Wiadomości

Albo nie, jednak nie będziemy robić tanich samochodów elektrycznych. Lepiej robić drogie

Wiadomości 26.10.2023 127 interakcji
Tymon Grabowski
Tymon Grabowski 26.10.2023

Albo nie, jednak nie będziemy robić tanich samochodów elektrycznych. Lepiej robić drogie

Tymon Grabowski
Tymon Grabowski26.10.2023
127 interakcji Dołącz do dyskusji

Powiedzieli prezesi General Motors i Hondy, kasując projekt współpracy w zakresie małych aut elektrycznych.

Niewiele samochodów prasowych wspominam z rozrzewnieniem, ale Honda e zdecydowanie do nich należy. Odebrałem ją w trakcie silnego ataku zimy i błyskawicznie zrozumiałem, że jazda z włączonym ogrzewaniem to nie jest dobry pomysł. Mimo to, wóz bardzo przypadł mi do gustu: miał niezły zasięg, wyglądał rewelacyjnie i podbił moje serce deską rozdzielczą. Nie wiem, ile tego sprzedano w Polsce, pewnie pięć sztuk, bo cena była z innej planety.

Honda chciała pójść po rozum do głowy i sprzymierzyć się z GM, żeby produkować tanie auta elektryczne

Drogie już produkuje w postaci modelu Prologue, czyli hondowskiej wersji Chevroleta Blazera. Obiecywano to od zeszłego roku, aż tu dziś – klops. Projekt nie dojdzie jednak do skutku. Księgowi amerykańscy i japońscy dokonali skomplikowanych obliczeń i wyszło im, że na tym biznesie zamiast stu milionów wagonów złota zarobiliby pewnie tylko pięćdziesiąt, a to się przecież nie opłaca.

Auta Hondy miały korzystać z elektrycznej platformy General Motors o nazwie Ultium. Wygląda jednak na to, że nie da się przerobić tej architektury tak, żeby pojazd nie kosztował milionów. Mogło też pójść o to, że cały ten program z autami elektrycznymi to General Motors trochę nie idzie. Nie jest to zresztą jedyny producent narzekający na słaby popyt na samochody napędzane elektrycznością. Jeśli na ogromnym rynku amerykańskim od początku roku GM sprzedało 20 tys. aut na prąd, to nie wygląda to obiecująco. W dodatku spośród tych 20 tys., aż 80 proc. to model Bolt, który zaraz doczeka się swojego końca, bo na rynku jest już od 2017 r.

nowy chevrolet bolt euv

Tanie samochody elektryczne nie mogą istnieć, chyba że Citroen e-C3

W Stanach Zjednoczonych elektryfikacja floty samochodowej idzie beznadziejnie. Poza członkami plemienia Teslan auta na prąd niespecjalnie się przyjmują, co nie zachęca producentów do inwestowania w ten rodzaj napędu. Z drugiej strony, wspomniany Chevrolet Bolt już teraz kosztuje w przeliczeniu ok. 118 tys. zł, więc wcale taki drogi nie jest – jak na europejskie warunki. General Motors, już rozwiedzione z Hondą po okresie narzeczeństwa, planuje jednak jego następcę w jeszcze tańszej postaci, wyposażonego w akumulatory LFP, czyli litowo-żelazowo-fosforanowe. Honda poza Prologue nie ma w Stanach nic elektrycznego, a w Europie ma e:Ny 1, które jest wariacją na temat HR-V w wersji elektrycznej, ale kosztuje prawie 220 tys. zł, więc jest to auto z gatunku jednorożców – spotkamy je głównie na stronie producenta.

Wygląda więc na to, że robienie tanich samochodów elektrycznych nie jest dobrym pomysłem. Od czasu do czasu producenci dostają takiego poczucia misji, że zrobią tanie wozy na prąd, zelektryfikują społeczeństwo, spadnie emisja CO2 i zapanuje powszechne szczęście. Potem jednak przypominają sobie, że ich głównym celem jest zarabianie absurdalnych ilości pieniędzy i wraca im rozum, pozostają więc przy autach bardzo drogich. Przypomnę, że w Polsce, poza chlubnym wyjątkiem Citroena e-C3 i niezbyt udanej sprzedażowo Dacii Spring, przeciętne auto elektryczne kosztuje ok. 180 tys. zł. Wprawdzie po naszej stronie oceanu upadek partnerstwa Hondy i GM nie ma większego znaczenia, ale dobrze pokazuje trend wśród koncernów motoryzacyjnych. Auta elektryczne tanie nie będą, bo na tanim się mniej zarabia, a zachodu jest dokładnie tyle samo. A że z czasem już nic poza elektrycznym nie kupicie…

Czytaj również:

 

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać