Klasyki

Niestety, do sprzedania jest fabrycznie nowy Polonez. Już kosztuje więcej niż powinien

Klasyki 23.06.2023 801 interakcji
Tymon Grabowski
Tymon Grabowski 23.06.2023

Niestety, do sprzedania jest fabrycznie nowy Polonez. Już kosztuje więcej niż powinien

Tymon Grabowski
Tymon Grabowski23.06.2023
801 interakcji Dołącz do dyskusji

To znaczy kosztował więcej niż powinien już w momencie rozpoczęcia licytacji, bo jedyna właściwa cena za Poloneza, niezależnie od stanu, to gratis. Ten żart nie jest już śmieszny, ale na serio martwię się, czy kupujący będzie zadowolony.

Tymczasem prestiżowy dom aukcyjny Ardor, z którego ofertą miałem okazję nieraz się zapoznać, wystawił na licytację Poloneza. Z jednej strony jest to zwykły Polonez typu akwarium – z przodem jak wariant coupe, czyli bez czarnego noska, z trzecim oknem z boku i z klasycznymi, prostokątnymi lampami tylnymi. Nie jest to ani najbardziej poszukiwana, ani najrzadsza wersja Poloneza. Auto pochodzi z roku 1989, czyli w momencie wyprodukowania miało już za sobą 11 lat kariery rynkowej (najpierw jako klasyczna wersja „Borewicz”) i było raczej przestarzałe. Były to też najgorsze lata FSO: obok Poloneza wytwarzano jeszcze karykaturalnego FSO 1500 na skrajnie zużytych maszynach. Ale tylko Polonez miał jakikolwiek potencjał eksportowy.

34-letni fabrycznie nowy Polonez bez przebiegu już kosztuje 50 tys. zł

Jak to zwykle bywa, nie da się w żaden sposób oszacować wartości samochodu zabytkowego w stanie fabrycznie nowym. Po pierwsze – podaż jest zbyt mała, a rynek zbyt dynamicznie się zmienia. Po drugie – prawie całość ceny to nostalgia, czyli bogaty człowiek zapłaci absurdalnie wielki worek pieniędzy za to, żeby poczuć się jak wtedy, kiedy jego ojciec odbierał nowego Poloneza z Polmozbytu. Jeśli do tego jeszcze był to ten sam model, w tym samym kolorze – nie ma górnej granicy.

fabrycznie nowy polonez
Zdjęcie z ogłoszenia, fot. IBRM Samar

Tylko co zrobić potem?

Kupujesz takiego Poloneza, wygrywasz licytację, cieszysz się i przez chwilę czujesz, jakbyś był/a znowu młody/a. Moment zachwytu mija i przychodzi refleksja: co teraz? Teraz masz Poloneza. Wprawdzie jest to fabrycznie nowy Polonez, ale to nadal Polonez. Nie jest nawet zarejestrowany, przy czym teoretycznie można by go zarejestrować na tablice zabytkowe – choć przy nowych wytycznych konserwatora może to nie być takie proste. Problem w tym, że zarejestrowanie go zapewne obniżyłoby jego wartość, bo nie byłby już nowy-nowy, tylko nowy-nieużywany, a to dwie różne rzeczy. Jeździć się nim nie da, bo przecież każdy kilometr wbija nóż w brzuch napompowanej wartości tego samochodu. Można go postawić sobie jako eksponat, ale ile można patrzeć na Poloneza? Czy da się delektować jego widokiem? Powiedzmy prawdę, poza napływem nostalgii, który zwykle trwa dość krótko, to raczej trudno popadać w cielęcy zachwyt za każdym razem na widok tej dość przeciętnej bryły.

Spytałem przedstawicieli Ardor Auctions o historię tego egzemplarza

Kupił go pracownik FSO na tzw. zniżkę pracowniczą. Nie był to jego jedyny Polonez, miał także „borewicza”. Niestety po śmierci właściciela „borewicz” popadł w ruinę, a wdowa po zmarłym chciała go sprzedać, jednak zainteresowany klient stracił werwę po obejrzeniu stanu technicznego wozu. Wtedy wdowa zaprowadziła go do garażu, gdzie pod stertą rupieci krył się właśnie ten, kupiony „na zapas” egzemplarz.

Zdjęcie z ogłoszenia, fot. IBRM Samar

Ostatecznie uznaję więc, że tu chodzi o kupowanie dla samego kupowania

Złapanie króliczka nie jest żadnym celem. Chodzi o ten moment, że wygrywasz licytację i po pozbyciu się z konta niemałej sumy pod twój dom przyjeżdża zamknięta laweta, a w środku nowiuteńki Polonez. Tu chodzi o ten unboxing, że on wyjeżdża z tego kontenera, ty go głaszczesz, dotykasz tej paskudnej plastikowej kierownicy, ugniatasz to zbyt miękkie siedzenie, trzaskasz tymi niedopasowanymi drzwiami. Może nawet decydujesz się na odpalenie klepiącego panewką silnika 1.5, żeby wsłuchać się w jego kojące rzężenie. No i w sumie już. Tyle było z tej radości, teraz Polonez idzie do hali, gdzie będzie stał przykryty plandeką, obok nieużywanego Fiata 126p i Syreny bez przebiegu, a ty wracasz do swojego BMW X7 i jedziesz dalej załatwiać interesy na mieście.

fabrycznie nowy polonez

A powinieneś Polonezem.

Inaczej to zwykłe marnotrawstwo.

Zdjęcia: IBRM Samar

Czytaj również:

Fabrycznie nowy Ursus C-330 na sprzedaż za 100 tys. zł. Ktoś przez 44 lata trzymał go w garażu jako inwestycję

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać