Bezpieczeństwo ruchu drogowego

Ktoś chciał zrobić ze mnie sprawcę kolizji. Dlaczego nie zgłoszę tego na policję?

Bezpieczeństwo ruchu drogowego 29.04.2023 107 interakcji
Tymon Grabowski
Tymon Grabowski 29.04.2023

Ktoś chciał zrobić ze mnie sprawcę kolizji. Dlaczego nie zgłoszę tego na policję?

Tymon Grabowski
Tymon Grabowski29.04.2023
107 interakcji Dołącz do dyskusji

Wymuszenie kolizji polegające na trzykrotnym zajechaniu drogi i hamowaniu: taką próbę podjął kierowca Toyoty, kiedy jechałem Mercedesem klasy S W140. Dlaczego do tego doszło i czemu nie zgłoszę tego na policję?

Przez parę tygodni wydawało mi się, że ludzie widząc Mercedesa klasy S jeżdżą względnie uprzejmie, chętnie mnie wpuszczają i ogólnie zachowują się „po zachodniemu”. Jednak niedawne zdarzenie drogowe zburzyło ten obraz. A było to tak.

Skręciłem na światłach w lewo i zająłem lewy pas, bo na środkowym były jakieś ciężarówki i autobusy. Na następnych światłach ustawiłem się pierwszy, na lewym pasie. Za mną stanęła Toyota. Ruszyłem spod świateł, ale i prawy, i środkowy pas były na tyle zajęte, że nie miałem jak go zmienić. Zresztą nie było ku temu żadnego powodu, skoro następne światła zrobiły się czerwone i mogłem tylko się do nich dotaczać. Kierowca Toyoty wyskoczył zza mnie na pas środkowy pomiędzy samochody, następnie wjechał przede mnie mijając mnie o milimetry. Manewr był niebezpieczny, zatrąbiłem. Kierowca Toyoty gwałtownie zahamował, ale było to dobre 50 m przed światłami i nie było ku temu żadnego powodu. Jeśli chciał być tylko szybszy ode mnie (co na tym odcinku nie miało żadnego sensu), to już był. Gdy zrobiło się zielone, powinien był po prostu odjechać i zostawić mnie w obłoku swoich hybrydowych spalin, wygrywając ten wyścig bez rywali.

Tak się jednak nie stało

Przed następnymi światłami byłem już na prawym pasie. Wtedy znów zajechał mi drogę, i gdy ruszyliśmy – gwałtownie zahamował. Nie była to jego ostatnia akcja, bo potem skręcaliśmy w prawo i po raz trzeci wykonał ten sam manewr w połowie pustych pasów, przez które nikt nie przechodził. Za każdym razem jednak zachowywałem wystarczającą czujność i bezpieczną odległość. Powstaje pytanie, czemu akurat ja zostałem wytypowany na ofiarę wymuszenia odszkodowania. Jaki proces myślowy za tym stał? O, dojadę tego frajera w Mercedesie, jak ma klasę S to na pewno zapłaci mi dużo gotówki do ręki bez wzywania policji haha XD. Nie mogę wykluczyć, że tak to wyglądało.

Wymuszenie kolizji? Z pewnością, ale nie zgłoszę tego na policję

Mógłbym, bo mam fragment nagrania pokazujący złośliwe hamowanie. Ale nie zrobię tego, ponieważ nie wierzę w skuteczność takiego działania, a także uznaję, że może ono odbić się negatywnie na mnie. Jestem osobą łatwą do namierzenia i rozpoznawalną, moje postępowanie jest „na widelcu”. Sprawca nie przyjąłby mandatu, sprawa trafiłaby do sądu, a tam bez problemu mógłby poznać moje dane. Z jakiegoś powodu sądy nie przejmują się ochroną danych osobowych w najmniejszym stopniu.

Byłbym wzywany na przesłuchania, zapewne więcej niż raz. Musiałbym zeznawać, jak do tego doszło. Ostatecznie może skończyłoby się 1500-złotowym mandatem dla sprawcy, który nie nauczyłby go niczego, poza tym że próbowałby mnie znaleźć i zabić. Natomiast na pewno nie porzuciłby swojego procederu, bo taki ma styl życia na krawędzi. Okazjonalne przypały są wpisane w ten biznes i trzeba po prostu się z nimi liczyć. Gdyby to się nie opłacało, to by tego nie robił. To pewnie typ z gatunku: trzeba J.P. na sto procent, a konfidentów i „szeździesiony” jeszcze bardziej, frajerów golić do żywego a kumpli z celi nie sypać. Z taką osobą nie da się wygrać, bo ona nie gra według zasad społeczeństwa, tylko je kontestuje. Uznałem więc, że szkoda mojego czasu i że jedynym sposobem jest zachowywanie jeszcze większego dystansu.

Czytaj również:

Porysował samochód i uciekł. Niedźwiedzia przysługa w Bieszczadach

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać