Felietony / Porady

Samochód mnie oszukał. Paliwa miało wystarczyć na 11 km, przejechałem 50 m

Felietony / Porady 30.12.2022 2068 interakcji
Piotr Szary
Piotr Szary 30.12.2022

Samochód mnie oszukał. Paliwa miało wystarczyć na 11 km, przejechałem 50 m

Piotr Szary
Piotr Szary30.12.2022
2068 interakcji Dołącz do dyskusji

Brak paliwa w aucie to zawsze mniejszy lub większy problem. Sęk w tym, że gdyby nie moje zaufanie do techniki, to nie musiałbym teraz iść na stację paliw po kanister i benzynę.

Komputer pokładowy to całkiem fajny wynalazek. Gdy jeździłem jeszcze Mondeo Mk3, to tam tego cuda techniki nie miałem, więc pozostawała po prostu obserwacja wskaźnika poziomu paliwa. Doskonale wiedziałem, że wskazówka może opaść o jeszcze kawałeczek „poniżej zera”, zanim naprawdę trzeba będzie zatankować. Wiedziałem to do tego stopnia doskonale, że jakieś 10 lat temu tego paliwa mi tam zabrakło. Od tej chwili pamiętałem, że jednak fajnie by było tankować odrobinę wcześniej.

 

Kilka lat później trafiłem w prasie na bardzo ciekawy artykuł, którego tematem było, ile kilometrów przejedzie samochód, gdy komputer pokładowy wskaże zero. Jeśli mnie pamięć nie zawodzi, to przetestowano tam co najmniej kilkanaście różnych modeli aut, i nawet „najgorsze” z nich było w stanie przejechać jeszcze kilkanaście kilometrów. Rekordzista nie pamiętam jaki dystans osiągnął, ale chyba było to ponad 50 km. Ani jeden samochód nie zatrzymał się z powodu wysuszonego baku, gdy komputer pokazywał jeszcze jakiś zasięg.

3 lata temu przesiadłem się na Mondeo Mk4

Tam komputer pokładowy już jest – i mając w pamięci ww. artykuł, kilka razy zdarzyło mi się wyjeżdżać zasięg do zera, a auto faktycznie jak gdyby nigdy nic jechało dalej. Nie to żebym umyślnie tak jeździł całymi dniami, ale skoro miałem np. 3 km do domu czy stacji benzynowej, to się zanadto nie przejmowałem wskazaniami komputera. Zdarzyło mi się tak zrobić ze dwa-trzy razy i w tych dwóch-trzech przypadkach bez problemu dojechałem do stacji – choć fakt faktem, że odrobina strachu z tyłu głowy była, więc jeździłem nieco oszczędniej. Może nie tak, żeby zmieniać bieg na wyższy przy 1,5 tys. obrotów, ale jednak oszczędniej.

Brak paliwa dopadł mnie nie w Mondeo, ale zbliżonym konstrukcyjnie Galaxy

brak paliwa

Galaxy mam od niedawna i można powiedzieć, że jeszcze ciągle się go uczę. Nauka ta okazała się dość bolesna – odwiozłem dzieci do żłobka, podjechałem jeszcze po coś do domu, po czym udałem się w miasto. To znaczy, miałem się udać – ale się nie udałem, bo choć komputer pokładowy wskazywał zasięg na poziomie 11 km, to silnik zakończył współpracę po przejechaniu 50 m, akurat przy wyjeździe na drogę główną. W zasadzie to miejsce „wybrał sobie” idealnie, bo wyjeżdża się tam odrobinę pod górę – więc gdy już zorientowałem się w czym rzecz, mogłem bezpiecznie (nie było za mną innych aut) stoczyć się i zaparkować przy krawężniku tak, jakby zupełnie nic się nie stało. Gdyby brak paliwa dotknął mnie na drodze głównej, to musiałbym jeszcze gdzieś przepchnąć ważące 1,7 tony auto. Podsumowując, komputer pokładowy brzydko sobie ze mnie zażartował.

Brak paliwa – co robić?

Przede wszystkim trzasnąć się otwartą dłonią w czoło, choć to może chwilę poczekać. Ważne jest, by nie panikować, bo to w niczym nie pomoże. Szczególnie istotne jest to wtedy, gdy paliwa zabraknie w trakcie jazdy, bo najprawdopodobniej przestanie działać wspomaganie hamulców, a zapewne także kierownicy – zmiana toru jazdy i wytracanie prędkości będą więc utrudnione.

Gdy już wiemy o braku paliwa, przede wszystkim należy włączyć światła awaryjne, żeby ostrzec innych kierowców, że coś jest nie tak – no chyba, że akurat udało się dotoczyć do jakiegoś miejsca parkingowego, bo czasem ma się tyle szczęścia w nieszczęściu. Jeśli pojazd stoi tam, gdzie stać nie powinien – tj. np. na jezdni – i jesteście w stanie przepchnąć pojazd w bezpieczne miejsce tak, by nie stwarzać zagrożenia, to zróbcie to. Jeśli nie uda się samodzielnie, to można z pomocą innych kierowców lub przechodniów. A jak takiej możliwości nie ma to gorzej, bo najpewniej utrudnicie ruch na danej trasie.

Jeszcze gorsze jest to, że jeśli ktoś wezwie policję – lub po prostu akurat będzie w okolicy radiowóz – to funkcjonariusze mogą uznać, że pozostawienie auta bez paliwa na drodze stanowi zagrożenie dla bezpieczeństwa ruchu drogowego, co jest premiowane mandatem w wysokości co najmniej 1300 zł, jak również 11 punktami karnymi. Z tymi ostatnimi jest przy tym taki problem, że choć cała sprawa ciągle rozbija się o paliwo, to punktów nie da się wymienić na żelazko ani czapeczkę. Oczywiście 1300 zł i 11 punktów to nie są wartości pewne – jeśli auto nie stwarza zagrożenia, ale i tak stoi na jezdni i jest nieodpowiednio oznakowane lub źle widoczne, to najpewniej zapłacimy od 100 do 300 zł i otrzymamy 1 punkt karny. Narażamy się też na konieczność wezwania lawety, co dodatkowo podniesie koszt.

Mercedes Unimog laweta
Na zdjęciu: Mercedes Unimog, fot. Bonhams

Dochodzi tu teraz kwestia samego uzupełnienia paliwa. W wielu autach, szczególnie benzynowych, wystarczy nalać paliwa z kanistra i silnik powinien zagadać. Gorzej jest w przypadku diesli, które są bardziej czułe na tego rodzaju błędy użytkownika auta – w skrajnych przypadkach może się uszkodzić cały układ wtryskowy, którego naprawa pochłonie tysiące złotych. Jeśli diesel nie chce się uruchomić po nalaniu oleju napędowego do baku, warto sprawdzić, czy pod maską nie ma ręcznej pompki, przy pomocy której można pomóc silnikowi zassać paliwo. Jeśli takiej pompki nie ma, można kilka razy włączyć i wyłączyć zapłon (bez uruchamiania rozrusznika), by elektryczna pompa paliwa doprowadziła paliwo do jednostki napędowej. Brak powodzenia może oznaczać konieczność odwiedzenia mechanika – na lawecie lub holu sztywnym, linka holownicza w takiej sytuacji się nie sprawdzi. Nasz poradnik dotyczący holowania znajdziecie tutaj.

Dodatkową kwestią, którą należy mieć na uwadze, są bezkorkowe wlewy paliwa tak jak np. EasyFuel w Fordach. Na co dzień jest to nad wyraz wygodne, tym bardziej że przynajmniej teoretycznie taki wlew powinien uniemożliwić zatankowanie nieprawidłowego paliwa – końcówki pistoletów do benzyny i oleju napędowego mają inną średnicę. Problem pojawia się, gdy w aucie z takim elementem wyposażenia zabraknie paliwa, ponieważ w wielu przypadkach nie uda się nalać paliwa z kanistra przy pomocy zwykłego lejka. Owszem, lejek jest konieczny, ale prawdopodobnie potrzebne będzie zastosowanie konkretnego lejka, dopasowanego do wlewu – inaczej nie otworzy się blokada, a wlewane paliwo najpewniej rozleje się na nawierzchnię pod samochodem. Taki lejek powinien być dołączony do fabrycznego wyposażenia samochodu – zwykle producent umieszcza go obok zestawu narzędzi w bagażniku lub w schowku przed pasażerem. Warto zawczasu sprawdzić, czy na pewno tam jest – jeśli nie, to kupcie go sobie. Koszt oryginalnego elementu do Forda nie przekracza 20 zł, w większości innych marek zapewne jest podobny.

brak paliwa
Wlew EasyFuel – tutaj na przykładzie Forda Mondeo Mk5

Morał jest krótki i niektórym znany

Nie zwlekaj z tankowaniem, bo skończy ci się paliwo. Ha, spodziewaliście się rymu, teraz ja was nabrałem.

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać