REKLAMA
  1. bizblog
  2. Felieton

Chciałem tylko obejrzeć Igę Świątek, ale na ekranie pojawił się on. I miły weekend szlag trafił

Pamiętacie, jak posłanka PiS Józefa Hrynkiewicz krzyknęła do lekarzy rezydentów słynne „Niech jadą”? W 2017 r. rząd miał w nosie, czy młodzi medycy opuszczą Polskę, bo nie wierzył, że naprawdę mogą wyjechać. Grubo się przeliczył. Zapytacie, czemu mi się to dzisiaj przypomniało? Ano dlatego, że przedsiębiorcy to nowi lekarze. Tyle nerwów, a ja chciałem się po prostu zrelaksować i cieszyć słonecznym weekendem. (Fot: YouTube.com/Onet News).

17.05.2021
14:23
Firma w Czechach. Tak przedsiębiorcy uciekną przed Nowym Ładem
REKLAMA

Gdy prezes Jarosław Kaczyński prezentował założenia Nowego Ładu z każdym zdaniem coraz bardziej przeczuwałem, że hiobowe wieści przygotowano dopiero na koniec. Do tej pory słyszałem o podwyższeniu kwoty wolnej do 30 tys. zł, podniesieniu II progu podatkowego do 120 tys. zł, dodatkach na małe dzieci, gwarancjach na kredyty hipoteczne i wsparciu dla rolników. Słowem – wszystko dla wszystkich.

REKLAMA

O nie, tak to nie działa, pomyślałem. Mam jednak słabe nerwy, a prowadzący konferencję umiejętnie dawkowali napięcie. Szybko przełączyłem na mecz Igi Świątek. W sport, w przeciwieństwie do biznesu i gospodarki, jako tako ostatnio umiemy. Może dlatego, że nasza tenisowa gwiazda nie jest spółką Skarbu Państwa, a jej trenera nie można obsadzić w drodze wolnego naboru, który zawsze wygrywa żona posła Krzysztofa Sobolewskiego.

Nowy Ład - jakie zmiany?

Do tematu Nowego Ładu musiałem jednak wrócić. Choć niechętnie, bo milej ogląda się stop woleje Świątek niż nierówną walkę z językiem polskim naszych polityków. Sielanka dobiegła końca. Kortyzol skoczył mi jak cholesterol po 30.

Za nowe pomysły rządu zapłaci polska klasa średnia. Od czasów, gdy Jarosław Gowin płakał, że 8 tys. zł w Warszawie to nie są duże zarobki, a Maciej Gdula udowadniał, iż 5,5 tys. poselskiej pensji to zbyt mało, definicja zamożności mocno się zmieniła. Teraz, według wyliczeń ekonomistów, zamożny Polak to taki, co kasuje co miesiąc 6 tys. zł brutto.

Rząd przekonuje wprawdzie, że osoby zarabiające między 6 tys. zł a 10 tys. zł dostaną „ulgę dla klasy średniej”, ale na razie pozostaje to w sferze mglistych obietnic. Fakty są takie, że powyżej tego dolnego progu przestaniemy czuć miękki dotyk opiekuńczej ręki państwa. Zamiast tego Morawiecki strzeli nas w ucho, bo po zniesieniu prawa do odliczenia składki zdrowotnej od podatku, płacić będziemy zdecydowanie więcej niż dotychczas.

W przypadku pracowników na umowach o pracę i umowach cywilnoprawnych sprawa jest z góry przegrana. Po prostu trzeba będzie głębiej sięgnąć do portfela i podzielić się swoim nieprzebranym bogactwem z resztą społeczeństwa.

W teorii nie brzmi to nawet źle. Widziałem nawet gdzieś w internecie sympatyczną skądinąd analogię do szkoły. Jasio nie ma pieniędzy na wycieczkę integracyjną, więc reszta klasy zrzuca mu się po kilka złotych. Boję się tylko, że w naszych realiach Jasio zobaczy z tego nie więcej niż złotówkę od łebka. Reszta pójdzie do kieszeni katechety, który urządzi za to jasełka jakich świat nie widział.

Inaczej sytuacja wygląda w przypadku przedsiębiorców. Ci akurat mają wybór i od lat z niego korzystają. Polacy zakładają firmy m.in. w Wielkiej Brytanii, Estonii i Czechach. Pandemia nieco wyhamowała ten trend, ale money.pl pisze, że tuż przed ogłoszeniem Nowego Ładu telefony w biurach czeskich prawników znów się rozdzwoniły.

Serwis podaje, że jeszcze przed zmianami podatkowymi przy przychodzie rzędu 5 tys. zł i przy kosztach uzyskania tegoż przychody na poziomie 1 tys. w Polsce trzeba było zapłacić 1549 zł danin na rzecz państwa. U naszych południowych sąsiadów fiskus chciał tymczasem tylko 810 zł.

Teraz różnica będzie rosnąć. Grant Thornton policzył, że samozatrudniony, który na rękę kasuje dzisiaj ponad 15 tys. zł, straci ponad 1,1 tys. zł. W skali roku ubędzie mu z portfela ponad 14 tys. zł. Osoba zarabiająca 7,2 tys. netto miesięcznie zbiednieje o niecałe 3,4 tys. zł rocznie. No, grosze to to nie są.

Fraza „firma w Czechach” wystrzeliła w kosmos.

 class="wp-image-1435330"

Przedsiębiorcy jak lekarze

I tu wracamy do lekarzy. Gdy w 2017 r. posłanka PiS zachęcała ich do wyjazdu pewnie nie spodziewała, że się, że już trzy lata później jej koleżanka z ław sejmowych będzie błagać rezydentów o powrót do kraju. Teraz rząd, choć może już niewerbalnie, pokazuje środkowy palec przedsiębiorcom. Nie podoba się? To wypad.

REKLAMA

I część prowadzących firmy z pewnością z tej zachęty skorzysta. W Czechach fiskus przyjmie ich z otwartymi rękoma, a oni sami nie będą musieli gęsto tłumaczyć się, jak odnieśli finansowy sukces i mierzyć się ze słynnym bon motem Lecha Kaczyńskiego mówiącym, że „jeżeli ktoś ma pieniądze, to skądś je ma”. Bo przecież niemożliwe, żeby brały się one z wypadkowej ciężkiej pracy, szczęścia i dobrego pomysłu, prawda?

Kto z nad Wisły zwieje najszybciej? Pewnie będzie to szeroka rzesza samozatrudnionych składająca się ze specjalistów z branży IT i sektora finansowego. Rząd przekona ich do zakładania biur za granicą i transferowania podatków albo zachęci do stałych przenosin za linię Odry lub Góry Izerskie. A za kilka lat, gdy okaże się, że innowacyjnej gospodarki nie zbuduje się skanowaniem bułek na kasie od Bałtyku do Tatr znów poniesie się błagalne: Wracaaajcie!

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja:
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA