Testy aut nowych

Opel Grandland z silnikiem Diesla to wóz dla Jamesa Bonda. Wstrząśnie, ale nie zmiesza

Testy aut nowych 27.07.2022 71 interakcji

Opel Grandland z silnikiem Diesla to wóz dla Jamesa Bonda. Wstrząśnie, ale nie zmiesza

Paweł Grabowski
Paweł Grabowski27.07.2022
71 interakcji Dołącz do dyskusji

Opel Grandland wstrząsnął mną jak żaden inny samochód do tej pory — zapraszam na test wersji diesel.

Gdy w pewien poranek zadzwonił Mikołaj, żebym przygotował test Opla Grandlanda, nie byłem przekonany czy to dobry pomysł. Mam jakiś problem z ładnym wymówieniem tej nazwy, chociaż i tak Opel uprościł sprawę, bo jeszcze przed liftem ten model nazywał się Grandland X. Nie da się i już. Proponuję to wymówić szybko parę razy. Wsiadłem w pociąg i pojechałem do Warszawy po odbiór samochodu prasowego. Wcześniej przejrzałem zdjęcia tego modelu i przeczytałem dane techniczne, żeby wiedzieć czego mniej więcej się spodziewać. A i tak samochód mnie zaskoczył w kilku aspektach. Nie zawsze pozytywnie.

opel grandland test

Opel Grandland diesel — test

Gdy wyjechał z garażu byłem w szoku. Lifting i upodobnienie frontu do najnowszej Astry był strzałem w dziesiątkę. Biały lakier (1500 zł) świetnie komponował się z czarnymi wstawkami. Nawet logo Opla było czarne, podobnie jak i dach (bez dopłaty).

opel grandland test

Nie tylko we mnie samochód wzbudził pozytywne odczucia. Pojechałem nim na spotkanie ze znajomymi, na które inni zaproszeni przyjechali naprawdę niezłymi autami, pomimo tego Opel wzbudził powszechną ciekawość. Nie wiem, czy do końca Oplowi chodziło o reakcje typu: fajny, nie wygląda jak Opel, ale na pewno zabieg stylistyczny mu się udał.

Z tyłu nie jest może tak szałowo i nowocześnie jak z przodu, ale w gruncie rzeczy nie ma się do czego przyczepić. Samochód może się podobać.

opel grandland test

W środku jest równie przyjemnie

Kokpit zaprojektowano schludnie i przejrzyście. Znajdziemy w nim dwa ekrany — zastępujący zegary, o przekątnej 12 cali i multimedialny o przekątnej 10 cali.

Jakość wykonania i tempo działania systemu multimedialnego nie budzą zastrzeżeń. Ekran dotykowy dobrze reaguje na nacisk, nie ma problemu z wprowadzaniem adresów do nawigacji. Kierownica jest miła w dotyku, gruba i trzyma się ją pewnie w dłoniach. Chodzi lekko, więc nie walczymy z samochodem, ale nie buduje wrażenia, że nie jest połączona  z przednimi kołami.

Jestem fanem tych foteli. Są bardzo, ale to bardzo wygodne. Można je regulować na osiem sposobów, doskonale podpierają ciało, trzymają lepiej niż w niejednym droższym samochodzie. Jeżeli w zamówionej przez was wersji Grandlanda ich nie ma, to wiedzcie, że popełniliście ogromny błąd.

Ilość miejsca na tylnej kanapie jest przyzwoita, bez problemu siadam sam za sobą, a za fotelem pasażera zmieściłem fotelik RWF. Podczas testu podróżowałem z dwoma fotelikami, wspomnianym RWF i klasycznym, a pomiędzy nimi siedziała pasażerka i nie narzekała.

Trochę danych technicznych, żeby malkontenci nie marudzili

Opel Grandland mierzy 4477 mm długości, 2098 mm szerokości i 1609 mm wysokości. Rozstaw osi to przyzwoite w tej klasie 2675 mm. Silnik to 1,5-litrowy diesel o mocy 130 KM z 300 Nm momentu obrotowego. Do pierwszej setki rozpędza się w 11,5 s, drugiej nigdy nie osiąga, bo jego maksymalna prędkość wynosi 195 km/h. Testowany egzemplarz wyposażony był w ośmiobiegową skrzynię automatyczną. Pojemność bagażnika wynosi 514 l, a po złożeniu foteli rośnie do 1652 mm. Koniec suchych cyferek, wracamy do meritum.

opel grandland test

Jak jeździ Opel Grandland z dieslem?

Bardzo poprawnie. Siedzi się wysoko, na bardzo, ale to bardzo wygodnych fotelach z certyfikatem AGR. Od wersji GS Line są one standardem, w niższych wymagają dopłaty, ale to inwestycja w zdrowe plecy, więc warto. Widoczność do przodu i na boki jest bardzo dobra, do tyłu jest słabo, ale to już standard w nowych samochodach. W parkowaniu bardzo pomaga system kamer 360 stopni o przyzwoitej jakości.

Jeżeli o wrażenia z jazdy, to nie ma co się spodziewać cudów. W zakresie od 0 do 50 km/h auto rozpędza się dosyć żwawo, ale później zaczyna brakować mu mocy. Jazda niczym nie zaskakuje, wsiadasz, odpalasz i dojeżdżasz bez żadnych emocji, ale za to z niskim spalaniem. Grandland nie przechyla się nadmiernie w zakrętach, prowadzi się tak jak powinien. Minusem jest brak adaptacyjnego tempomatu w tej wersji wyposażenia. Miłym dodatkiem była klapa bagażnika otwierana machnięciem stopą. Błogosławiłem ją, gdy wracałem z zakupami.

Ale za to oglądanie zużycia paliwa to przyjemność. Bez żadnego wysiłku zbliżałem się do danych katalogowych, tj. 6,5 l. W trasie podczas bardziej agresywnej jazdy ekspresówką – rozpędzanie, hamowanie, rozpędzanie – zużycie nie przekroczyło 8 litrów. Coś niebywałego. Jednak moje zachwyty gasi największa wada tego samochodu.

Test uświadomił mi, że Opel Grandland w wersji diesel ma pewien istotny problem

Tym problemem jest system Start-Stop. Trochę nie wierzyłem Grzegorzowi, gdy dwa lata temu pisał o poprzedniej Astrze z 1,5-litrowym dieslem, że wyrywa kręgosłup niczym Sub Zero. Niestety, to wsyćko prawda. Stajesz na światłach, silnik gaśnie, chcesz ruszyć dalej i budzi się on. Bestia, niszczyciel światów, małe trzęsienie ziemi. Za pierwszym razem pomyślałem, że coś się popsuło, za drugim wiedziałem, że ten typ tak ma, za trzecim… wyłączyłem Start-Stop. Nie potrafię zrozumieć, jak można było zrobić silnik odpalający w ten sposób. Gdybym był barmanem obsługującym Jamesa Bonda, to robiłbym mu jego ulubiony drink w Oplu Grandlandzie z dieslem.

Shake it, shake it baby

Złośliwi powiedzą, że taki układ ma wiele zalet. Na pewno nie zaśniemy na światłach, bo zbyt mocno nas wytrzęsie. Podejrzewam, że zimą samochód sam otrzepie się ze śniegu. Jeżeli miałbym wskazać największą wadę tego samochodu, to jest nim właśnie działanie systemu Start-Stop. To nie jest tak, że jestem przewrażliwiony, bo na działanie Start-Stop zwracała uwagę każda osoba, którą przewiozłem, a trochę ich było, bo jak wspominałem — Opel Grandland wzbudził zaciekawienie. Niestety nie da się wyłączyć Start-Stop na stałe, trzeba jak zwierzę robić to ręcznie.

Ile kosztuje to cacko?

Trochę drogo, bo wersja GS Line katalogowo startuje od 168 100 zł. Do tego należy doliczyć 3000 zł za system kamer 360 stopni, 4500 zł za adaptacyjne reflektory pikselowe (naprawdę warto, oplowskie IntelliLuksy są bardzo dobre), 1500 zl za biały lakier oraz 3100 zł za elektryczną klapę bagażnika i wychodzi nam prawie 180 tysięcy za diesla, który trzęsie się jak galareta. Dlatego albo weźcie benzynę, albo od razu idźcie do elektryka, żeby wyłączył Start-Stop na stałe. Zaufajcie mi, te wstrząsy regularnie wywołują tsunami w Japonii, zgodnie z teorią efektu motyla.

Zdjęcia: autor, ale spokojnie, dopiero się uczy. 

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać