Samsung - Król Odwracania Uwagi

Ponad 1100 dziennikarzy - tylu zostało zaproszonych na konferencję Samsunga. Pozostałe około 2 tysiące osób było gośćmi Samsunga - sprzedawcami, partnerami biznesowymi. Można jednak było odnieść wrażenie, że na samej premierze ludzi było dwa razy więcej.

To znamienne - na różnych konferencjach pojawiają się osoby z tzw. branży, jednak takiego natężenia na nieapple'owej imprezie ludzi po prostu ciekawych nowego smartfona chyba jeszcze nie widziano. Ale też chyba żaden nieapple'owy telefon nie był nigdy tak oczekiwany. Dość powiedzieć, że po samej konferencji, gdy dosłownie pchaliśmy się do telefonów, dziennikarze stanowili w tłumie niewielką część całości.

Samsung nie chciał zawieść swoich fanów. Bo Samsung ma już fanów - takich, którzy czekają z wypiekami na twarzy na ogłoszenie każdej nowości i klaszczą wspierając się krzykiem przy prezentacji każdej drobnostki. Wprawdzie nie jest ich jeszcze tak wielu jak fanów Apple'a, ale są - wyszli z ukrycia i koreański producent osiągnął to, co chciał. Wprawdzie to nie tak jak u Apple’a, gdzie chodzi o wytworzenie oddolnie niemal religii wokół swoich produktów, ale ładowaniem ciężarówek kasy w marketing.

Premiera w Radio Music City Hall odbyła się z gigantyczną pompą. W porównaniu do zeszłorocznej premiery Samsunga Galaxy S III w Londynie nie ma w ogóle porównania i to nie tylko ze względu na lokalizację, ale też dopracowanie każdego szczegółu. Samsung w końcu doszedł do tego, że prezentacja nie powinna opierać się na występieniu prezesa, który czyta z promptera z akcentem niezrozumiałym dla wielu osób.

Wczoraj Samsung dopracował wszystko - od stworzenia kolejki przed Radio City Music Hall, w którym odbywają się wielkie koncerty (która to kolejka poskutkowała znalezieniem się w niej całkowicie przypadkowych osób), po sposób prezentacji.

Była Ważna Głowa Z Dziwnym Akcentem, ale mówiła tylko chwilę. Prawdziwy show zaczął się, gdy na scenę weszli aktorzy. Przystojny pan skakał po scenie, zagadywał i prowadził narrację, drugi go wspierał, a na scenę co chwilę wyskakiwali kolejni aktorzy, często nawet w tańcu.

Czy był to dobry ruch? Wielu krytykuje taką formę prezentacji technologicznego produktu mówiąc, że Broadway rozmył przekaz nowości i odwrócił uwagę od tego, co ważne, czyli od innowacji. Ale czy właśnie nie miało tak być? Samsung po raz pierwszy tak mocno odszedł od skupienia się na sprzęcie i przeniósł ciężar prezentacji na funkcje software'owe. A tych jest mnóstwo - tak dużo, że łatwo się w nich zgubić. Nie ma też żadnej przełomowej nowości, nie ma nic, czego byśmy się nie spodziewali i tego, co można by podkreślić jako "killer" konkurencji.

Dlatego Samsung musi robić Broadway. Musi kusić przedstawieniem, show, jakiego nikt wcześniej nie widział. Musi kusić Times Square, zmianami lokalizacji prezentacji tak, żeby dziennikarze latali po całym świecie, musi otumaniać przepychem. Trzeba przyznać, że robi to w coraz bardziej zręczny sposób.

Nie powiem, żeby prezentacja mi się nie podobała. Była... ciekawa, ale właśnie tam, w wielkiej sali, z występem na żywo. Wierzę, że z perspektywy widza streamu wideo było to nudne przedstawienie, trochę może nawet porównywalne (chociaż wciąż dużo, dużo lepsze, bo poznaliśmy konkrety) z prezentacją PlayStation 4.

Jednak nic to, bo i tak interesuje to nas wszystkich - mnie, bo lubię nowości, redakcję, bo to gadżeciarze i eksperci, czytelników, bo w końcu nie czytają bloga technologicznego bez powodu oraz miliony osób, które może i nie znają różnicy pomiędzy procesorami i technologiami wykonania ekranu, ale obejrzały ciekawe show.

Samsung już nie jest firmą stricte technologiczną. To firma lifestyle'owa, która wykorzystała rosnące zainteresowanie nowościami technologicznymi i stała się liderem w propagowaniu tego trendu. To działa. Wszyscy obejrzeliśmy prezentację, a dziś będziemy komentować nie tylko sprzęt, ale właśnie Samsunga w wielu kontekstach.