REKLAMA

Mikropłatności w komórce: niech ktoś to w końcu zrobi dobrze!

...i zarobi na tym bardzo przyzwoite pieniądze.

Mikropłatności w komórce: niech ktoś to w końcu zrobi dobrze!
REKLAMA

Byłem dzisiaj na konferencji prasowej firmy G4S, która jest znana głównie z usług ochroniarskich, ale zajmuje się też innymi rzeczami. Jedną z nich jest obsługiwanie przepływów gotówki dla banków i dużych sieci handlowych - odbiór, konwoje, liczenie, dostawa, itd.

REKLAMA

Najciekawsze, z mojego punktu widzenia, dane dotyczyły właśnie tej branży. A dokładniej tego, w jaki sposób Polacy korzystają z pieniędzy. Pan Artur Sitarz z G4S podzielił się następującymi informacjami:
- 60 % Polaków nie ma konta bankowego;
- w Polsce jest 16.000 bankomatów, głównie w dużych miastach, w miejscowościach turystycznych i przy głównych drogach (dla porównania - w Wielkiej Brytanii: 80.000);
- faktycznie istnieje problem niedoboru bilonu - wszyscy znamy go z codziennych zakupów - ile razy słyszeliście w tym tygodniu ?nie mam wydać? albo ?można drobniej??. G4S obsługuje też rozliczenia między swoimi klientami, po drobniaki podobno zawsze ustawia się kolejka chętnych.

Dorzucę jeszcze jedną informację od siebie: wg. GUS, w polskich sieciach komórkowych jest obecnie aktywnych 45 milionów kart SIM. Nieco upraszczając można więc przyjąć, że prawie każdy Polak ma komórkę.

Jeśli to nie jest idealna okazja do zarobienia bardzo dużych pieniędzy, to ja nie męczę się od dwóch tygodni z iPadem próbując zastąpić nim laptopa.

Mikropłatności w komórce rozwiązują problem braku drobnych i obniżają koszty prowadzenia działalności sieci handlowych oraz banków (G4S i podobne firmy nie wykonują przecież swoich usług charytatywnie, tak samo operatorzy bankomatów). Są furtką, dzięki której można wprowadzić do świata płatności elektronicznych te 60% Polaków, którzy nie przekonali się do konta w banku (o kartach płatniczych nie wspominając).

Niezbędna infrastruktura jest już na miejscu - wybudowana, zamortyzowana. Jak udowodnił Square, do akceptowania płatności nie trzeba niczego poza komórką. Ewentualny dodatkowy sprzęt - w tym przypadku mała kostka podłączana do iPhone - służy tylko i wyłącznie do odczytywania informacji z kart magnetycznych, nie jest więc potrzebny w przypadku prawdziwych mikropłatności w telefonie. Jestem w stanie wyobrazić sobie sytuację, w której klient płaci wysyłając SMSa zawierającego numer sprzedawcy i kwotę, a sprzedawca natychmiast otrzymuje (również SMSem) potwierdzenie dokonania transakcji.

Komórkowe mikropłatności sprawdziły się świetnie zarówno na rynkach krajów zwanych eufemistycznie rozwijającymi się (Afryka), jak i w tych zupełnie rozwiniętych (Japonia). Użytkownicy komórek chcą korzystać z takiej usługi, co potwierdzają badania Ericsson Consumer Labs. Banki i sprzedawcy mogą liczyć na wymierne korzyści z jej upowszechnienia.

REKLAMA

Gdzie więc jest problem? Czemu operatorzy, którzy najpierw odprawili z kwitkiem mPay tłumacząc tę decyzję ograniczeniami tego systemu (tu pełna zgoda - mPay jest tylko namiastką prawdziwych mikropłatności), nie są w stanie zaproponować własnego, lepszego rozwiązania?

Może po prostu łatwiej schylić się po pieniądze, które leżą na ziemi...

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA