Wiadomości

Auto zaprojektowane jako elektryczne ma dostać wersję spalinową, bo hajs się nie zgadza

Wiadomości 20.03.2024 1762 interakcje
Tymon Grabowski
Tymon Grabowski 20.03.2024

Auto zaprojektowane jako elektryczne ma dostać wersję spalinową, bo hajs się nie zgadza

Tymon Grabowski
Tymon Grabowski20.03.2024
1762 interakcje Dołącz do dyskusji

Wyobraźcie sobie spalinową wersję Volkswagena ID.3 albo Nissana Leaf. Mózg eksploduje? No to uwaga, bo Fiat nie wyklucza, że aktualny, w pełni elektryczny Fiat 500e otrzyma wersję spalinową. 

Od 2007 r. w produkcji pozostaje współczesna wersja Fiata 500, wytwarzana w tyskiej fabryce, należącej obecnie do koncernu Stellantis. To jeden z najtańszych samochodów na rynku. Jego staż jest tak długi, że już powinien był ze trzy razy dostać następcę. Wieszczyłem też jego rychłe wycofanie, a tu nic. Co więcej – ostatnio padła nowa, ostateczna data zakończenia sprzedaży Fiata 500 w Europie: miał to być kwiecień 2024. Po tym terminie produkcja Fiata 500 miała zostać przeniesiona do Algierii, a samochód byłby dalej oferowany na rynkach afrykańskich i bliskowschodnich. Tymczasem obecny stan rzeczy jest taki, że decyzję o wycofaniu „5oo” z Europy przesunięto na czerwiec, a póki co, Fiat chce zbudować wystarczająco duży zapas aut na nasz kontynent, by móc sprzedawać je jeszcze długo po potencjalnej relokacji do Algierii.

Dziura w podaży straszy pracowników Mirafiori

Nieuchronnie zatem nadchodzi moment zakończenia produkcji spalinowej „pięćsetki”. Wówczas powstanie ogromna dziura w podaży ze strony Fiata, bo tylko osoba zupełnie szalona mogłaby uznać, że pokazane parę lat temu elektryczne 500 w pełni zastąpi trącący myszką model spalinowy. Różnica cen między nimi to często ponad sto procent, więc naprawdę trudno znaleźć uzasadnienie do zakupu Fiata 500 na prąd. Ta trudna sytuacja doprowadziła Fiata na skraj dość zaskakującej decyzji (choć nie jest ona jeszcze przesądzona).

Podobno Fiat wystosował pytanie do dostawców części w sprawie zwiększenia dostaw podzespołów dla 500e

Tyle że nie do wersji elektrycznej, a spalinowej. Chodzi o zbadanie możliwości zwiększenia wydajności fabryki w Mirafiori produkującej elektrycznego 500e do 175 tys. aut rocznie. Obecnie powstaje ich tam ok. 75-77 tys. rocznie i to raczej z perspektywą spadkową, bo przecież konkurencja nie śpi i oferuje coraz to nowe, atrakcyjne auta elektryczne. Nie wspomnę już o tym, że Stellantis strzela sobie w stopę z nowym Citroenem e-C3, który od elektrycznej pięćsetki jest dużo praktyczniejszy i dużo tańszy. Wszystko to mocno martwi zarząd fabryki w Mirafiori, która nie bardzo ma co robić, tzn. jest za dużo pracowników w stosunku do liczby wytwarzanych samochodów.

Nawet Fiat 500e w wersji bez „e” dostałby zielone światło, to nie ma co się zbytnio cieszyć

Po pierwsze, zanim elektryczny Fiat 500e dostałby wersję spalinową, minęłoby co najmniej półtora roku. Tyle trwa przygotowanie wszystkiego włącznie z testami, homologacją itp. Wszystko przez skomplikowane europejskie wymogi. W Chinach pewnie udałoby się to w pół roku. Ponadto jedynym małym silnikiem, jaki Stellantis może wsadzić do pięćsetki, byłby francuski 1.2 Puretech. Czyli taki, jaki zapewne będzie napędzać nową Pandę IV generacji (poza oczywiście elektrycznością).

Tak może wyglądać nowy Fiat Panda.

Należy raczej uznać, że byłaby to katastrofa

W obliczu klimatycznego kataklizmu i bitych co miesiąc rekordów temperatury, wypuszczanie na rynek nowego samochodu spalinowego powinno zostać surowo zakazane. Nie bardzo rozumiem, dlaczego Unia Europejska ma zamiar czekać z tym jeszcze jedenaście lat. Wygląda jednak na to, że dotychczasowe marchewki w kwestii aut elektrycznych się skończyły i jesteśmy na pewnym rozstaju dróg. Albo klienci będą chcieli kupować auta elektryczne sami z siebie, albo trzeba będzie ich zapędzić kijem. Inaczej producenci zaczną się z nich po cichu wycofywać, cały czas oczywiście twierdząc, że są w stu procentach oddani idei pełnej elektryfikacji.

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać