REKLAMA

Secret Service, Reset, Gambler. Postanowiliśmy zrobić coś w tym duchu - Borawski i Kozierkiewicz, Magazyn Gamer

Kilka miesięcy temu anonsując powstanie Magazynu Gamer, obiecałem przepytać jego autorów „kiedy zamierzają upaść?”. Gamer rzeczywiście dość szybko doczekał się problemów wydawniczych, ale jakiś czas temu nieco niespodziewanie kondycja redakcji się ustabilizowała, magazyn zyskał na regularności, a nawet stał się tygodnikiem. Pawła Kozierkiewicza – wydawcę – oraz Pawła Borawskiego – redaktora naczelnego – postanowiłem zapytać o to, jak bardzo unikatowy jest ten produkt na polskim rynku, gdzie znajduje się jego miejsce w hierarchii internetowych publikacji o grach, i wreszcie – czy to wszystko ma jakiś plan na przyszłość i czy w ogóle jest na poważnie. Czy autorzy się obronili? Sprawdźcie sami! 

Secret Service, Reset, Gambler. Postanowiliśmy zrobić coś w tym duchu - Borawski i Kozierkiewicz, Magazyn Gamer
REKLAMA

Na dobry początek przesyłam Wam najszczersze wyrazy uznania, bo zrobiliście z Gamera to, czym zawsze w moich marzeniach miał być Playback. Z wielu powodów się to nie udało i tymi moimi demonami przeszłości trochę Was pomęczę. Ale po kolei – czy Gamera można w ogóle jeszcze nazwać e-zinem?

REKLAMA

Paweł Kozierkiewicz: Za wszelką cenę staram się unikać stwierdzenia e-zin. To bardziej nowa forma magazynu drukowanego o grach, tyle że bez udziału papieru.

Kojarzy się oldskulowo, ale macie cykl wydawniczy, przypominacie czasopismo, ukazujecie się tylko cyfrowo. Macie też video i komentarze facebooka, ale czy to nie czyni z Was po prostu e-zinu XXI wieku?

Paweł Kozierkiewicz: Wykorzystujemy po prostu narzędzia jakie daje nam internet. Coś, czego nie da się uzyskać w drukowanym magazynie, u nas funkcjonuje jako spójny element.

Paweł Borawski: Chodzi przede wszystkim o wykorzystanie możliwości, jakie daje nam internet, przy zaoferowaniu formy znanej z pism.

Więc co dokładnie odróżnia Was od takiej Załogi G, poza technologiczną oczywistością w postaci kilkunastu lat różnicy?

Paweł Borawski: Przede wszystkim dostępność – nie potrzeba pobierać paczki, zbioru stron złożonych w jedno archiwum. Gamer może być odpalony na dowolnym urządzeniu wyposażonym we w miarę współczesną przeglądarkę, i dążymy do tego, by na każdym wszystko prezentowało się bez zarzutów.

No właśnie. Podczas lektury trudno oprzeć się wrażeniu, że poważnie myśleliście też o rynku tabletów. Czy Gamer jest próbą znalezieniu niszy w tym właśnie kierunku? Na zachodzie – właśnie za sprawą tabletów – prasa codzienna i publicystyka jest popularna jak nigdy dotąd.

Paweł Kozierkiewicz: Nie musisz się opierać temu wrażeniu. Od samego początku projektowania Gamera – a przeszliśmy z nim dość długą drogę na tym etapie – zakładaliśmy, że nasz magazyn ma być ogólnodostępny bez względu na platformę – czy to pc, czy tablet, czy smartfon. Uważam, że to właśnie w tego typu urządzeniach mobilnych istnieje szansa dla współczesnej prasy

A można zaryzykować stwierdzenie, że do pełni szczęścia brakuje Wam mobilnych aplikacji? Nie pytam nawet „czy?” tylko: kiedy?

Paweł Kozierkiewicz: Kiedy, to trudne do określenia. Nie stoi za nami żadne duże wydawnictwo, które dofinansowuje Gamera. Każdy element magazynu jest wytworem naszych rąk. Jak wiadomo, zrobienie dobrej aplikacji mobilnej nie jest banalnie proste, ani też bardzo tanie. Chcemy wyjść poprzez taką formę cyfrowej dystrybucji i powoli, acz konsekwentnie pracujemy nad tym.

Paweł Borawski: W zasadzie część każdego spotkania redakcyjnego poświęcamy na przeglądanie Gamera na rozmaitych platformach – choć dedykowane aplikacje to kwestia przyszłości, obecnie magazyn działa idealnie na iPadzie, smartfonach z Androidem, dowolnej przeglądarce. Z każdym numerem dodajemy nowe elementy technologiczne, więc np. system Google’a sprawia trochę kłopotów. Jest tyle urządzeń i wersji, tyle nakładek od producentów, którzy korzystają z Androida, że bywa niełatwo. Ale dążymy do tego, by na każdej platformie miało to ten sam poziom jakościowy.

Wybaczcie, że zawartością zajmę się od najbardziej próżnej strony, ale Gamer jest po prostu śliczny. Wasz grafik, Daniel Biernacki, odwala kawał dobrej roboty. Ile czasu zajmuje przygotowanie oprawy do jednego numeru tygodnika? Wystarczy program graficzny czy posiłkujecie się jakimiś narzędziami do DTP?

Paweł Kozierkiewicz: Daniel jest zawodowcem w pełnym tego słowa znaczeniu. To dzięki jego doświadczeniu, wyczuciu i zmysłowi artystycznemu możemy prezentować nasze teksty w tak atrakcyjnej formie. Bez tego, nawet najlepsze narzędzia nie pomogą w stworzeniu dobrze prezentującego się layoutu. Biorąc pod uwagę fakt, że staramy się mieć cykl tygodniowy, to praca nad Gamerem nigdy nie ustaje. W zależności od poziomu skomplikowania danej strony, jeden materiał powstaje w ciągu jednego dnia. Niekiedy jest to szybciej, innym razem wolniej. Oprawę wizualną najważniejszych tekstów staramy się omawiać wspólnie. Niekiedy wyciągamy z charakteru danej gry pewne symboliczne elementy, aby przełożyć je na stronę. Nadal jednak nie powiedzieliśmy ostatniego słowa w tym temacie.

Jestem tym bardziej pod wrażeniem, że taka oprawa graficzna to moje niespełnione marzenie w Playbacku. A miałem tam do dyspozycji każdego miesiąca trzech różnych grafików i… bałem się, że nie podołają. Co się stanie, jeśli pewnego tygodnia Daniel pojedzie na wakacje, zatonie na Stadionie Narodowym, urwą mu od internetu kabel?

Paweł Borawski: Daniel wyposażony został w Internet bezprzewodowy, na Stadion Narodowy go nie puszczamy, bo nie umie pływać :). Jeżeli chodzi o przerwy, chociażby urlopowe, sprawdzaliśmy to już w przypadku poprzednich wydań – praca ma taki charakter, że udaje się przygotować część materiałów wcześniej, zresztą tak powstają bieżące numery.

Wiesz Pawle, moje pytanie nie wydaje mi się zupełnie nieuzasadnione, ponieważ już jakiś czas temu zaliczyliście poważny kryzys wydawniczy i byłem pewien, że „łatwo przyszło, łatwo poszło”. Ku mojej radości i zdziwieniu wróciliście mocniejsi, ale zastanawiam się w jaki sposób zabezpieczacie ciągłość cyklu wydawniczego. Redaktorów można zastąpić, teksty napisać na zapas, ale w przypadku Waszego wielkiego atutu – DTP – sprawa jest bardziej skomplikowana.

Paweł Kozierkiewicz: Wszystko jest kwestią odpowiedniej organizacji pracy. Nie jest to proste – w pewnej chwili musieliśmy trochę zmienić nasz plan działania. Po prostu pewne założenia się nie sprawdzały. Nie twierdzę, że teraz jest idealnie, ale powoli się doszlifowujemy i okazuje się, że podjęte jakiś czas temu decyzje były trafne. Będąc szczery zakładamy, że w przyszłości też może dojść do krótkich przerw w wydawaniu magazynu. Choćby w sytuacji świąt. Zwróć jednak uwagę na to, że i duże pisma nie zawsze mają pełną ciągłość wydawniczą.

Paweł Borawski: Jakkolwiek górnolotnie to brzmi, odkrywamy nowe – chociażby od strony redakcyjnej, gdzie łączymy tryb powstawania magazynu z bardzo internetowym reagowaniem. W efekcie część rozwiązań sprawdzamy na żywo – można to było zaobserwować w przypadku XCOM-a, gdzie zaoferowaliśmy ludziom oddzielny materiał, przed wydaniem numeru. Po jego publikacji wkomponowaliśmy go z powodzeniem obok recenzji.

Pytam nie po to żeby wypominać, interesuje mnie natomiast w jakim stopniu Gamer jest projektem profesjonalnym, a w jakim stopniu fanowskim. Chłopaki, po co Wam ten Gamer? Znamy się od lat, w trójkę łącznie pisaliśmy chyba wszędzie gdzie się dało. Chcecie kiedyś na Gamerze zarabiać? Robicie go z nudów? 

Paweł Kozierkiewicz: Potrzeba matką wynalazków. Cała nasza trójka odczuwała brak takiego magazynu. Każdy z nas wychował się na drukowanych pismach o grach – Secret Service, Reset, Gambler. Postanowiliśmy zrobić coś w tym duchu. Wybraliśmy najlepsze elementy tych magazynów, i przełożyliśmy je na współczesną, internetową formę. Nie będziemy nikogo oszukiwać, chcielibyśmy na Gamerze zarabiać i liczymy, że może w przyszłości się to uda. Gamer to także nasz swoisty poligon doświadczalny. Stworzyliśmy platformę, którą można wykorzystać w innych, niezwiązanych z grami tematach.

Jeśli zarabiać, to jak? Przedruki, płatna treść, standardowe reklamy?

Paweł Kozierkiewicz: Z czasem może dojdziemy do pobierania opłat za część dodatkowych materiałów w numerze. Reklamy – te standardowe będą wyglądać sztucznie. Pomyśl przez chwilę, ile ciekawych rzeczy można zrobić wykorzystując mechanizmy multimedialne i interaktywne. Nie ma co wchodzić w szczegóły, ale potencjalna reklama w Gamerze może, i powinna mieć unikatowy charakter.

No dobra chłopaki, to czego Wam życzyć?

Paweł Borawski: Kolejnych fal czytelników - na tym zależy nam najbardziej. Udało się z pewnymi zmianami organizacyjnymi, teraz idealnie byłoby, gdyby zainteresowanie Gamerem rosło, nawet szybciej niż w ostatnich dniach, kiedy to odnotowaliśmy spory pik.

REKLAMA

W takim razie tego właśnie Wam życzę, mam nadzieję, że ten wywiad w pewnym stopniu się do tego przyczyni. Dzięki za odpowiedzi, czas i… cóż, powodzenia!

Paweł Borawski: Także dziękujemy!

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA