Jednoślady / Przegląd rynku

Ceny „polskiej Vespy” żądlą i zatruwają mózg. Skuter Osa kosztuje teraz majątek

Jednoślady / Przegląd rynku 15.04.2023 103 interakcje
Grzegorz Karczmarz
Grzegorz Karczmarz 15.04.2023

Ceny „polskiej Vespy” żądlą i zatruwają mózg. Skuter Osa kosztuje teraz majątek

Grzegorz Karczmarz
Grzegorz Karczmarz15.04.2023
103 interakcje Dołącz do dyskusji

38 tys. zł trochę mnie zaskoczyło, ale za skuter Osa naprawdę trzeba wyłożyć furmankę pieniędzy. To już nie jest wina inflacji, tylko generujących drożyznę sentymentów.

Mam mieszane uczucia. Z jednej strony rynek jednośladów z PRL mocno popieściło, ludzie sprzedają wyciągnięte z garażu truchła za cenę nowych. Odnowione egzemplarze, z papierami i możliwością rejestracji, sięgają cen nowych motocykli, a nawet je przekraczają. Wartość użytkowa tego badziewia jest żadna, fan z jazdy mocno dyskusyjny, a ceny napędza wyłącznie sentyment do pojazdów, które nigdy nie miały szans podjąć konkurencji z zachodnimi modelami. Nie tylko dlatego, że znalazły się po złej stronie kurtyny, ale też ze względu na swoją techniczną słabość. Na przykładzie samochodów widać to najlepiej. Gdy u nas dogorywała produkcja Syreny, to o włos minęła się z początkiem produkcji Mercedesa W124. Niemiecki pojazd do tej pory potrafi służyć jako normalny samochód, a Syrena? Zamilczmy.

Nie zrozumiałe są dla mnie te sentymenty do PRL-owskiej produkcji, ale w przypadku Osy jakoś rozmiękczam swoje niezrozumienie, choć jej ceny wwiercają się w mózg i go zatruwają, zachęcając do rozważenia zakupu Osy za blisko 40 tys. zł.

Skuter Osa – co to jest?

Lech Potyński ze Świata Motocykli nazwał go najwybitniejszym polskim motocyklem. Nie przeszkadzało mu to, że był to skuter. Sentyment kierowany w stronę Osy jest wyjątkowy, bo upatrywano w nim nadziei na podbój świata. To była jedna z tych konstrukcji PRL, która miała na to jakiekolwiek szanse.

Osa
Autor: Kerim44, CC BY-SA 4.0

Osa wygrała z prototypami o nazwach równie entomologicznych. W 1955 roku powstał prototyp Żuk, a później Bąk. W 1959 roku do seryjnej produkcji trafił skuter Osa, a konkretnie model M-50.

Zerknąłem na informacje o M-50 i na pierwszy rzut oka nie wygląda jak szczytowe osiągnięcie technologii i projektowania. Osa M-50 miała dźwignię do zmiany biegów z prawej strony, a hamulec z lewej. Trudno było o niej rzec, że była bezproblemowa. Dwusuwowy silnik o mocy 6,5 KM i pojemności 147,5 często się przegrzewał.

W modelu M-52 zamieniono hamulec i biegi między stronami, wydłużono siedzisko, pojawiła się większa pojemność silnika (175 ccm) i stelaż, na który można było montować bagaże. Na pewno użytkowanie Osy ma obecnie swój urok. Szczególnie podoba mi się konieczność wsadzania palca w kratkę osłaniającą silnik w celu podpompowania paliwa do gaźnika, co zobaczyłem na jednym z filmów.

Skrót WFM, który często spotkamy w ogłoszeniach oznaczał Warszawską Fabrykę Motocykli. Niestety w 1964 roku podjęto decyzję o zaprzestaniu produkcji w warszawskiej fabryce, jej moce przerobowe były potrzebne na innym odpowiedzialnym odcinku gospodarki PRL.

Mimo statusu gwiazdy polskiej motoryzacji, takiej naszej ostatniej nadziei na zagraniczny sukces, mam pewne wątpliwości co do tego, jak realne te szanse faktycznie były. Część Os trafiła do Indii, ale trudno to uznać za jakąś olbrzymią ekspansję.

Z szacunków wynika, że wyprodukowano około 25 tys. modelu Osa. Jest to jedyny skuter produkowany seryjnie w PRL, jest ładny i rzadko występuje w przyrodzie. Tyle możemy powiedzieć na pewno. To wystarczy do dyktowania cen.

Skuter Osa za 38 tys. zł

Do tej mini wspominki o Osie zachęciło mnie jedno z nielicznych ogłoszeń sprzedaży. Za Osę WFM M-50 sprzedający życzy sobie 38 tys. zł. Pojazd jest odrestaurowany, zarejestrowany i ubezpieczony. To sporo pieniędzy, ale jak zerknie się na inne ogłoszenia, wcale nie jest lepiej.

skuter Osa
Zrzut ekranu zgodnie z prawem dopuszczalnego cytatu. Autor: Kubako Kuba

Może cena nie jest tak szalona, skoro za 17 500 zł można kupić inną Osę M-50, ale w stanie nie-po-renowacji. Przynajmniej numery ma zgodne. 20 tys. zł różnicy wynika nie tylko ze stanu pojazdu, ale też z dopłaty za uregulowane kwity.

skuter Osa
Zrzut ekranu zgodnie z prawem dopuszczalnego cytatu. Autor: Marcin Szubert

Inny egzemplarz, który podlegał renowacji, choć 13-lat temu, też kosztuje powyżej 30 tys. zł. Od tej renowacji przejechał 300 km. Po cóż było ją więc reanimować, skoro i tak nie miała jeździć? Za prawie niejeżdżoną Osę M-52 z opinią rzeczoznawcy trzeba wyłożyć 32 tys. zł.

Zrzut ekranu zgodnie z prawem dopuszczalnego cytatu. Autor: Krzysztof

Przy tych ofertach i innej za 35 tys. zł, Osa M-50 – również odnowiona, jeżdżąca i zarejestrowana – za 26,5 tys. zł wydaje się nagle wielkim rarytasem. Ta cena wydaje się już lepsza, ale za taką kwotę można mieć nową Vespę i wciąż czuć się stylowym, choć bez obecności czaru PRL.

skuter Osa
Zrzut ekranu zgodnie z prawem dopuszczalnego cytatu. Autor:

Motocykl dla zakochanych

Ktoś nazwał Osę motocyklem dla zakochanych. Pewnie miał na myśli fizyczną bliskość pary podróżującej na tym skuterze. Niechcący trafił, bo opisał obecną sytuację rynkową Osy. Jest to motocykl dla zakochanych, bo trzeba być w Osie naprawdę zakochanym, żeby ją za tyle kupić. Osa w dobrym stanie potrafi naprawdę sporo kosztować, ale jak widać po innych ogłoszeniach, kwietnik w postaci Osy też potrafi być drogi.

Czytaj dalej:

Nie śmieszą cię podwyżki z powodu inflacji? To nie widziałeś ofert sprzedaży modelu Honda Varadero 125

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać