Przegląd rynku

Prawdziwe wozy dla prezydenta Macrona. Szybki przegląd francuskich limuzyn z okazji premiery DS9

Przegląd rynku 24.02.2020 572 interakcje
Michał Koziar
Michał Koziar 24.02.2020

Prawdziwe wozy dla prezydenta Macrona. Szybki przegląd francuskich limuzyn z okazji premiery DS9

Michał Koziar
Michał Koziar24.02.2020
572 interakcje Dołącz do dyskusji

Dzisiaj oficjalnie pokazano światu DS9. Szkoda, że zapowiada się na jedynie nieco bardziej dopasionego Peugeota 508. Prezydent zasługuje na coś lepszego, więc przygotowaliśmy przegląd prawdziwych francuskich limuzyn.

DS9 jest wręcz skazany na stanie się limuzyną Emmanuela Macrona. Niestety, głównie ze względu na to, że jest francuski i ma nadwozie typu sedan. Szału nie ma, dużych silników też raczej nie będzie. Jeśli czujecie niedosyt francuskiego luksusu, to na ratunek przybywa Człowiek-OLX z przeglądem naprawdę wypasionych aut segmentu E z krainy bagietek. Względnie dzisiaj akurat Człowiek-leboncoin.fr, bo w Polsce podaż takich aut nie istnieje.

Wymogi w tym przeglądzie są proste. Francuska marka, jak największy silnik, maksimum wygody i czterodrzwiowe nadwozie. To niestety eliminuje z góry takie arcydzieła, jak Citroen SM. Cóż, szacowna pierwsza dama nie jest już w wieku, w którym chętnie będzie się gramolić zza złożonego siedzenia w jakimś coupe.

Zacznijmy na spokojnie.

Nie będę od razu wytaczał ciężkich dział z leboncoin.fr. Rozejrzyjmy się po rodzimym rynku. Oczywistym wyborem byłby Citroen C6, w końcu prezydent Francji faktycznie swego czasu z takich korzystał. Niestety, szukanie w Polsce porządnej wersji powoduje tylko coraz większy ból głowy i szczękościsk. Zamiast ładnych egzemplarzy z silnikami 3.0 V6 możemy np. trafić na auto, którego jeszcze nie ma, ale sprzedawca już wypisuje bajki o prezydenckiej limuzynie. Co prawda chodzi o egzemplarz z Niemiec, ale cicho-sza. Na upartego da się znaleźć niezłe, choć drogie C6 z wysokoprężnymi motorami 3.0, ale te nie mają większego sensu w służbie prezydenckiej. Głowa państwa duże odległości pokonuje samolotem, a limuzyny używa podczas krótkich przejazdów, co dla diesla może okazać się mordercze. Niestety, w Polsce znalazłem zaledwie jedno C6 z benzynowym motorem. Z gazem, ale bez opisu. Nie wzbudziło ono mojego zaufania.

Z benzynowym V6 łatwiej będzie kupić XM-a. Stosunkowo łatwiej. Oczywiście, koszty serwisu takiego auta nie są niskie, ale szukamy limuzyny dla prezydenta, a nie samochodu do wożenia wurstu. Ważniejsza jest bajeczna wygoda zapewniana przez hydropneumatyczne zawieszenie oraz niebanalne wzornictwo. Niestety, nie bez powodu napisałem, że znaleźć dobrego XM-a z V6 będzie tylko stosunkowo łatwiej. Znalazłem tylko dwa warte jakiegokolwiek zainteresowania. Przy czym ten za 8,5 tys. zł to raczej oferta dla odważnych. Sprowadzony z Niemiec, zdjęcia robione „na mokro”, jakaś wygryziona dziura w wygłuszeniu pod maską. Może lepiej postawić na przeszło dwukrotnie droższego XM-a od wieloletniego właściciela? Wysoką cenę rekompensuje świetny stan, niski przebieg i bogata kompletacja oraz pewna historia – auto większość życia spędziło w jednych rękach.

citroen xm
Zrzut ekranu z ogłoszenia.
Źródło: OtoMoto
Autor: Michał

To może Peugeot?

Jeśli chodzi o model 605, to ze świecą szukać wypasionych wersji w Polsce. Jak już się trafił ładny egzemplarz z V6, to cały efekt musiała popsuć ręczna skrzynia biegów. Przecież kierowca prezydenta nie będzie machał wajchą jak zwierzę. Może jakieś 607 z motorem 3.0? To bardzo śmieszny model. W Polsce jeżdżący egzemplarz z V6 można kupić równie dobrze za 5 tys. zł jak i 15 tys. zł. Będą się oczywiście różniły stanem i wyposażeniem, ale czy na pewno aż tak, by 3-krotna przebitka miała sens? Względnie – dziwnie niskie ceny gorszych egzemplarzy powinny dawać do myślenia w kontekście przyszłego serwisu. Wybór jest duży, więc możemy powybrzydzać i odpuścić sobie nudne, ciemne tapicerki.

Zamiast tego można postawić na egzemplarz sprzedawany przez osobę prywatną za niecałe 9 tys. zł. Nie tylko cena jest atrakcyjna, jasna tapicerka (to chyba ten kolor, który można nazwać bananowym) robi robotę. Ma tylko jedną przypadłość, charakterystyczną dla wszystkich 607. Jadąc nimi zawsze wygląda się, jakby się podwędziło auto swojej babci. Peugeot nie miał w tamtych latach zbytniego szczęścia do stylistyki nadwozi.

citroen xm
Zrzut ekranu z ogłoszenia.
Źródło: OtoMoto
Autor: marek

Koniec śmieszkowania.

To jest ten moment, w którym przechodzę na leboncoin.fr i ceny w euro. Powodzenia z szukaniem w Polsce Renault 25 w porządnej kompletacji, nie mówiąc o R30 czy Peugeocie 604. Szkoda, bo to auta z pięknych lat francuskiej motoryzacji. Tak, nie będzie żadnych Citroenów CX. Przy jego konstrukcji Francuzi kombinowali z silnikami Wankla, w efekcie nie mogli upchnąć pod maską porządnego V6. Nie ma sześciu garów, nie nadaje się na prawdziwą prezydencką limuzynę, won mi z tym czterocylindrowym wynalazkiem dla plebsu!

Nad Renault 25 już się raz zachwycałem, ale niestety aktualnie w Polsce nie ma żadnego ciekawego na sprzedaż. Za to we Francji wręcz przeciwnie. Tylko trzeba się przygotować na ogłoszenia w rodzaju tych z najgłębszych odmętów OLX. Francuzi są tragiczni w robieniu zdjęć samochodów. Za to już za 4 tys. euro (17 tys. zł) można od nich kupić 25-kę z uturbionym silnikiem 2.5 V6. Co prawda ten egzemplarz wydaje się nieco zmęczony, ale sprzedawca twierdzi, że wszystko działa. Zresztą, czy może być coś bardziej eleganckiego niż francuski youngtimer z motorem o mocy wynoszącej przeszło 200 KM?

Jeśli to was nie przekonuje, zawsze można postawić na wizualnie ładniejszy egzemplarz w wersji Baccara za 5,9 tys. euro (25 tys. zł). Ma pod maską motor 2.8 V6, kusi piękny kolor tapicerki, ale odpycha „klima do nabicia” w opisie. Tak, niestety ma manualną skrzynię biegów, jak zresztą chyba wszystkie R25. Gdyby kancelaria prezydenta chciała trochę przyoszczędzić, to można wziąć o wiele tańsze, choć nieco poobijane, wolnossące V6. Podobno działają w nim nawet funkcje głosowe komputera pokładowego, więc po co przepłacać. Prezydencka limuzyna z 1,5 tys. euro (6,5 tys. zł)? Czemu nie.

citroen xm

Francuzi też mają swoich Mirków.

Teraz pora na auta, które w Polsce zasadniczo nie występują. Może ktoś, gdzieś ma jakiś egzemplarz, ale nie widuje się ich w ogłoszeniach. Pierwsze o czym pomyślałem, to Renault 30. Stylowy, klasyczny poprzednik Renault 25 z rzetelnym, trzylitrowym silnikiem V6 za 15 tys. euro (64 tys. zł). Brzmi dobrze, ale to niestety czasy zachwytu nadwoziami typu liftback i hatchback. Prezydent w aucie o kształcie nadwozia podobnym trochę do Passata B1, a trochę do Golfa I? Niedorzeczne.

Zamiast tego lepiej wybrać Peugeota 604. To klasyczna, kanciasta, ekskluzywna limuzyna. Wygląda świetnie, ma piękne, obszerne wnętrze i w przeciwieństwie do R25 – zakup wersji z automatyczną skrzynią biegów jest zupełnie realny. Niestety, ładny egzemplarz z taką przekładnią oraz silnikiem V6 jest tylko jeden i kosztuje aż 7,2 tys. euro (31 tys. zł). Brak litości dla kierowcy otwiera drzwi do szeregu innych porządnych Peugeotów z manualem. Żeby kupić egzemplarz, który jeszcze nie poddał się korozji wypada wydać od okolic 5 tys euro (21 tys. zł) w górę. Poniżej tej granicy możemy dowiedzieć się, że Francuzi też wstawiają w swoich ogłoszeniach klasyczne stwierdzenia „nie odpowiadam na e-maile, tylko telefon”. Natomiast bliżej ceny wozu z automatem można już szukać ciekawych konfiguracji kolorystycznych.

citroen xm

Limuzyny dla prawdziwych prezydentów.

Jeśli 604 byłby zbyt mało wyróżniającą się limuzyną, zawsze można zagrać va banque i kupić Facela Vegę. To dopiero byłoby jakieś. Nawet Putin ze swoim Aurusem musiałby się schować. Ale chwila, chwila, 150 tys. euro (644 tys. zł) za wóz z jedną parą drzwi? Już ustaliliśmy, że nie chcemy nadwyrężać stawów pierwszej damy, a i sam młodszy pan prezydent nie wyglądałby zbyt dostojnie wysiadając z tylnego rzędu siedzeń.

W takiej sytuacji wypadałoby wybrać jakiegoś prawdziwego sedana. Np. Simcę Vedette w wariancie Versailles (nie wiem czemu Francuzi z uporem używają nazwy wersji wyposażeniowej jako modelu, ale pewnie to ja się po prostu nie znam) za 18 tys. euro (77 tys. zł). Nie jest aż tak efektowna jak Facel Vega, ale nadal BMW i Mercedesy innych prezydentów staną się przy niej niewidoczne. W pakiecie można by dokupić za 65 tys. euro (279 tys. zł) kabriolet zbudowany na tym samym modelu. Na parady czy wizyty w ciepłych krajach.

citroen xm
Jest Facel Vega, nie ma biedy.

Czym powinien jeździć prezydent Francji?

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać