Kruger&Matz Mist - małe wady znikają w cieniu świetnego wyświetlacza - recenzja Spider's Web
Ze smartfonem Kruger&Matz spędziłem ponad dwa tygodnie. Nie żałuję tego, że przełożyłem do niego obie karty SIM, z których korzystam na co dzień, choć… czasem nie było łatwo.
Poręczna bestia
KM Mist to jeden z mniejszych telefonów jakie miałem okazję ostatnio używać. Jest odrobinę węższy, niższy i chudszy od Samsunga Galaxy S II i Nokii Lumia 720, które zwykle goszczą w mojej kieszeni. Mist to średniak, również w portfolio producenta Kruger&Matz. Plasuje się pomiędzy budżetowym modelem Move, a mocniejszym Live, który testowaliśmy na łamach Spider’s Web.
Mist nie jest grubym smartfonem. Jest bardzo smukły i wąski, a ramki wokół wyświetlacza są w sam raz. Ani nie wyglądają topornie, ani też nie są ultracienkie co mogłoby utrudniać trzymanie i obsługę urządzenia np. w poziomej orientacji.
Telefon ten dokonale leży w dłoni. Choć przywykłem do odrobinę większych urządzeń, to nie miałem problemu z przyzwyczajeniem się do gabarytów Mista. Obsługa dobrze wyważonego, lekkiego i poręcznego telefonu jest prawdziwą przyjemnością.
Tylna obudowa jest wykonana z matowego plastiku. Na pierwszy rzut oka wygląda na gumowany, ale nie jest. To zwykłe tworzywo, może takie z rodzaju miękkich, lecz nie jest to guma znana np. z legendarnego już modelu HTC Desire.
Mist tak jak wcześniej testowany Live ma na ekranie powłokę szkła Dragonitrail Glass. Nie sposób go zarysować podczas normalnego użytkowania. Podejrzewam, że dopiero jakieś poważne upadki lub inne dramatyczne scenariusze mógłby odcisnąć na nim widoczny ślad. Klucze, kieszenie i inne smartfony w dowolnych kombinacjach nie są straszne tej powłoce.
Gabaryty to nie wszystko
Cieniutka obudowa niesie ze sobą pewne konsekwencje. Problem jest tu bateria. Nie jest ona za duża. Pojemność akumulatora to 1600 mAh. Na papierze wygląda to przyzwoicie. Nie zapominajmy jednak, że Mist to smartfon Dual SIM (więcej o obsłudze Dual SIM pisałem w recenzji Live i pierwszych wrażeniach Mist). I gdy wrzucimy do niego dwie karty zapotrzebowanie na energię wzrośnie. Wtedy akumulator ma problem, żeby utrzymać urządzenie przy życiu od rana do późnego wieczora.
Zaznaczam jednak, że eksploatowałem Mista dosyć intensywnie. Dwa SIMy, rozmowy, SMS-y, do tego cały czas online, dużo obsługi poczty i jeszcze więcej komunikatorów. Gdy wieczorem włączałem grę i walczyłem z inwazją zombie telefon błagał o litość i prosił o podłączenie ładowarki.
Gdy korzystałem tylko z jednej karty SIM urządzenie nie miało większych problemów z tym, żeby przeżyć ze mną cały dzień.
Szybki jest, nie powiem…
Mistowi sporo brakuje do tego, żeby ścigać się na procesory czy ilość pamięci RAM z hi-endowymi smartfonami HTC, Samsunga czy Sony. Jednak dla użytkownika najważniejsze powinno być to, czy urządzenie działa szybko i stabilnie. A Mist właśnie tak się sprawuje.
Smartfon ani razu nie zawiesił się, nie zamyślił, ani nie stwarzał problemów z popularnymi grami czy aplikacjami. To co ważne, zauważyłem również, że Mist nagrzewa się mniej niź Live, którego użytkownicy czasem skarżą się na tę przypadłość.
Udało mi się zablokować Mista… na własne życzenie. Z tyłu na obudowie jest naklejka, która informuje nas o zakazie wyciągania kart SIM, gdy urządzenie jest na chodzie. Pewnego razu gdy żonglowałem kartami SIM i microSD zagapiłem się i… zrobiłem to na włączonym telefonie. Mist się zrestartował i… nie uruchomił już ponownie.
Zestresowałem się i w panice zacząłem wciskać przycisk reset (znajduje się pod klapką na baterię) oraz włącznik. Początkowo Mist leżał martwy. Myślałem, że go ubiłem. Jednak po kilkunastu próbach i różnych kombinacjach wciśnięć przycisków i ich przytrzymań udało się przywrócić go do świata żywych. Nie traktuję tego jako wady telefonu. Postąpiłem wbrew zaleceniom i zakazom. Zachowałem się nierozważnie. Na szczęście skończyło się na chwili grozy.
Dla fanów cyferek mam wyniki benchmarków Mista. 11501 punktów sprawia, że smartfon ten znajduje się ponad Samsungiem Galaxy S II, ale zdecydowanie poniżej HTC One X.
Ogólne wrażenia
Smartfon Mist jest bardzo podobny do testowanego wcześniej modelu Live. Nie mam tu na myśli gabarytów, ale tzw. bebechów i oprogramowania. Z obu urządzeń bardzo dobrze mi się korzystało. Nie spotkałem dużych wad lub niedoróbek, które odstraszałyby od zakupu.
Są jednak małe potknięcia, które mam nadzieję, że zostaną poprawione przez producenta. Przede wszystkim mam na myśli niepełne spolszczenie systemu. Większość opcji jest w naszym ojczystym języku, lecz niektóre opisy funkcji są po angielsku. To trzeba poprawić.
Wiem, że Live dostał aktualizację oprogramowania. Jest ona dostępna do pobrania ze strony producenta. Nie wiem jeszcze jakie poprawki wnosi, ale dostałem informację, że łata znane błędy. Oby poprawiono też tłumaczenie. Wiem, że Mist aktualizację również otrzyma.
To cieszy. Kruger&Matz to młoda marka. Firma musi się starać, żeby zdobyć zaufanie klientów. Jak na razie robią wszystko co w ich mocy, aby tak się właśnie stało. Doceniam te działania.
W pierwszych wrażeniach zwróciłem już uwagę na to, że podświetlenie ekranu w modelu Mist mogłoby być jaśniejsze, a czerń ciemniejsza. Podtrzymuję tę opinię. Jednocześnie jestem zadowolony z przekątnej jak i rozdzielczości ekranu. Oba parametry są dobrze dobrane. Dzięki czemu pojedyncze piksele nie rzucają się w oczy, a na ekranie Mista wyświetla się więcej treści niż na starym Samsungu Galaxy S II czy najnowszym hi-endowym smartfonie Sony Xperia Z1. Za to olbrzymi plus.
Mist kosztuje 670 zł - to oczywiście sugerowana cena detaliczna. I jeżeli nie odstrasza Was niewymienna bateria i inne małe wady tego modelu to zapewne będziecie zadowoleni z wydanych pieniędzy. Tym bardziej, że w internecie można znaleźć jeszcze atrakcyjniejsze oferty.