REKLAMA

Coś się kończy, coś się zaczyna - dziś żegnam się z Singapurem

Singapur to już zamknięta, blogowa księga. Teraz czas na Azję!

24.03.2015 15.35
Coś się kończy, coś się zaczyna – dziś żegnam się z Singapurem
REKLAMA

Ci, którzy śledzą moje poczynania (Facebook/YouTube/Instagram) wiedzą, że z Azji wróciłem już przed dwoma miesiącami, a z Singapuru wyleciałem nawet nieco wcześniej, aby odwiedzić łzę Indii, kolebkę hinduizmu i najwyższe góry świata.

REKLAMA

Jednak wciąż pisałem o Singapurze. Materiałów zebrałem kilkadziesiąt gigabajtów i większością zdołałem się już podzielić na blogu. Część zachowam dla siebie bo są albo zbyt osobiste, albo interesowałyby grono osób wężesze niż stowarzyszenie miłośników turkucia podjadka.

Kręciłem filmy, dzięki którym widownia mojego kanału już prawie przebija najpopularniejszych youtuberów i robiłem zdjęcia, przez co powodzeniu mojego konta na Instagramie mogą pozazdrościć najodważniejsze/najbardziej roznegliżowane modelki.

Jedno z moich zdjęć zostało nawet docenione przez profesjonalistów i dostało się do ścisłego finału konkursu FotoGlob na najlepsze zdjęcie podróżnicze. Ironia chciała, że mimo posiadania świetnego aparatu (Sony 5TL NEX), akurat to zrobiłem Nexusem 5… Co pokazuje ile szczęście znaczy w fotografii. (Cel na przyszłość: powtórzyć wyczyn Radka Sikorskiego z 1987 roku)

zdjęcie kolosy

W końcu interesujące historie jakie miałem do opowiedzenia o Singapurze się wyczerpały. Wpis, który pojawił się przed kilkoma dniami był ostatnim jaki dotyczył tej niesamowitej przygody.

Przed wyjazdem nigdy nie wyobrażałem sobie, że w moim zasięgu będzie nie tylko studiowanie w innym kraju, ale i podróżowanie. Tymczasem największą barierą nie są wcale pieniądze, a nasza wewnętrzna niechęć i bariery stawiane we własnej głowie.

Przypomina mi się taka scena z Władcy Pierścienia. Dwójka Hobbitów wyrusza z Shire, wtem Samwise Gamgee niespodziewanie staje jak wryty obok stracha na wróble i rzuca do Froda:  „Jeżeli zrobię jeszcze jeden krok, będzie to najdalej od domu niż kiedykolwiek byłem”. Ja takie zdania powtarzałem sobie co chwila i to właśnie było najpiękniejsze.

PANO_20141211_072136

Pisałem już wcześniej o podróżach, a przecież na blogu ukazało się dopiero kilka odcinków – trochę z Nepalu, więcej z Indii i po jednym z Malezji, Filipin i Sri Lanki. Mało? Bardzo mało! Do przekazania mam o wiele więcej i to w atrakcyjnej formie, której często brakuje relacjom z podróży wśród polskiej blogosfery.

Pojawiają się wpisy praktyczne – co, gdzie, za ile, z kim i po co; pojawiają się fotorelacje – są lepsi niż ja więc konkurował zdjęciami nie będę. Jest zaś coś czego moim zdaniem brakuje – mianowicie reportaży!

Pamiętacie wpis z lankijskiej kopalni szafirów, z przejażdżki indyjskimi kolejami, albo z wypadku na Filipinach? Właśnie w taką formę celuję. Nie chcę po raz enty przekazywać tego, co zostało już zyliony razy przeklejone z jednej strony na drugą. U mnie znajdziecie opowieści połączone z wiedzą wyniesioną zarówno z książek opisujących dane kraje, filmów i zdjęć, ale przede wszystkim z obcowania z kulturą i ludźmi.

Bez koloryzowania, naciągania faktów, ale z ekspresją!

PANO_20141212_083302

Liczy się dla mnie wiarygodność – nie poprawność polityczna, ale tolerancja, chęć zrozumienia, połączona z przekazywaniem prawdziwego obrazu świata tysiące kilometrów na południowy wschód z Polski.

W praktyce: Każde 2 tygodnie poświęcone będą na blogu innemu krajowi. Zacznę od Nepalu, potem przejdę do Indii i tak przez pozostałą dziesiątkę. Jestem naprawdę podekscytowany, bo świetne historie przeżywa się co najmniej dwa razy – pierwszy, kiedy mają miejsce, a drugi, kiedy się nimi dzieli z innymi ludźmi.

REKLAMA

To jednak nie jest definitywny koniec Singapuru – w najbliższym czasie ogłoszę też pewien projekt związany z treściami, które już stworzyłem.

national (6)
REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA