Felietony

Jest akcja #roweroweabsurdy. Ja też zebrałem kilka swoich, ale z innej strony

Felietony 01.09.2021 205 interakcji
Tymon Grabowski
Tymon Grabowski 01.09.2021

Jest akcja #roweroweabsurdy. Ja też zebrałem kilka swoich, ale z innej strony

Tymon Grabowski
Tymon Grabowski01.09.2021
205 interakcji Dołącz do dyskusji

Stowarzyszenie Zielone Mazowsze tropi rowerowe absurdy na Mazowszu. Z tej okazji nagrano nawet film.

Poniżej post, który wyjaśnia o co chodzi, a tu dodatkowo link do filmu. Jak już obejrzycie film, to doceńcie spójność kolorystyczną u pani Arety – spodnie, sandałki, dzwonek rowerowy i dom w różowe paski pojawiający się w tle. Bardzo piękne. Nie poznałem Vienia, chociaż pamiętam go z czasów przeboju „Osiedlowe akcje”. Ostatnio to tylko słyszałem, że kupił motorower Piaggio Ciao.

W ramach kampanii #RoweroweAbsurdy razem z Areta Szpura, Vienio, Miasto Jest Nasze i NOIZZ.pl zrobiliśmy materiał o…

Posted by Zielone Mazowsze on Thursday, August 26, 2021

Temat podesłał mi znajomy, z pytaniem czy nie chciałbym się wywnętrzyć nad absurdami rowerowymi, z jakimi się spotykam. Skoro już ustaliliśmy, że na Autoblogu to kiedyś było o samochodach, a teraz są ciągle rowery i rowery, to pomyślałem, że czemu by nie. W końcu jakbyście nie chcieli czytać o tych rowerach, to byśmy dawno te tematy zarzucili, a one po prostu budzą duże zainteresowanie i emocje. Zwłaszcza jeśli chodzi o rowerowe absurdy.

Co do filmu, z trzema sytuacjami się zgadzam: drogi rowerowe nie powinny się kończyć ani chodnikiem, ani schodami. Natomiast nie zgadzam się, że droga rowerowa nie powinna kończyć się jezdnią, tak jak na ulicy Puławskiej w Warszawie. A dlaczego by nie? Przecież rower to pojazd. Jak nie ma drogi rowerowej, jedzie się jezdnią, więc takie pociągnięcie jest w pełni uzasadnione. Rowerzysta zjeżdża na ulicę i jedzie nią dalej, nie musi zsiadać z roweru jak na chodniku przed pasami dla pieszych. Nie widzę w tym nic absurdalnego.

Niedawno pisałem, że jestem przeciwny przesadnej rozbudowie infrastruktury rowerowej

Nadal uważam, że rower to dla większości osób sposób na rekreację, a nie na transport. To, że ja transportuję się na rowerze, stawia mnie w zupełnej mniejszości. Dlatego też rowerowe absurdy, które chcę pokazać, w ciągu tygodnia pracy nie są specjalnie groźne. Groźne stają się w weekendy, gdy ruch rowerowy znacząco rośnie. A to dlatego, że dochodzi do krzyżowania się albo strumieni ruchu rowerowego, albo ruchu rowerów i pieszych. Niedawno na drodze dla rowerów wzdłuż ulicy, niedaleko której mieszkam, doszło do wypadku. Rowerzysta „z tych szybkich” próbował wyprzedzić „zbyt wolnych” rowerzystów chodnikiem. Wracając na drogę rowerową zderzył się czołowo z innym kolarzem. 

Na początek pojechałem do Miasteczka Wilanów

Znajduje się tam skrzyżowanie dróg rowerowych, w tym jednej bardzo ruchliwej. Nie jest nijak oznakowane, więc można przyjąć, że to skrzyżowanie równorzędne. Aha, tak, z pewnością. Nikt nie ustępuje na nim pierwszeństwa rowerzystom nadjeżdżającym z prawej strony. Każdy ciśnie jak uważa. Ile czekałem na pierwszą konfliktową sytuację? Jakieś 30 sekund. Doszliśmy do momentu, gdzie nie można po prostu zostawiać ruchu rowerowego samemu sobie i czekać, że się ureguluje. Miejsca takie jak to potrzebują znaków, które wskażą kto ma pierwszeństwo. Nawet na drodze rowerowej trzeba czasem się zatrzymać i przepuścić innych, zamiast się zderzać. Mamy więc nr 1: równorzędne skrzyżowanie rowerowe bez oznakowania.

rowerowe absurdy

Oraz numer dwa: droga rowerowa wyjeżdżająca wprost na chodnik, i to zza żywopłotu. No brawo.

Potem udałem się na ul. Sobieskiego

Znajdują się tam wielkie kładki dla pieszych. O ich zasadności można dyskutować, no ale są, więc trudno zignorować ich obecność. Niestety, drogę dla rowerów zaprojektowano tak, że schodząc z kładki, stawiamy pierwszy krok dokładnie na tej drodze. Schodzące z góry osoby wchodzą prosto pod rower, w dodatku pieszych nie bardzo widać, kiedy jedzie się na rowerze. Zwłaszcza o zmierzchu. Trzeba mocno uważać z obu stron – póki ruch rowerowy jest znikomy, to nie ma problemu, ale słoneczne, sobotnie popołudnie to już spore wyzwanie.

Dosłownie 400 m stamtąd natrafiłem na kolejny absurd

Przy skrzyżowaniu z ulicą Idzikowskiego jadąc prosto Sobieskiego mamy dwa sygnalizatory dla rowerów, palące się w fazie na przemian. Najpierw musimy pokonać nitkę ulicy Idzikowskiego (zielone), potem jezdnię do prawoskrętu w Idzikowskiego z Sobieskiego (czerwone). Nie da się po prostu przejechać prosto na zielonym. Zawsze trzeba odstać, albo na pierwszym, albo na drugim sygnalizatorze. Podkreślam, JADĄC PROSTO! Skuteczność budowania szacunku dla sygnalizacji świetlnej u rowerzystów lewel 9999. 

Specjalnie czekałem żeby przejeżdżał Citroen Berlingo

absurdy rowerowe

Ostatni absurd, na który chciałem zwrócić uwagę, znajduje się w Krakowie

Niedawno wybudowano tam hotel B&B Centrum przy Monte Cassino, dosłownie naprzeciwko Wawelu. Idealne miejsce dla turystów, spędziłem tam noc i wszystko byłoby wspaniale, gdyby nie to, jak poprowadzono drogę rowerową. Otóż biegnie ona wzdłuż budynku, w taki sposób, że wychodząc z hotelu, wchodzimy prosto na nią. Co więcej, goście hotelowi wychodząc mają przed sobą tabliczkę „uwaga rowery!”. No GENIALNE! Gdyby oddalić tę drogę rowerową od ściany hotelu, problem natychmiast by zniknął. 

Na pewno w Waszej okolicy też jest masa rowerowych absurdów. Ja jednak patrzę na nie od strony pieszego i rowerzysty, ale z priorytetem dla pieszych. Na rowerze to sobie zawsze jakoś poradzę. Jadąc samochodem co najwyżej porysuję sobie lakier w kolizji z rowerzystą, ale jako pieszy mogę skończyć bez zębów. Dlatego warto takie absurdy opisywać i zgłaszać. Można nawet nie być rudym.

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać