Felietony

Jak to nie będzie już Mercedesa klasy X? Przecież to był Taki Dobry Pomysł

Felietony 17.07.2019 573 interakcje
Tymon Grabowski
Tymon Grabowski 17.07.2019

Jak to nie będzie już Mercedesa klasy X? Przecież to był Taki Dobry Pomysł

Tymon Grabowski
Tymon Grabowski17.07.2019
573 interakcje Dołącz do dyskusji

Ciekawe: oto z produkcji wychodzi pierwszy samochód, który opisywałem jako nowość dla Spider’s Web. Długo mu nie zajęło…

Mówimy o modelu roku 2017, który zapewne nie doczeka się roku modelowego 2020. To naprawdę krótki okres produkcji jak na samochód użytkowy. W końcu podobne pickupy potrafią trwać na rynku po 10-12 lat bez liftingu, albo tylko z jakimś minimalnym odświeżeniem. Problem polega na tym, że Mercedes popełnił przy klasie X kilka kardynalnych błędów, które można było przewidzieć już zanim ktoś klepnął tę koncepcję do produkcji. Tzn. sama koncepcja była zła, ale dodajmy do tego…

Błąd numer 1: za dużo inżynierii emblematowej

Przekładanie znaczków z jednego auta na drugie trwa od lat 50. i nikt się nie przejmuje. Jest jednak pewien wyjątek. Chodzi o sytuację, w której na samochód producenta z niższej półki nakleja się logo tzw. marki premium i w ten sposób próbuje się upychać samochód tańszy jako droższy. To się czasem udaje, czego przykładem udany rebranding Chevroleta Suburbana na Cadillaca Escalade, ale przeważnie producenci aspirujący do premium bardzo dbają o to, żeby mieć własną, osobną gamę – jak Lexus, jak osobowe Cadillaki, jak Audi czy BMW. Mercedesowi też szło nieźle, choć w pewnym momencie przykleił trójramienną gwiazdę na Kangoo i nazwał to Mercedes Citan. Ale to dział samochodów użytkowych, więc nikt nie zwrócił na to uwagi. Mercedes się rozochocił i uznał, że tworząc luksusowego pickupa może przykleić swoje logo na Nissana Navarę, a jeśli da inną tablicę przyrządów to będzie okej. Nie będzie. Kangoo/Citan były dość tanie i w sumie porównywalne cenowo. Klasa X była oferowana jako „luksusowy pickup”. Produkt luksusowy nie powinien być produktem popularnym owiniętym w ładny papierek, a tak było w tym przypadku.

mercedes klasy x ceny
No może i ładne…

Błąd numer 2: polityka cenowa

Klasa X kosztuje obecnie od 163 344 zł za wariant absolutnie bazowy bez żadnej opcji, jeśli wierzyć stronie mercedes-benz.pl. Zaledwie o 2000 zł drożej wyceniono Navarę w wypasionej wersji Tekna i z automatyczną skrzynią biegów.

Ponadto kiedy wejdziemy w konfigurator klasy X, to okazuje się, że nie ma tam mowy o żadnej wersji za 163 tys. zł. Obecnie dolna granica to 220 tys. zł, a to dlatego, że w gamie został tylko diesel 3.0 – wypadł z niej oszczędniejszy wariant 2.3 dCi. Po skonfigurowaniu sensownej klasy X wychodzi nam cena 256 tys. zł. Za pickupa. Za Navarę z ładniejszą deską rozdzielczą, która fajnie wygląda na zdjęciach, ale już w osobistym kontakcie nie była aż tak atrakcyjna. Przeglądając auta dostępne od ręki u dealerów można znaleźć informację, że miesięczna rata leasingu za klasę X to ok. 2500 zł netto. Znam lepsze sposoby na wydanie takiej forsy i nie chodzi tu o kupowanie sobie pięciu Cinquecento miesięcznie. I tu jest sedno problemu, którego dotyczy błąd numer 2: samochody sprzedawane jako „premium” za bardzo odstrzeliły cenowo w górę od tych zwykłych. To się broni, dopóki mowa o aucie jakiego nie znajdziemy wśród tańszych rywali (np. trudno znaleźć konkurenta dla klasy G u Nissana), ale jeśli chodzi o pickupy, to mało kogo interesuje jakiej one są marki, bo pickup i tak za żadne skarby z luksusem kojarzyć się nie chce.

Błąd numer 3: klasy X nie oferowano w Stanach Zjednoczonych

Niesamowite, prawda? Naturalny, gigantyczny rynek na pickupy został zupełnie pominięty. Nie wiadomo dlaczego. Być może amerykański oddział Nissana miał coś przeciwko temu, a może nie opłacało się homologować Navary/klasy X, aby spełniała amerykańskie wymogi bezpieczeństwa i emisji spalin. No i trzeba byłoby dołożyć jej jakiś wielki silnik benzynowy, bez tego by nie szła, a to oznaczałoby kolejne wydatki.

Zamiast tego klasę X oferowano w Europie (gdzie pickupy za bardzo nie schodzą), w Ameryce Południowej (gdzie pickupy schodzą, ale chińskie) i w RPA – mały rynek, może i rzeczywiście ten samochód do niego pasował, ale co z tego, skoro jest tam na niego ośmiu klientów w skali kraju. Zostaje jeszcze Australia – rynek wprawdzie większy niż RPA, ale zafiksowany na pickupach japońskich. I już, koniec, to wszystko. Czyli odpadają USA, Chiny i Indie, największe rynki na świecie. W dodatku Mercedes twierdził, że na każdym rynku klasę X będzie kupował inny rodzaj klienta. Śmiać mi się chce, jak sobie myślę, że zarząd zapłacił marketingowcom forsę, żeby to wymyślili. Że w Argentynie rolnicy, w RPA indywidualiści, a w Europie fani sportów typu paralotnia. To nie młotek, żeby wszyscy kupowali taki sam.

Mercedes X klasa test opinie
pa

Na to wszystko nałożyły się akcje serwisowe, w tym ta, w której odpadająca lampka podświetlenia obszaru pedałów mogła wpaść pod hamulec i zablokować go.

No i tak to się skończyło. W zeszłym roku na całym świecie nabywców znalazło 16,7 tys. sztuk klasy X. Zyskowność nie istnieje, więc trzeba się pożegnać. Cześć, klaso X, nie będziemy tęsknić. Nawet youngtimera z ciebie nie będzie.

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać