REKLAMA

Dwie wskazówki odnośnie kierunku rozwoju Apple'a

To była konferencja kompletnie bez magii. Może to zmęczenie materiału, może brak Steve’a Jobsa, ale Apple nie dość, że nie pokazał nic niespodziewanego, to na dodatek zrobił to w sposób sztucznie wydłużony, z “suchymi” żartami o Windowsie i konkurencji. Jedyne, co zwróciło uwagę to dwie z pozoru drobnostki, które pokazują, że pod przywództwem, Cooka Apple troszkę nadrabia i dostosowuje się do nowych czasów.

Dwie wskazówki odnośnie kierunku rozwoju Apple’a
REKLAMA

Trąbię o tym od dawna, a wielbiciele starego ładu, w którym system operacyjny był dobrem samym w sobie wciąż mi nie wierzą. Teraz już powinni. Apple udostępniając OS X Mavericks za darmo potwierdza moje słowa. System operacyjny jako taki przestaje istnieć jako element zarobkowy. To tylko platforma do dalszego zarabiania i utrzymywania użytkowników.

REKLAMA

Apple o tym wie. Wystarczy spojrzeć na nowości w Mavericks. Interaktywne, wygodne powiadomienia, ale przede wszystkim nowe aplikacje, w tym iBooks na makach, znane z urządzeń mobilnych funkcje takie, jak rozpoznawanie dat czy otwieranie map po kliknięciu lokalizacji - nie dość, że potwierdzają rozwój systemu w schemacie “z mobile do PC”, nie odwrotnie, to mają za zadanie skłaniać użytkowników do korzystania z rozwiązań od Apple’a, a nawet za nie płacić. Jednak aby tak się stało, użytkownicy maków muszą mieć najnowszą wersję systemu.

Jeśli będą musieli za nią zapłacić, migracja potrwa dłużej i wciaż pozostawi za sobą grono, które nie zaktualizuje systemu.

Gdy Apple wepchnie im Mavericks za darmo, w ramach zwykłej aktualizacji, grupa korzystająca ze starszych wersji OS X stanie się marginalna. Tym bardziej, że w przeciwieństwie do Windowsa 8.1, który wymaga kupienia Windowsa 8, Mavericks zaktualizuje się również ze starszych, niekoniecznie poprzednich wersji OS X. “Każdy może mieć Mavericks!”.

Apple przekalkulował, co opłaca się bardziej - ściągnąć dwudziestodolarowy, jednorazowy “haracz” czy liczyć na przyszłe zyski z prowizji z Mac App Store i rozrostu platformy Apple’a jako takiej. Oczywiście, że to drugie opłaca się bardziej i jest bardziej dalekowzroczne.

To także dowód, że desktopowy system operacyjny przejmuje nawet mobilny schemat dystrybucji. Bo “mobile górą”.

iwork

Drugą ciekawostką zwiastującą kierunek, w którym podąża Apple, jest iWork for iCloud, otwierający w końcu swoje podwoje na użytkowników każdego innego systemu operacyjnego z przeglądarką internetową. Windows, Linuks, Chrome OS - nieistotne.

Jak iWork for iCloud sprawdzi się w działaniu opisze Piotrek Grabiec, ale już wiadomo, że Apple się otwiera. Nie kompletnie, ale na tyle, by ułatwić życie użytkownikom iOS i maków i konkurować z innymi platformami do pracy grupowej na dokumentach.

Przecież tak naprawdę kolaboracja na dokumentach wprowadzona tylko dla użytkowników iUrządzeń nie miałaby sensu i ukazywałaby tylko marginalność platformy Apple’a wobec ogromu innych rozwiązań, przede wszystkim systemów operacyjnych. Dotychczas wydawało się, że Apple’owi to nie przeszkadza, że będzie zamykał się wtedy, kiedy ma na to ochotę bo i tak wie lepiej, czego potrzebują użytkownicy.

REKLAMA

Jednak wymagania użytkowników się zmieniają i okazuje się, że trzeba wyjść im naprzeciw. iWorks for iCloud, nawet jeśli okaże się kiepski, jest tego próbą.

Ciekawe czasy nastały, gdy znaki kierunku rozwoju produktów Apple’a wyczytać można z takich szczegółów i gdy są one zbieżne z kierunkiem rozwoju reszty rynku.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA