REKLAMA

Możesz uruchomić aplikacje z Androida na Maku. Ale lepiej tego nie rób

Bluestacks wydało finalną wersję aplikacji pozwalającą na uruchamianie programów z Androida w systemie OS X. Działa ona niemal tak jak wersja Bluestacks do Windows. Jednocześnie przypomina swoim działaniem wszystkie inne emulatory i porty zielonego robota, które do tej pory testowałem.

Możesz uruchomić aplikacje z Androida na Maku. Ale lepiej tego nie rób
REKLAMA
REKLAMA

Chociaż aplikacje pisane pod interfejs dotykowy nie mają prawa dobrze sprawdzić się przy obsłudze za pomocą myszy i klawiatury, to co jakiś czas przebijają się informacje o projektach uruchamiania aplikacji z Androida na desktopowych systemach operacyjnych.

Po co komu Android na Maku?

Tak jak przy Windowsie ma to jeszcze jakiś sens - w kontekście tabletów z Windows 8.1 i braków w Windows Store - tak w przypadku OS X sensu nie ma w tym żadnego. Bluestacks jednak się nie poddaje i przynajmniej udowadnia, że ma w ekipie zdolnych programistów.

Problem w tym, że Bluestacks na OS X to tylko deklaracja “tak, potrafimy”, która nie niesie żadnej wartości dla użytkownika. Po co w ogóle uruchamiać jakiegoś przedpotopowego, okrojonego i brzydkiego Androida na Maku?

Wiedziałem, że to nie zadziała.

Na prośbę Piotra Baryckiego, który w przeciwieństwie do mnie miał jakiekolwiek nadzieje, że Bluestacks do OS X będzie przydatnym narzędziem, sprawdziłem aplikację. Dość powiedzieć, że wyniki pierwszych testów nie zachęcały do dalszej zabawy.

Przyznam, że byłem od początku sceptyczny pamiętając Bluestacks na Windowsa i inne podobne wynalazki. Pierwsze uruchomienie aplikacji wyglądało zachęcająco, ale przejście do paskudnego czarnego ekranu głównego z poprzedniej epoki potwierdziło moje obawy.

Obsługa Google Play niewiele tu zmienia.

Bluestacks pozwala uruchomić system, a następnie zainstalować i odpalić aplikacje z Google Play. Nawet nie wiem od czego zacząć przekonywanie was, że to nie ma sensu. Po pierwsze więc zaznaczmy - wykorzystany na bazę system Android jest przestarzały.

Oznacza to, że wielu aplikacji nie da się na nim zainstalować, bo raczą użytkownika wymyślnymi komunikatami o kolejnych błędach i to nawet po aktualizacji Google Play Services. Zanim jednak udało mi się to sprawdzić okazało się, że Bluestacks nie radzi sobie z… klawiaturą.

Już sam ten jeden błąd przekreśla tę aplikację.

Podczas logowania do konta Google nie mogłem wpisać hasła, bo Bluestacks usilnie wpisywał same duże litery. Dopiero po chwili zorientowałem się, że shift działa jak Caps Lock, a makowy Delete (odpowiednik Backspace) działa jak Delete, ale z Windowsa.

Niezmiernie irytujące jest też to, że każde kliknięcie myszką powoduje wydanie przez Bluestacks odgłosu puknięcia. Po kilku minutach zabawy miałem już dosyć, a w opcjach niestety nie znalazłem możliwości wyłączenia tego irytującego dźwięku.

Dalej jest tylko gorzej.

Sam program na pierwszy rzut oka robi to co ma robić  - aplikacje można uruchamiać w trybie pionowym lub poziomym, z czego większość działa niestety tylko w pionie. Nie da się zmienić proporcji ekranu z 16:9, ale aplikację można zmaksymalizować.

Szkoda też, że Bluestacks nie pozwala na uruchomienie więcej niż jednej instancji aplikacji jednocześnie. To byłoby jednak przydatne dopiero wtedy, gdyby wymienione wcześniej błędy zostałyby załatane, ale na to na razie się raczej nie zanosi.

REKLAMA

Myślałem zresztą, że chociaż wykorzystam Bluestacks do zamówienia Ubera i wrzucę zdjęcie na Instagram bez sięgania po telefon. W pierwszym przypadku jednak nie wykryto lokalizacji, a w drugim aplikacji nie dało się nawet pobrać.

Podsumowując mogę tylko powiedzieć, że Bluestacks do OS X to kawał dobrej, ale nikomu niepotrzebnej roboty.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA