Chcesz kupić już teraz samochód elektryczny? Oto, jaki masz wybór
Załóżmy, że faktycznie będziemy mieli w Polsce za dekadę na drogach milion aut elektrycznych. Załóżmy, że chcemy się do tego ambitnego planu przyczynić już dzisiaj. Albo załóżmy, że z dnia na dzień zabrania się w Polsce zakupu samochodów z silnikami spalinowymi w jakiejkolwiek formie. Przed jakim stajemy wyborem?
Nie, nie można iść na łatwiznę i powiedzieć, że w takim przypadku trzeba kupić Teslę. Pomijając już brak salonów tego producenta w naszym kraju (i brak nawet polskiej strony internetowej), Model S jest po prostu zdecydowanie poza zasięgiem większości społeczeństwa, natomiast dużo bardziej atrakcyjnego cenowo Modelu 3 jeszcze po prostu nie ma. Nie ma i już. Możemy go wstępnie zarezerwować, a potem odebrać... kiedyś. Tak się raczej samochodów nie kupuje.
Jakie samochody elektryczne możemy kupić w Polsce?
I tu raczej nie powinno być dla nikogo zaskoczeniem, że wybór nie jest wielki. Wielkie koncerny motoryzacyjne wprawdzie od pewnego czasu głośno już mówią o tym, że prąd to przyszłość (czy to taki z gniazdka, czy taki z wodoru), ale jednocześnie nie spieszą się do tego, żeby na tę przyszłość postawić w zauważalny sposób. Lista samochodów elektrycznych dostępnych w Polsce nie jest więc ani przesadnie długa, ani przesadnie imponująca różnorodnością.
Ale cóż, do dzieła!
Jedyny w pełni elektryczny samochód oferowany przez BMW to dość kontrowersyjne auto miejskie, z którym mieliśmy już dłuższą styczność. Niestety poza wyglądem, który na pewno nie przypadnie go gustu każdemu, ma jeszcze jedną wadę - jest raczej drogie. Standardowe i3 z zasięgiem 190 km (według NEDC, w warunkach "normalnej jazdy" około 130) kosztuje brutto aż 153 700 zł. Za wersję z pojemniejszym akumulatorem i zasięgiem 312 km (czyli 200 km w warunkach "normalnej jazdy") trzeba zapłacić natomiast 159 000 zł. Dostępne są również dwie wersje z dwucylindrowym, spalinowym Range Extenderem, kosztujące odpowiednio 174 000 zł i 179 300 zł. Sporo.
Jeśli jednak dla kogoś takie wydatki nie stanowią problemu, i3 powinno świetnie sprawdzić się w roli niewielkiego, miejskiego auta, które zwróci uwagę przechodniów o wiele skuteczniej, niż niejedno auto usportowione.
Przy okazji: BMW i3 ma w standardzie 19-calowe obręcze (w opcji 20"!) i do setki przyspiesza w 7,2 sekundy.
Cena i3 przeraża, ale chcesz koniecznie mieć elektryka? Cóż, na drugim biegunie cennikowym znajduje się niesamowicie wręcz pocieszny Renault Twizy, którego cena zaczyna się od 33 900 zł dla wersji Life 80 N i 38 100 zł dla wersji Cargo 80 N. Obie wyposażono w ten sam silnik elektryczny o zawrotnej mocy 17 KM (tak, nie przegapiliśmy zera na końcu). Wersja Cargo różni się przede wszystkim tym, że... nie ma miejsca siedzącego z tyłu, w związku z czym ma... bagażnik.
Nie dajcie się jednak zwieść aż tak niskiej cenie. Rzut oka do cennika powoduje co najmniej lekkie uniesienie brwi. Dopłaty wymagają bowiem chociażby... drzwi (tak, drzwi - 1500 zł).
Do tego auto kupujemy bez akumulatora - ten jest nam tylko użyczany i musimy płacić za niego "miesięczny czynsz". Ten uzależniony jest od przebiegu i okresu najmu - jeśli wypożyczamy do na 36 miesięcy i więcej, i robimy do 7500 km rocznie, zapłacimy miesięcznie 249 zł. Natomiast jeśli pokonujemy rocznie ponad 15 000 km, wypożyczamy go tylko na 12 miesięcy, to miesięczna dopłata wyniesie 369 zł.
Przy czym pokonanie ponad 15 000 km będzie sporym wyzwaniem. Zasięg na jednym ładowaniu wynosi tylko 100 km, a prędkość maksymalna wynosi 80 km/h, przez co czas 0-100 km/h jest absolutnie niemierzalny.
Renault Kangoo Z.E.
Jeśli ktoś chce elektrycznie rozwozić coś innego niż pizzę (i to dla klientów, którzy zamawiają małą pizzę), Renault ma dla niego inną propozycję. To Kangoo w wersji Z.E., napędzany silnikiem elektrycznym.
Samochód dostępny jest w trzech wersjach - 2-miejscowej (ceny od 84 600 zł), MAXI 2-miejscowej (od 89 600 zł) i MAXI Combi 5-miejscowej (od 94 600 zł). We wszystkich wariantach komplet drzwi znajduje się na liście wyposażenia standardowego.
Kangoo Z.E. jest też w stanie - uwaga - rozpędzić się do 100 km/h. Ba, jego prędkość maksymalna może wynieść - uwaga - 130 km/h. Nie jest natomiast pewne, czy komukolwiek będzie się chciało do takiej prędkości rozpędzać. 0-100 km/h zajmuje - ponownie uwaga - nawet do 22,4 sekundy!
Zasięg (według NEDC, czyli niezbyt tożsamy z rzeczywistością) wynosi 170 km, a pełne ładowanie - od 6 do 9 godzin. A, i tak, za akumulator trzeba płacić - od 349 zł miesięcznie (do 10 tys. km rocznie, 36 miesięcy najmu), do prawie 600 zł (25 tys. rocznie, 12 miesięcy najmu).
Renault Zoe
Tak, tak, tak, Renault ma w ofercie jeszcze jeden model z silnikiem elektrycznym. I to taki, który nie jest ani dostawczakiem, ani dziwacznym para-samochodem. Zoe wygląda jak... tak, zwykły samochód miejski!
Jego ceny zaczynają się od 89 900 zł (wersja Life), a kończą na 97 400 zł za awersje Zen i Intens. Do tego trzeba oczywiście doliczyć abonament za akumulator - od 379 zł (12,5 tys. km rocznie, 36 miesięcy), aż po prawie 700 zł (25,5 tys. km rocznie, 12 miesięcy).
Niestety Zoe nada się głównie do miasta. Prędkość maksymalna to tym razem tylko 135 km/h (0-100 km/h w 13,5 sekundy), realny zasięg to 100-150 km (210 według NEDC), a ładowanie do pełna na zwykłe ładowarce zajmie nam 9 miesięcy godzin. Na szczęście dostępna jest też opcja (bardzo) szybkiego ładowania na stacjach, które takie ładowanie wspierają.
Mitsubishi i-MiEV
Mitsubishi samo do końca nie jest pewne, dlaczego mielibyśmy chcieć kupić ich samochód elektryczny, czyli i-MiEV (zresztą nie ma go nawet w cennikach - za to wisi na polskiej stronie głównej firmy). I tak, niewiele tracicie na tym, że nie daliśmy w tym miejscu jego zdjęcia. Poważnie.
W każdym razie i-MiEV jest malutkim autem miejskim zasilanym silnikiem elektrycznym, które maksymalnie uda nam się rozpędzić do 120 km i którym maksymalnie przejedziemy bez ładowania 150 km (zwykłe ładowanie - 6 godzin, szybkie ładowanie - 30 minut). 0-100 km/h? 15,9 sekundy.
Co ciekawe, i-MiEV ma w standardzie nie tylko drzwi, ale nawet czworo drzwi! Ma też klimatyzację manualną, dwa miejsca z tyłu i bagażnik, choć żeby miał on jakieś sensowne rozmiary, trzeba złożyć tylne fotele. A, no i napęd na tylną oś!
Trzeba przy tym jednak pamiętać, że i-MiEV to stosunkowo stary model, debiutujący w okolicach 2009 roku i odświeżony delikatnie w 2013. Ciekawostka - cena w momencie debiutu w Polsce wynosiła - uwaga - ponad 160 tys. zł.
Dziwne, że się nie sprzedał.
PS i-MiEV miał również swojego odpowiednika m.in. u Peugeota (iOn) i Citroena (C-Zero).
Nissan Leaf
Ufff, po długich poszukiwaniach udało się znaleźć zdjęcie, na którym wyglądu Leafa nie trzeba opisywać jako ten z kategorii "tylko matka jest w stanie pokochać".
Ale pomijając tę kwestię, Leaf wydaje się całkiem sensownym autem miejskim. Nie jest zbyt mały, ma masę nowych gadżetów (m.in. zdalne zarządzanie np. klimatyzacją z poziomu smartfona) i sensowny zasięg (wersja 30 kWh do 250 km przy oszczędnej jeździe).
Niestety nie jest tani. Wersja 24 kWh kosztuje 128 tys. zł, natomiast wersja 30 kWh 147 750 zł lub 158 250 zł (!) w zależności od wersji wyposażenia.
Nissan e-NV200
No dobrze, może to nie jest samochód, o jakim każdy marzy, ale że trafiło do zestawienia elektryczne Kangoo, to e-NV200 też może tu zawitać.
Czym jest ten model Nissana? Cóż, jak widać po zdjęciu, jest dostawczakiem, a że jest na tej liście, to można założyć, że jest elektrycznym dostawczakiem. Kto zgadł, może przyznać sobie tytuł Sherlocka Spider's Web.
Żeby nie przedłużać, e-NV200 wyposażono w silnik elektryczny, o zasięgu 163-170 km (według NEDC, w zależności od wersji) i rozpędzający się do 100 km/h w 14 sekund. Czas ładowania w najgorszym wypadku wynosi monstrualne 12 godzin, ale z wykorzystaniem najszybszej opcji czas ten można skrócić do... 30 minut.
Ok, idziemy dalej.
A, ok, więcej nie ma. Dobrze, już dobrze, zamówcie jednak Teslę.