki z torrentów i jest w porządku wobec mnie. Ogromnym sukcesem serwisów streamingowych jest zapewnienie łatwego i taniego dostępu do legalnej muzyki. Wszyscy dzięki temu mamy czyste ręce. My zarabiamy mało, ale zarabiamy i to jest najważniejsze. To jest w porządku, bo sami jako artyści się na taki stan rzeczy zgodziliśmy. Jeżeli chodzi o koncerty, to oczywiście na nie zapraszam. Dla artystów bardzo ważna jest konfrontacja z publicznością. My kochamy grać, a jak wcześniej mówiłem, płyta istnieje tylko po to, by zaprosić ludzi na koncerty.

Jakie ma Pan plany na przyszłość po wypuszczeniu ostatniej płyty?

Przede wszystkim trasa koncertowa, która za chwilę się rozpocznie. A następnie… sam nie wiem. Mam w głowie wiele otwartych folderów, z których dużą część w najbliższej przyszłości będę musiał zamknąć.

Dziękuję bardzo za rozmowę.

Również dziękuję.

*Zdjęcie główne pochodzi z fanpage'a Andrzeja Smolika.

Lokowanie produktu: Audio Video Show
Najnowsze